[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle że tym razem ja byłam tu pierwsza.Pomyślał, że ona przynajmniej mu się nie narzuca, próbując wygrać jakiś konkurs, który wymyśliły młode damy.- Zechce mi pani towarzyszyć? - spytał.Przez chwilę myślał, że odmówi, i nawet się ucieszył.Czemu, do diabła, miałby pragnąć towarzystwa kobiety, która w ogóle nie powinna być tu zaproszona? Ona jednak spojrzała na swój list, złożyła go, schowała do kieszeni i wstała.- Tak, chętnie się przejdę - odparła.Z tego też się ucieszył.Miał wrażenie, że minęły wieki, od kiedy jakaś kobieta rozpalała w nim krew.Rose nie żyła od sześciu miesięcy.Nieustannie zdumiewało go, jak bardzo odczuł jej stratę.Zawsze uważał ich związek raczej za układ korzystny dla obu stron niż za romans oparty na wzajemnym przywiązaniu.Christine Derrick niewątpliwie rozpalała w nim krew.Wyraźniej niż dotąd widział liście na gałęziach nad głową, prześwitujące między nimi błękitne niebo, plamy słońca i cienia kładące się na trawiastej alei.Czuł upał letniego dnia, lekki wiatr na twarzy, zapach świeżej trawy.Słyszał śpiew niewidocznych wśród gałęzi ptaków.Ruszyła aleją u jego boku.Rondo kapelusza zasłaniało jej twarz.Przypomniał sobie, że tam nad jeziorem nie miała go na głowie.- Czy przejażdżka była przyjemna? - spytała.- Mniemam, że pan się urodził w siodle.- To by było dosyć trudne dla mojej matki - odparł i zauważył, że zerknęła na niego z figlarnym uśmiechem.- Ale tak, dziękuję, przejażdżka była bardzo przyjemna.Nigdy nie widział sensu w jeżdżeniu konno tylko dla przyjemności, choć jego bracia i siostry robili to często, o ile to, co wyprawiali, można nazwać jazdą.Najczęściej galopowali na złamanie karku, przeskakując przeszkody, które pojawiły się na drodze.- Teraz pana kolej - odezwała się po kilku chwilach.- Na co? - spytał.- Zadałam pytanie, pan na nie odpowiedział - stwierdziła.- Mógł pan rozwinąć temat i przez kilka minut opisywać przejażdżkę, jej cel i ciekawe rozmowy, jakie prowadził pan z resztą towarzystwa.Ale pan powiedział krótko i bez żadnych szczegółów.Teraz więc pańska kolej, by podtrzymać konwersację.Śmiała się z niego, czego nikt nigdy wcześniej nie robił.Czuł się dziwnie zaintrygowany, że ona się odważyła.- Czy pani list był ciekawy? - zagaił.Roześmiała się głośno, szczerze rozbawiona.- Brawo! - zawołała.- To list od mojej siostry Eleanor.Pisze do mnie, choć dzielą nas raptem trzy kilometry.Eleanor uwielbia pisać listy, często bardzo zabawne.Dwa dni po moim wyjeździe zastąpiła mnie na lekcji geografii w szkole we wsi.Zastanawia się, jak mi się udaje nauczyć te dzieci czegokolwiek, skoro zadają tyle pytań na rozmaite tematy zupełnie niezwiązane z lekcją.To taka ich sztuczka.Dzieci są bardzo sprytne i wykorzystają każdy sposób, by pognębić niezorientowanego nowicjusza.Po powrocie dam im porządną burę, a wtedy one zrobią niewinne minki, aż w końcu zacznę się śmiać.Potem z kolei one zaczną się śmiać i biedna Eleanor nigdy nie zostanie pomszczona.- Pani uczy w szkole - rzucił niezobowiązująco.Spojrzała na niego.- Pomagam - odparła.- Muszę przecież mieć jakieś zajęcie, żeby nie umrzeć z nudów.- Zastanawiam się, dlaczego po śmierci męża nie została pani w domu Elricka - rzekł.- Pozostałaby pani w środowisku, do którego zdążyła się przyzwyczaić i gdzie czekałoby ją znacznie więcej rozrywek niż na wsi.- A będąc na utrzymaniu Elricka, mogłaby kupić sobie nowe stroje, dodał w duchu.- O tak, z pewnością - zgodziła się, ale nie rozwinęła tematu.Nie pierwszy raz unikała rozmowy o swoim małżeństwie i wszystkim, co się z nim wiązało.Książę zauważył, że Elrickowie trzymają się od niej z dala.Być może nie lubili Christine.Pewnie nie zaakceptowali małżeństwa Derricka i nie przyjęli jej ochoczo na łono rodziny.Nic w tym dziwnego.- Mogłabym dalej opowiadać o liście siostry, ale nie chciałabym zdominować konwersacji - powiedziała po krótkiej przerwie.- Czy spędza pan lato, jeżdżąc od domu do domu w poszukiwaniu rozrywek? Wiem, że tak się postępuje w towarzystwie.Oscar i ja też tak robiliśmy.- To pierwsza od lat impreza towarzyska, w której uczestniczę - odparł.- Lato spędzam zwykle w Lindsey Hall.Czasami jeżdżę po kraju, wizytując moje majątki.- Chyba dziwnie jest być bardzo bogatym - rzuciła.Uniósł brwi, zdziwiony tym komentarzem.Osoby dobrze wychowane nie rozmawiały o pieniądzach.Dziwnie byłoby nie być bogatym.Ona najwyraźniej była biedna.Dziwnie jest być biednym.- Mam nadzieję, że to nie było pytanie - powiedział.- Nie - zaśmiała się uroczo.- Przepraszam pana.To nie była uwaga w dobrym tonie, prawda? Czyż ta aleja nie jest czarująca? W ogóle cały park jest przepiękny.Zapytałam kiedyś Bertiego, gdy jeszcze byłam mężatką, dlaczego nie otworzy parku, żeby ludzie z wioski mogli tu przychodzić na spacery, choćby wtedy, gdy oni przebywają w mieście.Ale Bartie tylko wymamrotał coś pod nosem, zaśmiał się po swojemu i spojrzał na mnie, jakbym powiedziała świetny dowcip, który nie wymaga komentarza.Czy w Lindsey Hall jest duży park? A w innych pana posiadłościach?- Niemal we wszystkich.- I otwiera je pan dla publiczności?- A czy pani otwiera dla publiczności swój ogród? - odpowiedział pytaniem.Znów spojrzała na niego.- To co innego - odparła.- Czyżby? - Drażniło go takie nastawienie.- Ogród czy park to teren prywatny, miejsce, gdzie można czuć się swobodnie.W zasadzie nie ma różnicy między pani ogrodem a moim parkiem.- Poza ich wielkością - rzuciła.- Tak - mruknął.Nie znosił ludzi, którzy zmuszali go, by bronił swojej racji.- Chyba musimy się zgodzić, że każde z nas pozostanie przy swoim zdaniu - powiedziała.- Inaczej nasza rozmowa skończy się walką na pięści.Ja chyba gorzej bym na tym wyszła.To znów kwestia wielkości.Kpiła z niego, być może z siebie również.Ale przynajmniej nie dyskutowała zaciekle, posuwając się do obrażania rozmówcy, zwłaszcza gdy chodziło o przywileje arystokracji i niesprawiedliwość społeczną.Wszystkie posiadłości Wulfrica, z wyjątkiem Lindsey Hall, były otwarte dla każdego gościa, który zastukał do drzwi i poprosił ochmistrzynię o pozwolenie na zwiedzanie.Taki zwyczaj praktykowała większość właścicieli ziemskich.Światło i cień kładły się na jej postaci, gdy szli aleją.Znów zwrócił uwagę na jej ponętne kształty.Miała figurę dojrzałej kobiety.Próbował sprecyzować, dlaczego wydaje mu się pociągająca.Znał wiele kobiet ładniejszych i bardziej szykownych od niej, nawet w gronie zaproszonych tutaj dam.Opalenizna i piegi uniemożliwiały nazwanie jej prawdziwą pięknością.Włosy miała krótkie i często rozwichrzone.Ale była w niej energia i witalność, które zauważył już na samym początku.Wyczuwało się w niej ciepło i radość.Gdy była ożywiona - co zdarzało się nader często - to jakby zapalało się w niej światło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL