[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety, samochód był bez tablic rejestracyjnych.- Freddy’ego Kruegera?! - powtórzył Scraggs ze zdziwieniem.- Był przebrany w taki kostium, poruczniku.Proszę pamiętać, że mamy Festiwal Księżycowy.detektywie?Od drzwi frontowych domu doleciał głośny stuk.Porucznik odwrócił się, sprawdzając źródło tego dźwięku.Tymczasem to tylko drzwi kołysały się na wietrze.- Coś jeszcze? - zapytał, krzywiąc się na widok głowy, nadzianej na kołek od wewnętrznej strony drzwi.- Tak, poruczniku, mam pewną teorię.Scraggs odwrócił się i spojrzał na Diesla Borthwicka z zaskoczeniem.Ten funkcjonariusz, który nigdy nie przejmował się pracą, powszechnie uchodził za półgłówka, dlatego jakiekolwiek opinie czy sugestie z jego strony były czymś zgoła niezwykłym.- Naprawdę? No to słucham.- Podejrzewam samobójstwo - odpowiedział Borthwick i uśmiechnął się z wyższością.- Jesteś skończony kretyn!Zniesmaczony Scraggs pomaszerował do domu.U stóp schodów prowadzących do drzwi frontowych dwaj inni mundurowi pilnowali wejścia.Żaden z nich się nie ruszył, żeby zrobić mu przejście, wobec czego porucznik roztrącił ich i przepchnął się do środka.Przeszedł przez próg, zerkając szybko na zniekształconą głowę wiszącą na kołku wieszaka.W domu zastał bałagan z poprzedniej nocy.Wszędzie krew, poprzewracane krzesła, no i tułów Mistyczne Damy na krześle przy stole, dokładnie na wprost niego.Funkcjonariusz Adam Quaid przeglądał wielką księgę w twardej oprawie, leżącą na stole.- Hej, Quaid! Co ty, kurwa, wyrabiasz? - warknął na niego.Quaid podniósł wzrok, zaskoczony, bo nie usłyszał wchodzącego porucznika.Niemal odruchowo zasalutował przełożonemu, chociaż nie było takiej konieczności.W Santa Mondega salutowanie wyszło z mody i zdarzało się właściwie wyłącznie młodszym funkcjonariuszom, kiedy przełożony przyłapał ich na jakimś niestosownym zachowaniu.- Znalazłem tę książkę na stole, poruczniku.Uważam, że stanowczo powinien pan rzucić na nią okiem - wymamrotał Quaid nerwowo.- Zostaw ją, wyjdź i zaczekaj na dalsze rozkazy na dworze - polecił Scraggs.- Kapitan już jest w drodze i wścieknie się jak cholera, jeśli przyłapie cię na przeglądaniu dowodów rzeczowych.Przykazał wyraźnie, żeby absolutnie niczego nie ruszać.- Ale, poruczniku - odparł Quaid, wskazując leżącą na stole otwartą księgę.- Naprawdę uważam, że powinien pan na to spojrzeć.- JAZDA STĄD! - ryknął Scraggs.- Zostaw tę przeklętą książkę i zaczekaj na zewnątrz!- Tak jest - bąknął policjant ze skruchą.Porucznik zmierzył Quaida wzrokiem, próbując go onieśmielić, gdy ten przygruby, obżerający się pączkami posterunkowy z zakłopotaniem mijał go w drodze do wyjścia.Nie mógł mu jednak spojrzeć w oczy, bo Quaid wpatrywał się w swoje stopy, niczym skarcony uczniak.Scraggs odprowadził go wzrokiem do drzwi, kręcąc głową, gdy mamroczący coś dureń próbował z daleka ominąć nadzianą na kołek głowę Mistycznej Damy.To co, mam nic nie robić, tylko czekać? - pomyślał Scraggs.Kapitan powinien się zjawić w ciągu 20 minut.Czy mam mu powiedzieć, że jeden z funkcjonariuszy wertował tę książkę na stole? Hmm, chyba lepiej nie.Tylko by się wkurzył.Przez pięć minut deliberował, czy gapić się na głowę Mistycznej Damy, czy na jej tułów, ale potem zaczęło go nosić - nie mógł się doczekać przyjazdu kapitana.Ciekawe, co jest w tej przeklętej książce? - pomyślał.Chyba nie stanie się nic złego, jeżeli rzucę okiem na otwarte strony, bez dotykania?Ostrożnie podszedł bokiem do stołu, przez cały czas wyglądając przez drzwi frontowe, żeby kapitan Rockwell nie przyłapał go na myszkowaniu.Dotknął biodrem krawędzi stołu i spojrzał na książkę, leżącą tak, że tekst miał do góry nogami.Coś na otwartej stronie natychmiast przykuło jego wzrok.Odwrócił się, żeby mieć lepszy widok.Czyżby to.Przecież to niemożliwe!Jednym palcem odwrócił książkę na stole o 180 stopni.I rzeczywiście, oczy go nie myliły.Właśnie zobaczył to, na co wcześniej gapił się posterunkowy Quaid.O w mordę jeża!Rozdział pięćdziesiąty piątyPeto nie do końca rozumiał, o co chodzi z tym przebieraniem się, ale Kyle przekonał go, że powinni wziąć udział w uroczystościach.Poprzedniego dnia z samego rana wypożyczyli dwa kostiumy.I chociaż nie wiedzieli, kim byli Cobra Kai, to jednak od razu spodobały im się stroje.Właściciel wypożyczalni kostiumów poinformował ich, że Cobra Kai byli gangiem mistrzów sztuk walki z filmu Karate Kid.Przebrania uszyto z szorstkiego, grubego czarnego materiału.Szerokie spodnie były bardzo wygodne, a kimona bez rękawów miały wyhaftowane na plecach wysoce artystyczne wizerunki żółtej kobry.Po raz pierwszy w życiu Kyle i Peto poczuli, co znaczy zadawać szyku wyglądem.Czekali przed wejściem do Lelka-Kufelka ze 20 minut, zanim zmuszeni byli pogodzić się z faktem, że Dante raczej się nie zjawi.Peto przyjął to z rozczarowaniem, bo serdecznie polubił młodego człowieka i uważał go za jednego z najmilszych ludzi, jakich spotkali w Santa Mondega.Wyglądało na to, że zdarzyło się jedno z dwojga: albo Dante w ogóle nie miał zamiaru się pojawić, albo też był tu wcześniej, zobaczył, że Lelek-Kufelek jest zamknięty, i pojechał gdzie indziej.Ta druga możliwość sprawiła, że Kyle i Peto postanowili spróbować szczęścia w Tapioce.Musieli się jednak pośpieszyć, bo czas naglił.Rzut oka na niebo powiedział im, że drogi Księżyca i Słońca wkrótce się zejdą.Biegnąc dziarskim krokiem ulicami w kierunku Tapioki, szybko zdali sobie sprawę, że tak na dobrą sprawę, ścigają się z Księżycem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL