[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnął się.- Dziękuję pani za zaufanie, panno Reeth, Później jeszcze porozmawiamy.Serena zdawała sobie sprawę, że ta uwaga lorda Wyndhama została uczyniona trochę na wyrost.Nie powiedziała mu przecież, jaka była prawdziwa przyczyna jej spora z ojcem, i napawało ją to niepokojem.Niepokoiła ją też perspektywa dalszego ciągu ich rozmowy, której przebieg nietrudno było przewidzieć.Z ulgą wyjechała na otwartą przestrzeń.Tętent kopyt końskich, powiew wiatru, szum drzew w oddali uspokoiły ją trochę i pozwoliły oderwać myśli od dręczących problemów.Szóstka koni pędziła po murawie, unosząc jeźdźców kołyszących się w rytm ruchów swoich wierzchowców.Serena rychło miała się przekonać, że wicehrabia dokonał właściwego wyboru, przydzielając jej szybkiego konia, który bez trudu wyprzedził dwie amazonki i zrównał się z jego kasztanem.Zauważywszy, że Wyndham wstrzymuje swego konia, by jechać obok niej, ściągnęła cugle.- Niech pan jedzie - zawołała.- Proszę się nie bać.Nie będę pędzić na złamanie karku.Wyndham skinął głową i pogalopował naprzód.Serena usłyszała za sobą pokrzykiwania, a odwróciwszy się, zobaczyła dwóch innych jeźdźców podążających ich śladem.Pozwoliła im jechać przodem, a sama zwolniła, by zaczekać na swoje towarzyszki.- Cóż, nie posądzałabym o to George’a - powiedziała Melanie.- Nie dość, że opuścił mnie Camel, to jeszcze Wyndham okazał się takim egoistą.Tego się po nim nie spodziewałam.- Och, nie mów tak.- Serena wystąpiła w obronie wicehrabiego.- Powiedziałam, żeby jechał szybciej, bo jego koń aż się rwał do galopu.Jest o wiele silniejszy niż ta delikatna kobietka.- Pogłaskała czule klacz.- A zatem nie ma o czym mówić - uznała wesoło Melanie.- Prawdę mówiąc, znudziły mi się już ciągłe instrukcje i pouczenia Camela.- Tak - zgodziła się lady Fanny.- Będzie nam o wiele lepiej bez nich.Możemy ich teraz obgadywać do woli.Serena nie miała ochoty obgadywać Wyndhama, Je się z tym nie zdradziła.Obie jej towarzyszki pękały ze śmiechu, wymieniając wszystkie wady swoich nieszczęsnych bohaterów.Myślała ze smutkiem o tym, jak niewiele mają powodów do narzekań.Zarówno John Camelford, jak i lord Horsmonden byli dżentelmenami o niezwykle miłym usposobieniu.Serena nie wątpiła, że ani jeden, ani drugi nie zadawałby się z żadnym okropnym markizem.Nie wątpiła również, że obie młode damy są w pełni usatysfakcjonowane perspektywą swego przyszłego małżeństwa.Nastrój Sereny pogorszył się na samo wspomnienie Haileombe’a.Choć pozwoliła sobie na zakazaną rozmowę i sam na sam z Wyndhamem, wiedziała, że prawdopodobnie prędzej czy później zostanie zmuszona do zaakceptowania woli ojca.Bo czy długo będzie w stanie mu się przeciwstawiać?Obserwowała Wyndhama, który zawrócił i pomału się do niej zbliżał.W idealnym świecie oczekiwałaby teraz powrotu narzeczonego tak jak obie jej towarzyszki.Ale świat był daleki od ideału - niestety! - i głupotą byłoby oddawanie się jałowym marzeniom.Sama myśl o tym sprawiła, że emocje znów wzięły górę, i Serena poczuła, że nie będzie w sianie prowadzić dalszej rozmowy z wicehrabią.Zawróciła siwą klacz, zanim Wyndham do niej podjechał, i skłoniła ją do galopu.Nie odwracała się, słysząc tuż za sobą odgłos kopyt kasztana, i nie zareagowała na wołanie wicehrabiego, żeby zaczekała.Przeliczyła się jednak.Wyndham zrównał się z nią i chwycił jej cugle, zatrzymując oba konie.Był wyraźnie zły.- Co się z panią dzieje, Sereno? - spytał lekko pc irytowany.- jeszcze przed chwilą miałem wrażenie że się rozumiemy.Serena zmusiła się do spojrzenia mu prosto w twarz.Zniżyła głos.- Proszę mi oddać lejce - wycedziła przez zęby.- Dopiero jak pani odpowie na moje pytanie - nie ustępował.Poczuła znajomy ucisk w gardle.Każde słowo sprawiało jej ból, ale nie mogła się już powstrzymać przed ich wypowiedzeniem.- Nie będzie żadnego porozumienia miedzy nami, sir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL