[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.- Nie wypatrywa³em mojej kolejki.Patrzy³em na stra¿nika.- Hej! Hej, tytam! Gdzie Carreras?- Señor Carreras.- M³ody cz³owiek rzuci³ niedopa³ek na perski dywan iprzydepta³ go obcasem.Lord Dexter by chyba zwariowa³.- Nie moja sprawawiedzieæ, gdzie jest señor Carreras.To za³atwia³o sprawê.Zna³ angielski.W tym momencie nic mnie nie obchodzi³omniej ni¿ to, gdzie jest Carreras.Marston wyci¹gn¹³ wielkie no¿yce iprzygotowywa³ siê do rozciêcia nogawki moich spodni.- Kapitan Bullen.? - spyta³em.- Jakie ma szanse?- Nie wiem.Jest jeszcze nieprzytomny.- Zawaha³ siê.- Zosta³ postrzelony dwarazy.Jedna kula przesz³a czysto poni¿ej ramienia, rozdzieraj¹c miêsieñpiersiowy.Druga wesz³a w praw¹ stronê klatki, nieco ni¿ej, ³ami¹c ¿ebro, imusia³a przejœæ przez p³uco, ko³o wierzcho³ka.Kula wci¹¿ tkwi w ciele, prawiena pewno ko³o ³opatki.Byæ mo¿e póŸniej zdecydujê siê na operacjê, ¿eby j¹wyj¹c.- Operacjê? - Na myœl, ¿e stary Marston mia³by grzebaæ we wnêtrznoœciachnieprzytomnego Bullena, poczu³em siê jeszcze gorzej ni¿ wygl¹da³em.- Operowaæ?Podj¹³by siê pan takiego ryzyka, zaryzykowa³by pan utratê zdobywanej przez ca³e¿ycie reputacji?- Tu chodzi o ¿ycie ludzkie, John - odrzek³ uroczyœcie.- Ale bêdzie pan musia³ spenetrowaæ klatkê piersiow¹.To powa¿na operacja,doktorze Marston.Bez asystuj¹cych chirurgów, bez wykwalifikowanychpielêgniarek, bez kompetentnego anestezjologa, bez przeœwietlenia, a w dodatkumo¿liwe, ¿e usun¹³by pan kulê, która zatyka jakiœ ¿ywotny otwór w p³ucach,op³ucnej, czy jak wy to nazywacie.A zreszt¹ kula mog³a gdzieœ skrêciæ.-Wzi¹³em g³êboki oddech.- Doktorze Marston, nie sposób wyraziæ, jaki ¿ywiê dlapana szacunek i podziw, ju¿ za sam¹ myœl o operowaniu w tak nieprawdopodobnychwarunkach.Ale pan nie podejmie takiego ryzyka! Doktorze, dopóki kapitan jestniezdolny do pracy, ja jestem dowódc¹ „Campari”.przynajmniej nominalnie -doda³em gorzko.- Absolutnie zabraniam panu przyjmowaæ na siebie tak powa¿n¹odpowiedzialnoœæ za operowanie w tak niesprzyjaj¹cych warunkach.PannoBeresford, jest pani œwiadkiem.- Có¿, John - powiedzia³ Marston ciê¿ko.- Mo¿e masz racjê.- Nagle odm³odnia³o piêæ lat.- Rzeczywiœcie, masz chyba racjê.Jednak poczucie obowi¹zku.- Przynosi panu zaszczyt, doktorze.Ale niech pan pomyœli o tych wszystkichludziach, którzy nosz¹ w piersiach kule jeszcze z czasów drugiej wojnyœwiatowej, a wci¹¿ siê dobrze trzymaj¹.- W rzeczy samej, w rzeczy samej.- Dawno ju¿ nie widzia³em takiej ulgi naczyjejœ twarzy.- Pozwolimy dzia³aæ naturze, co?- Kapitan Bullen jest silny jak byk.- Stary mia³ teraz przynajmniej jak¹œszansê.Czu³em siê, jakbym w³aœnie uratowa³ komuœ ¿ycie.- Mia³ pan racjê,doktorze - rzek³em s³abo.- Chyba za du¿o mówi³em.Móg³bym dostaæ trochê wody?- Oczywiœcie, mój ch³opcze, oczywiœcie.- Przyniós³ mi szklankê, patrzy³, jakpijê, po czym spyta³: - Lepiej?- Dziêkujê.- Mój g³os by³ bardzo s³aby.Poruszy³em kilka razy wargami, jakbymchcia³ coœ powiedzieæ, ale nie wyda³em g³osu.Zaalarmowany Marston przytkn¹³ucho do moich ust, staraj¹c siê zrozumieæ, co do niego mówiê, a ja szepn¹³em,powoli i wyraŸnie: - Nie mam strzaskanego uda, ale niech pan udaje, ¿e takjest.Zerkn¹³ na mnie ze zdziwieniem, otworzy³ usta, jakby chcia³ coœ powiedzieæ,lecz zaraz je zamkn¹³.Skin¹³ lekko g³ow¹ i zapyta³:- Mogê zaczynaæ?Zacz¹³.Pomaga³a mu Susan Beresford.Moja noga przedstawia³a straszny widok,ale wygl¹da³a gorzej ni¿ powinna by³a wygl¹daæ.Jedna kula przeszy³a mi nogê nawylot, lecz dwie inne zada³y mi od wewnêtrznej strony poszarpane, powierzchowneciêcia, i z nich to wyp³ywa³a wiêkszoœæ krwi.W trakcie pracy doktor Marston,na u¿ytek stra¿nika, na bie¿¹co komentowa³ ciê¿ki stan i rozmiary moich ran, igdybym nie wiedzia³, ¿e k³amie jak z nut, to chyba rzeczywiœcie bym siê poczu³powa¿nie chory.Z pewnoœci¹ przekona³ stra¿nika.Gdy oczyœci³ i obanda¿owa³moje rany, co znios³em ze stoickim hartem ducha tylko dlatego, ¿e nie chcia³emwyæ w obecnoœci Susan Beresford, za³o¿y³ mi na nogê ³ubki i tak¿e jezabanda¿owa³.Nastêpnie u³o¿y³ moj¹ nogê na stosie poduszek, wszed³ doambulatorium i ukaza³ siê po chwili, nios¹c dwa ko³a od wyci¹gu, drut zprzymocowanym na koñcu ciê¿arkiem i skórzany rzemyk.Rzemyk przywi¹za³ do mojejlewej kostki.- A to po co? - spyta³em ostro.- Niech pan pamiêta, ¿e to ja jestem lekarzem - rzuci³ krótko.Jego lewapowieka opad³a w powolnym mrugniêciu.- Wyci¹g, panie Carter.Chce pan chodziæprzez ca³e ¿ycie z jedn¹ nog¹ krótsz¹?- Przepraszam - mrukn¹³em.Chyba jednak trochê nie docenia³em starego Marstona.Nic nigdy nie spowoduje zmiany mojej opinii o nim jako o lekarzu, ale w innychsprawach by³ doœæ bystry - pierwsze, o co by zapyta³ Carreras, to dlaczegocz³owiek ze z³aman¹ nog¹ nie le¿y na wyci¹gu.Marston wkrêci³ dwa haki w otworyw suficie, przeci¹gn¹³ przez nie drut, przymocowa³ do niego z jednej stronyciê¿arek, a z drugiej rzemyk.To nawet nie by³o specjalnie niewygodne.Nastêpnie wzi¹³ odciêt¹ nogawkê moich spodni, szybko sprawdzi³, czy stra¿nik nanas patrzy, skropi³ j¹ nieco wod¹ i nawin¹³ ni¹ moje banda¿e.Musia³emprzyznaæ, ¿e rzadko kiedy widywa³em równie przekonywaj¹cy widok - pacjenta takca³kowicie, radykalnie unieruchomionego.Skoñczy³ akurat na czas.W³aœnie zbiera³ siê do wyjœcia wraz z Susan Beresford,kiedy otworzy³y siê drzwi i wszed³ Tony Carreras.Powoli, z namys³em, popatrzy³na Bullena, MacDonalda i na mnie - to nie by³ cz³owiek, który móg³ coœprzeoczyæ - i podszed³ do mojego ³Ã³¿ka.- Dobry wieczór, Carter - odezwa³ siê uprzejmie.- Jak pan siê czuje?- A gdzie jest twój ojciec morderca? - spyta³em.- Ojciec morderca? Jest pan dla niego niesprawiedliwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL