[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Austin pokręcił z niedowierzaniem głową.Nie mógł zrozumieć, dlaczego przez tyle lat przyjaźnił się z tym na-r dętym hipokrytą.Teraz, patrząc na jego twarz, na to spojrzenie przekonane bezwzględnie o wyższości własnych racji, miał ochotę go upokorzyć, zawstydzić, speszyć.Chciał mu powiedzieć, że kochał się z jego córką całkiem niedawno.Ciekawe jaką James wtedy zrobiłby minę? Powstrzymał się przed tym.Nie, wcale nie dlatego, że był przyzwoitym człowiekiem.Wcale się za takiego nie uważał.Uznał po prostu, że to, co było między nim” i Cassie, nie powinno obchodzić Jamesa.Najważniejszy był zresztą dla niego syn.Jego syn, Tyler.- To co? - James przerwał milczenie.- Zrobisz to w imię starej przyjaźni?- Znasz drogę do drzwi, James? Pastor pokraśniał z gniewu.- Nigdy ci nie wybaczę, jeśli nie spełnisz mojego życzenia.- Mam gdzieś twoje życzenia, James.Nie obchodzi mnie też, czy mi wybaczysz.To ja byłem oszukiwany przez te wszystkie lata.To ona zabrała mi syna, do diabła, a nie ja jej!- Cóż, wiedziałem, że tracę czas, przychodząc do ciebie z przyjacielską prośbą.- Wciąż jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz.Nie zapomnę, jak wiele ci zawdzięczam.Ale nie możesz wtrącać się w moje życie - powiedział Austin, tłumiąc w sobie złość.- A teraz idź już, proszę.- Pamiętaj.Trzymaj się od niej z daleka.- Do widzenia.James wziął głęboki oddech, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami.Austin zaklął głośno, a kiedy trochę ochłonął, włożył buty i wyszedł z domu.Godzinę później był na farmie, jednak nie poczuł się z tego powodu ani odrobinę lepiej.Dopiero teraz zrozumiał, że musi jak najszybciej zrobić to, co powinien był zrobić już tydzień wcześniej - spotkać się z Cassie.Owszem, zależało mu przede wszystkim na Tylerze, ale nie mógł ukryć, że i ona dla niego się liczy.I to bardzo.Postanowił doprowadzić do spotkania jak najprędzej, choćby teraz, i nie zastanawiając się dłużej, wybiegł do zaparkowanego na podwórzu samochodu.Nie zdążył jednak przebiec pięciu metrów, gdy stanął jak wryty.Przed domem stała Cassie.- Wybierasz się gdzieś? - spytała nieśmiało.- Tak.Spotkać się z tobą.- Po co?- A ty po co tu przyjechałaś?Przechyliła lekko głowę, nie spuszczając z niego wzroku.- Spotkać się z tobą - odparła.- Po co?- Chcę porozmawiać.Austin potarł dłonią spocony kark.- No proszę - uśmiechnął się kwaśno.- Wieczór pełen niespodzianek.Najpierw złożył mi wizytę twój ojciec, teraz ty.- Chyba nie muszę pytać, czego chciał.- A czy obchodzi cię jego zdanie?- Nie.Wciągnął głęboko powietrze i odetchnął nim powoli.Czy mógł oczekiwać od Cassie czegoś więcej niż tylko rozmowy? Gdy stała tu przed nim, patrząc mu głęboko w oczy, był pewien, że tak.Był pewien, że dojrzał w nich miłość.Więc dlaczego stał w miejscu jak idiota? Czy przestraszył się, że to tylko sen, że Cassie i jej miłość są jedynie wytworem jego wyobraźni?- Cassie.- odezwał się głosem, który wydał mu się dziwnie obcy.- Tak?- Czy nie mylę się, kiedy patrzę ci w oczy? Uśmiechnęła się.- Jeśli widzisz w nich miłość, to nie.Serce podskoczyło mu w piersi i zaczęło bić radośnie.- W takim razie.chodź do mnie, Cassie.Nie musiał jej dwa razy powtarzać.Cassie rzuciła mu się w ramiona, a potem całowali się jak szalem, upojeni własnym szczęściem i własną miłością.W końcu Austin postawił ją na ziemi i spojrzał jej prosto w oczy.- Zawsze będę cię kochał - wyszeptał.- Ja ciebie też - odpowiedziała ze łzami w oczach.Wziął ją bez słowa na ręce i zaniósł do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.EPILOGSześć miesięcy później.- Chyba nigdy nie będę miał cię dosyć.- Mam nadzieję - westchnęła Cassie, czując, jak Austin delikatnie całuje jej pierś.Na farmie świtało.Zapowiadał się wyjątkowo mroźny dzień.Leżeli przytuleni do siebie, kołdra była odrzucona na bok - ogrzewał ich żar kominka.Jednak nawet bez kominka Cassie było gorąco za każdym razem, kiedy Austin pojawiał się obok niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL