[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie dzwonił Philip.Miss Apple Junction i jej elegancka matka są na pierwszej stronie.Kto dotarł do tego zdjęcia? Kto?Toby ścisnął słuchawkę.Pat Traymore była w Apple Junction.Jeremy Saunders do niej dzwonił.– Jeśli ktoś chce cię wykończyć, zrobię z niego miazgę.Pat wróciła do domu przed wpół do czwartej.Miała wielką ochotę na godzinną drzemkę.Czuła tępy, przejmujący ból w nodze już w czasie jazdy z Richmondu.To efekt wczorajszego stania i wspinania się przy wieszaniu obrazów.Zaledwie weszła do domu, zadzwonił telefon.Była to Lila Thatcher.– Tak się cieszę, że cię złapałam, Pat.Czekałam na ciebie.Czy masz wolny wieczór?– Prawdę mówiąc.– Zaskoczona znienacka, nie potrafiłam wymyślić żadnej rozsądnej wymówki.Nie tak łatwo kłamać przed medium, pomyślała.Lila przerwała jej:– Nie trać czasu.Pan ambasador zaprasza gości na coroczną kolację wigilijną, więc zadzwoniłam i powiedziałam mu, że chciałabym cię przyprowadzić.W końcu jesteś teraz jedną z jego sąsiadek.Odrzekł, że będzie mu bardzo miło.Osiemdziesięcioletni emerytowany ambasador był chyba najbardziej dystyngowanym, sędziwym mężem stanu w okręgu.Niewielu światowych przywódców ominęło jego dom podczas wizyty w Waszyngtonie.– Bardzo chętnie przyjdę – odpowiedziała ciepło Pat.– Dziękuję, że pani o mnie pomyślała.Po skończonej rozmowie poszła do sypialni.Goście ambasadora z pewnością będą świetnie ubrani.Postanowiła włożyć czarną, aksamitną garsonkę z jasną wypustką wokół mankietów.Miała jeszcze czas na piętnastominutową gorącą kąpiel i na drzemkę.Gdy weszła do wanny, zauważyła, że w rogu odkleja się delikatna beżowa tapeta.Pod spodem widać było porcelanowe kafelki niebieskiego koloru.Pat oderwała kawałek wierzchniej warstwy papieru.Właśnie to zapamiętała – piękny fiolet i błękitną porcelanę.A pościel na łóżku była uszyta z atłasu, pikowana, w kolorze kości słoniowej, pomyślała, na podłodze zaś mieliśmy niebieski dywan.Machinalnie wytarła się i włożyła włochaty szlafrok.W sypialni było zimno; wypełniały ją cienie późnego popołudnia.Zanim ułożyła się do snu, na wszelki wypadek nastawiła budzik na czwartą trzydzieści.Zdenerwowane głosy.koce naciągnięte na głowę.okropny hałas.znowu to samo.jej bose stopy cichutko stąpają po schodach.Obudził ją natarczywy dzwonek budzika.Potarła czoło, aby przywołać mglisty sen.Czy to tamte kafelki wywołały jakieś wspomnienia? O Boże, gdyby nie nastawiła budzika!Ale to się zbliża, pomyślała.Prawda przybliża się za każdym razem.Powoli wstała i podeszła do toaletki.Twarz miała napiętą i bladą.Odwróciła się szybko na jakiś skrzypiący odgłos z holu, trzymając ręce przy gardle.Ale był to, oczywiście, tylko dźwięk osiadającego budynku.O piątej Lila Thatcher zadzwoniła do drzwi.Wyglądała jak z obrazka: dobra wróżka z zaróżowionymi policzkami i siwymi włosami.Pięknie prezentowała się w futrze z norek, które otulało ją jak jesienna mgiełka; do szerokiego kołnierza przypięła świąteczną gałązkę.– Czy mamy jeszcze czas na szklaneczkę sherry? – zapytała Pat.– Chyba tak.– Lila zerknęła w holu na delikatny stolik z kararyjskiego marmuru i pasujące do niego lustro w marmurowej oprawie.– Zawsze lubiłam te drobiazgi.Cieszę się, że znowu je widzę.– Wie pani, że też tak sobie pomyślałam poprzedniej nocy.Pat postawiła na barku karafkę z sherry i położyła tacę z ciasteczkami.Lila zatrzymała się w drzwiach salonu.– Tak.Odwaliłaś kawał dobrej roboty.Oczywiście, minęło już wiele lat, ale chyba rzeczywiście tak to wyglądało.Pamiętam wszystko: wspaniały dywan i tę kanapę.Nawet obrazy – powiedziała półgłosem.– Nie wyobrażasz sobie, jak jestem przejęta.Pat, czy jesteś pewna, że dobrze robisz?Usiadły.Pat nalała sherry.– Nie wiem, czy dobrze.Ale na pewno wiem, że muszę to zrobić.– Co pamiętasz?– Okruchy.Fragmenty.Nic, co tworzyłoby jakąś całość.– Dzwoniłam do szpitala i dowiadywałam się o ciebie.Byłaś nieprzytomna przez wiele miesięcy.Kiedy zostałaś zabrana, dano nam do zrozumienia, że nawet jeśli z tego wyjdziesz, to zostaniesz kaleką na całe życie.A potem pojawił się nekrolog.– Veronica.siostra mojej matki i jej mąż adoptowali mnie.Moja babcia nie chciała, żeby tamten skandal wlókł się za mną czy za nimi.– I dlatego zmienili ci także imię?– Nazywam się Patricia Kerry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL