[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie użalała się nad sobą.Leżąc teraz na wznak, nieruchomo, dawała upust łzom, które spływały jej po policzkach i kapały na poduszkę.„Należysz do mnie, Anno.Należysz do mnie”.Nie miał na myśli tego, co chciała.Miał na myśli posiadanie - dokładnie to.Jakżeż ona tęskniła do jego miłości, jak ciężko i boleśnie przeżywała jej brak.Leżała z zamkniętymi oczami.Bez niego znowu ogarnął ją lęk.Czuła na sobie czyjś wzrok.Przecież to niemożliwe.W jej pokoju nie miałby gdzie się ukryć.A jeśli podniesie się z łóżka i stanie przy oknie, tak jak przedtem, za każdym drzewem dopatrywać się będzie śledzącego ją człowieka.Bała się wstać z łóżka.Zastanawiała się, ile też czasu upłynie, zanim znowu otrzyma list z żądaniem pieniędzy albo czegoś jeszcze.Na jak długo „wypożyczył” ją Luke’owi? Do czasu narodzin dziecka? Czy potem pójdzie za nim potulnie? Czy może będzie walczyć?„Będę bronił wszystkiego, co do mnie należy.nawet ryzykując życie, jeśli zajdzie taka potrzeba.Należysz do mnie, Anno”.Co by się stało, gdyby zwierzyła się Luke’owi? Gdyby wyznała mu całą prawdę? Lecz nie była tak naiwna, by wierzyć, że namiętność, jaką Luke do niej żywił, czy ochrona, którą jej, jako swojej własności, zapewniał, świadczą o tym, że darzy ją miłością.Musiałby ją szczerze kochać, by jej nie potępić.Bo nawet w takim wypadku.Lecz Luke nie był zdolny do miłości.Przed laty zabił całą miłość, jaką miał w sercu.Ponadto nie byłby w stanie jej ochronić.„Będę bronił wszystkiego, co do mnie należy.nawet ryzykując życie, jeśli zajdzie taka potrzeba”.Wizyta u Wilkesów odbyła się jednak.Panie z Bowden Abbey spóźniły się pół godziny.Poczekano na nie z herbatą.Księżna matka po stokroć przepraszała za nieobecność księcia i księżnej, którzy, co całkiem zrozumiałe, mieli być honorowymi gośćmi.Tłumaczyła, że jej synowa była niedysponowana, rzecz oczywista w jej stanie.Ale jak tu wytłumaczyć nieobecność syna? Że doglądał chorej żony? Takie usprawiedliwienie stanowiłoby powód do obrazy.Luke, zacisnąwszy usta, wysłuchiwał tyrady matki.Był to pierwszy konflikt od jego powrotu do domu.- Zatem pominęłam tę sprawę milczeniem - rzekła lodowatym tonem, gdy rodzina przed kolacją zebrała się w salonie.Brakowało tylko Anny, która znowu się spóźniała.- Pomyślałam - ciągnęła - że lepiej niech każdy sam wyciągnie z tego wnioski.Byłam i jestem tym urażona, Lucas.Bardzo.Niechaj sobie mówi, myślał Luke.Czuł jednak, że narasta w nim już nie rozdrażnienie, ale zimna wściekłość.Jak ona śmie?! Jak ona śmie potępiać Annę? Lecz dawno minęły już czasy, gdy nie potrafił nad sobą zapanować i przy lada okazji wybuchał gniewem.- Madame.- Obdarzył matkę jednym ze swoich najzimniejszych spojrzeń.- Dzisiejszego popołudnia moja żona potrzebowała mnie.Oto jedyny argument, jaki przedstawiam tobie i innym.Posługując się nim, wysłałem przed godziną list do Wilkesów.Paryscy znajomi Luke’a wyczytaliby wiele z jego twarzy i głosu.Kierując się rozsądkiem, zachowaliby umiar w dalszych słowach.- Anna jest w poważnym stanie - ciągnęła księżna matka z wielce surową miną - i niewątpliwie w ciągu następnych dziesięciu lat ów stan będzie się powtarzał.To zwykła rzecz.Potrafi się nią zaopiekować pokojówka, a w razie potrzeby - lekarz.Musisz zrozumieć, Lucas, że twoja pozycja wymaga od ciebie poczucia odpowiedzialności i wypełniania obowiązków, a problemy osobiste i wyimaginowane potrzeby słabej niewiasty winieneś odsunąć na dalszy plan.I twoją żonę należałoby tego nauczyć.Przykre, że zaniedbano tego w jej wychowaniu.Reszta rodziny trwała w milczeniu - z mieszanymi uczuciami zaciekawienia i trwogi przysłuchiwała się owej wymianie zdań.Agnes z przerażeniem w oczach i rumieńcem oburzenia na policzkach wpatrywała się w Luke’a.- Proszę o wybaczenie, madame - Luke mówił cicho, lodowatym tonem - ale zachowanie mojej żony podlega tylko mojej ocenie.Wyłącznie mojej.A jeśli o mnie chodzi, to zawsze na pierwszym miejscu stawiał będę sprawy osobiste i tak rozumiem dbanie o jej potrzeby, bezpieczeństwo i samopoczucie.Nie wolno mi zapominać, że powinienem szczególnie troszczyć się o jej zdrowie.- Lucas! - Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.- Pamiętaj, jeśli łaska, że mówisz w obecności dwóch niezamężnych dam.Lecz niczego innego nie spodziewałam się po tobie.Zawsze sobie folgowałeś i w tym objawia się słabość twojego charakteru.- Madame - powiedział spokojnie - wróciłem do domu wbrew woli, aby wypełniać swoje obowiązki.Wróciłem, bo namówił mnie do tego wuj, który twierdził, że jestem tu potrzebny, a mój pobyt wraz z wami w Londynie upewnił mnie o tym.Poślubiłem Annę, bo potrzebna jest tu również księżna i potrzebni mi są synowie.Chcę, żeby było jasne, że w moim życiu ona zawsze będzie na pierwszym miejscu, przed członkami mojej lub jej rodziny i przed wszelkimi obowiązkami, jakie na mnie spoczywają.Nie będę tolerował krytyki pod jej adresem, nawet z twoich, madame, ust.Proszę to sobie zapamiętać.Przysłuchiwał się swoim słowom, jak gdyby wypowiadał je ktoś inny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL