[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.D³ugo zastanawia³em siê, czy nie zostawiæ ich dalekiemu kuzynowi ze strony matki, choæ on mieszka w Irlandii i widzia³em go zaledwie dwa czy trzy razy w ¿yciu.Zawsze zamierza³em zostawiæ znaczn¹czêœæ fortuny mojej siostrzenicy, Rachel, poniewa¿ jest moj¹ najbli¿sz¹krewn¹.Podczas minionych kilku tygodni pozna³em j¹ bli¿ej i mocnopokocha³em.Pozna³em te¿ jej mê¿a, sir Jonathana Smitha, rozs¹dnego, godnego zaufania cz³owieka, najwyraŸniej g³êboko przywi¹zanegodo ziemi.Poczyni³em kroki, by jutro zmieniæ mój testament.Gdy mój¿ywot dobiegnie koñca, wszystkie moje dobra odziedziczy Rachel.Nie s³ysza³a o¿ywionego gwaru i oklasków, które rozleg³y siê po tej przemowie.Zaszumia³o jej w uszach, poczu³a ch³Ã³d na twarzy, gdy ca³a krew odp³ynê³a jej zg³owy.Uœwiadomi³a sobie, ¿e za chwilê zemdleje.Pochyli³a g³owê i zakry³atwarz rêkami.Jonathan po³o¿y³ jej na szyi ch³odn¹ d³oñ.Odetchnê³a g³êbokokilka razy.Gdy unios³a g³owê, wuj sta³ ko³o niej.Wsta³a i uœcisnê³a go w milczeniu.Goœcie zaszemrali z aprobat¹ i znów zaczêli klaskaæ.Rachel, to mi sprawi ogromn¹ radoœæ - powiedzia³.Odsun¹³ j¹ nieco od siebie iuœmiechn¹³ siê do niej rozpromieniony.- Bêdê najszczêœliwszym z ludzi.Nie chcê, ¿ebyœ u.u.umar³.-Jêknê³a.Objê³a go za szyjê i ukry³a twarz najego ramieniu.Nagle sama zapragnê³a umrzeæ.Tak po prostu umrzeæ.PóŸniej nie by³a w stanie poj¹æ, jak uda³o siê jej przetrwaæ resztê wieczoru.Uœmiecha³a siê, rozmawia³a i œmia³a z goœæmi, omijaj¹c z daleka znajome osoby.Skupi³a siê na tym, by wygl¹daæ na rozpromienion¹ m³od¹ ma³¿onkê.Nie bezpowodzenia.Dziêki Bogu.W ogólnym zamieszaniu, które nast¹pi³o po odjeŸdzie goœci, Rachel uciek³a izamknê³a siê w swojej sypialni.Zapomnia³a jednak o tym jak bezceremonialnepotrafi¹ byæ jej przyjació³ki.Ju¿ po kilku minutach st³oczy³y siê w jejgotowalni.Bridget, Flossie, Geraldine i Phyllis.A tak¿e sier¿ant Strickland,który stan¹³ w przejœciu do gotowalni Jonathana, z rêkami skrzy¿owanymi napiersi.No, Rache, teraz naprawdê znalaz³aœ siê w opa³ach - odezwa³a siê Geraldine.Dowiedzieliœmy siê o wszystkim dopiero przed chwil¹, bo wyszliœmy na dwór -powiedzia³ sier¿ant i siê zaczerwieni³.- Znaczy siê Geraldine i ja.Poszliœmypopatrzeæ na konie.Will, przecie¿ myœmy tañczyli - sprostowa³a Geraldine.- I siê ca³owaliœmy.Apotem wróciliœmy do domu i Phyll nam powiedzia³a.Kochanie, chyba lepiej bêdzie, jeœli st¹d wyjedziemy - odezwa³a siê Bridget.Wyjedziemy? - Phyllis wydawa³a siê oszo³omiona.- Wyjedziemy, Bridge? A ktobêdzie gotowa³ panu baronowi?Przyjecha³am tu, by poprosiæ o mój spadek - powiedzia³a Rachel.-Wszystkowydawa³o siê takie proste.Mia³am udawaæ, ¿e wysz³am za m¹¿.Przyjecha³am tu zmoim domniemanym mê¿em, by przekonaæ wuja Richarda, ¿e mo¿e mi zaufaæ ipowierzyæ klejnoty matki.Rozpaczliwie pragnê³am pomóc wam w odnalezieniuNigela Crawleya i zwróciæ wam wszystko, co ukrad³.A teraz.nie mogê tegozrobiæ.Musimy.Chwileczkê, Rachel - Flossie uciszy³a j¹ gestem.- O co chodzi z tymzwracaniem? Chcia³aœ nam oddaæ to, co wzi¹³ Crawley? Przecie¿ on ciêwykorzysta³ i okrad³ tak samo jak nas.Czyœ ty oszala³a?Gdyby nie ja, nigdy byœcie go nie spotka³y - odpar³a Rachel.Rachel, kochanie, nawet by siê nam nie œni³o, by wzi¹æ od ciebie jakieœpieni¹dze.Planowa³yœmy tylko po¿yczkê na pokrycie kosztów podró¿y, któr¹zreszt¹ byœmy ci wkrótce odda³y.Œwiêta racja - oznajmi³a Geraldine, bior¹c siê pod boki.- W g³owie ci siêpomiesza³o? Przecie¿ to nie ty nas okrad³aœ.190191Phyllis podbieg³a do Rachel i mocno j¹ uœcisnê³a.Rachel, to cudownie, ¿e o nas pomyœla³aœ - zawo³a³a.- Wiesz, ¿e ju¿ od dawnanikt nie zrobi³ dla nas nic dobrego? Pobyt tutaj, w Chesbury Park, jestwspania³y.Jeszcze nigdy w ¿yciu nie by³am tak szczêœliwa.Zdaje siê, ¿e nietylko ja.Tobie zawdziêczamy te cudowne wakacje.Nie czyñ wiêc sobie z naszegopowodu ¿adnych wyrzutów.I tak masz ju¿ doœæ zmartwieñ.I to nie byle jakich - westchnê³a Geraldine.Panienko, nie prosi³a mnie pani o radê i nie moja to rzecz siê wtr¹caæ, bojestem przecie¿ tylko lokajem bez oka, a i to nie najlepszym - odezwa³ siêsier¿ant Strickland.- Ale powinniœcie pañstwo.i pan te¿, sir, choæ chowasiê pan w swojej sypialni, zamiast stawiæ tu czo³o sytuacji, powinniœcie siênaprawdê pobraæ i bêdzie po k³opotach.Jakie by to by³o romantyczne - westchnê³a Phyllis.- Masz absolutn¹ racjê,Will.Nie - odpar³a stanowczo Rachel.- To nie jest ¿adne rozwi¹zanie.Zamierzamwszystko wkrótce wyjaœniæ, a potem pomyœlê, jak sobie dalej u³o¿yæ ¿ycie.Ostatnia rzecz, której pragnê, to ma³¿eñstwo z przymusu.Jonathanowi te¿ toniepotrzebne.Ju¿ ja coœ wymyœlê.Ale co? Chyba tylko Bóg jeden wie.Wuj Richard wydawa³ siê dzisiaj takiszczêœliwy.Nie wiedzia³a, ¿e maj¹tek nie podlega majoratowi.Nawet siê nadtym nie zastanawia³a.Geraldine, Phyllis, Bridget i Flossie mia³y jeszcze mnóstwo pomys³Ã³w, aleRachel ju¿ ich nie s³ucha³a.Sier¿ant Strickland wycofa³ siê do gotowalniJonathana.W koñcu wszystkie cztery przyjació³ki uœcisnê³y Rachel i mówi¹cjedna przez drug¹, ruszy³y do swoich pokoi.Geraldine przypomnia³a sobie, ¿ejest pokojówk¹ Rachel.Wróci³a wiêc, by pomóc jej siê rozebraæ i wyszczotkowaæjej w³osy.Up³ynê³a niemal wiecznoœæ, zanim Rachel wreszcie zosta³a sama i mog³a skuliæsiê na ³Ã³¿ku, naci¹gaj¹c ko³drê na g³owê.19MMinê³a godzina od chwili, gdy sier¿ant Strickland, nie powiedziawszy anis³owa, wycofa³ siê do swojego pokoju.Alleyne sta³ przy oknieswej sypialni i patrzy³ na park w œwietle ksiê¿yca.Zastanawia³ siê, czy Rachelrównie¿ nie œpi.Rozwa¿a³, czy nie powinien pójœæ jutro rano do Westona bez wiedzy Rachel.Doszed³ do wniosku, ¿e chyba jednak nie.Wyrz¹dzi³ jej ju¿ dostateczn¹ krzywdê.Nie wolno mu odbieraæ jej swobody decyzji, jak zakoñczyæ tê sprawê.AnajwyraŸniej sama chcia³a siê z ni¹ uporaæ.Raczej wyczu³ ni¿ us³ysza³ poruszenie za sob¹.Odwróci³ g³owê i zobaczy³ Rachelstoj¹c¹ na progu gotowalni.By³o ciemno, nie pali³a siê ¿adna œwieca, jednakoczy na tyle przyzwyczai³y mu siê do ciemnoœci, ¿e widzia³ j¹ wyraŸnie.Mia³ana sobie tê sam¹ bia³¹ nocn¹ koszulê, co tamtego wieczoru, gdy przyszed³ dojej sypialni.Rozpuœci³a w³osy.Myœla³am, ¿e ju¿ œpisz - powiedzia³a.Nie.Aha.Sta³a w milczeniu, najwyraŸniej nie wiedz¹c, co powiedzieæ.- WejdŸ - rzuci³.Podesz³a szybko i zatrzyma³a siê o krok od niego.Chcê, ¿ebyœ jutro rano wyjecha³ - powiedzia³a.Tak? - zdziwi³ siê.Tak - potwierdzi³a.- Opowiem wszystko wujowi.Nie mogê pozwoliæ, by zmieni³testament na moj¹ korzyœæ, prawda? Ale on bêdzie wini³ nie tylko mnie, leczrównie¿ i ciebie.Oskar¿y ciê, ¿e zniszczy³eœ moj¹ reputacjê i za¿¹da, byœ siêze mn¹ o¿eni³.Oczywiœcie, jeœli wczeœniej nie ka¿e nam obojgu po prostuwynieœæ siê z jego maj¹tku.Muszê byæ przygotowana na ka¿d¹ ewentualnoœæ.Jonathanie, nie pozwolê, ¿eby zmuszano ciê do ma³¿eñstwa ze mn¹.To i tak niemo¿liwe - odpar³.- Rozmawialiœmy ju¿ o tym, pamiêtasz? Dopóki niewiem, kim jestem, dopóki nie dowiem siê, czy jestem ju¿ ¿onaty, czy nie, niemogê siê o¿eniæ ani nawet obiecaæ, ¿e siê z tob¹ o¿eniê.Ale kiedyœ wreszcie siê tego dowiesz - powiedzia³a Rachel.-1 mo¿e oka¿e siê,¿e jesteœ kawalerem.Nie pozwolê, by ktokolwiek zmusi³ ciê do ma³¿eñstwa zemn¹.To by³oby nie w porz¹dku.Zaanga¿owa³eœ siê w tê maskaradê dla mnie.Oniczym wiêcej poza udawaniem nie by³o mowy.Zreszt¹, nie chcê zostaæ twoj¹¿on¹.Zapewne nigdy nie wyjdê za m¹¿.Zdecydujê siê na ma³¿eñstwo, tylkoje¿eli spotkam mi³oœæ19213 - Szczypta grzechu193przyjecha³a i poczu³a siê jak w domu.I doczeka³em siê.Jesteœ tu i w dodatkujesteœ szczêœliwa.Szczêœliwa ze swoim mê¿em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL