[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale na Cyce natrafiłem dopiero w „pałacu” z ostrym porno na Czterdziestej Drugiej Ulicy.–A jednak Otto Burke zdobył ich egzemplarz.–Właśnie.Na pewno zadałeś sobie pytanie, czy to on za tym stoi.–Przyszło mi to na myśl.Zapukano do drzwi i weszła Esperanza.–Dzwoni ekspert od grafologii.Przełączyłam go na linię Wina – powiedziała.Win podniósł słuchawkę i podał ją Myronowi.–Halo.–Cześć, Myron, tu Swindler.Porównałem te dwie próbki, które mi dałeś.Myron przekazał mu kopertę, w której przysłano Cyce, oraz odręczny list Kathy.–I jak?–Zgadzają się.Albo pisała to ona, albo zawodowy fałszerz.–Jesteś pewien? – spytał Myron ze ściśniętym żołądkiem.–Całkowicie.–Dzięki za telefon.–Drobiazg.Myron oddał słuchawkę Winowi.–Zgadzają się? – spytał Win.–No.–Ja cię kręcę!Win umościł się w fotelu i uśmiechnął.11Na korytarzu Myron natknął się na Ricky’ego Lane’a.Nie widział go trzy miesiące.Ricky bardzo zmężniał.Ku uciesze drużyny Jetsów.–Co tu robisz? – spytał go.–Umówiłem się z Winem – odparł z szerokim uśmiechem Ricky.– Za radą mojego menedżera.–Dobrze, że go słuchasz.–Zawsze.Jest fantastyczny.–I nigdy nie sprzecza się z klientami.Ricky zaśmiał się.–Podobno Christiana nie wpuszczono na trening – powiedział.Wieści rozchodziły się prędko.–Skąd o tym wiesz?–ZWFAN.Radio WFAN było nowojorską stacją sportową.–Rozmawiałeś z nim ostatnio?–Z Christianem? – zdziwił się Ricky.–Tak.–Nie, od ostatniego meczu w drużynie college’u, półtora roku temu.–Myślałem, że się przyjaźnicie.Myron był pewien, że Ricky polecił jego usługi Christianowi.–Graliśmy w jednej drużynie – odparł Ricky – ale się nie przyjaźniliśmy.–Nie lubisz go?Ricky wzruszył ramionami.–Nie za bardzo.Nikt z nas go nie lubił.–Jakich „nas”?–Chłopaków z drużyny.–W czym wam podpadł?–To długa historia.Nie warto mówić.–Mnie interesuje.–Ujmę to tak.Dla większości z nas Christian był za doskonały, rozumiesz?–Samolubny?Ricky chwilę się zastanawiał.–Właściwie nie.Szczerze mówiąc, brało się to głównie z zazdrości.On nie był zwyczajnie dobry czy nawet wspaniały.Kurczę, był niesamowity.Po prostu fantastyczny.–Więc, w czym rzecz?–W tym, że wymagał równie dobrej gry od pozostałych.–Wypominał wam błędy?Ricky znowu zamilkł i potrząsnął głową.–Nie o to chodzi.–Coś kręcisz, Ricky.Ricky Lane odwrócił wzrok, spojrzał w lewo, potem w prawo.Minę miał mocno zmieszaną.–Trudno to wyjaśnić – rzekł.– Może to zabrzmi; nieładnie, ale chłopcom nie była w smak jego popularność, i Zdobyliśmy dwa mistrzostwa kraju, a wszyscy gadali tylko o jednym graczu – o Christianie.–Znam wywiady.Zawsze chwalił kolegów z drużyny.–Jasne, prawdziwy dżentelmen.– W głosie Ricky’ego zabrzmiał sarkazm.– Te wszystkie farmazony o „wspólnym wysiłku drużyny”, żeby media kochały go jeszcze bardziej.Chłopcy mieli go za reklamiarza.Jednoosobową firmę reklamową.Zarzucali mu nadmierną popularność.–A ty?–Czy ja wiem.Może.Faktem jest, że go nie lubiłem.Oprócz futbolu nic nas nie łączyło.Był biednym białasem ze Środkowego Zachodu.A ja czarnuchem z miasta.Trudno, żeby między nami iskrzyło.–To wszystko?Ricky lekko wzruszył ramionami.–Chyba tak.To przeszłość, człowieku.Nie wiem, po co ci o tym wspomniałem.Nic mnie to już nie obchodzi.Christian po prostu do nas nie pasował.Miły był z niego koleś.Zawsze grzeczny.A to nie jest za dobrze widziane w szatni, wiesz.Myron wiedział.W szatni popularność zapewniało coś zupełnie innego – szczeniackie, seksistowskie, antypedalskie żarty.–Muszę lecieć, człowieku.Win zaraz zacznie główkować, gdzie mnie wcięło.–Dobra.Do miłego.Ricky już się odwracał, kiedy Myronowi przyszło na myśl, żeby spytać:–A co możesz powiedzieć o Kathy Culver?Ricky zbladł.–A bo co?–Znałeś ją?–No, trochę.Była czirliderką i chodziła z naszym rozgrywającym, ale nie należała do naszej paczki.– Ricky mocno się stropił.– Czemu pytasz?–Była lubiana? A może znienawidzona?Oczy Lane’a fruwały jak ptaki szukające miejsca, gdzie mogłyby spocząć.–Zawsze byłeś wobec mnie w porządku, Myron, a ja wobec ciebie, tak?–Tak?–Nic więcej nie powiem.Ona nie żyje.I dajmy jej spokój.–O co chodzi?–O nic.Po prostu nie chcę o niej mówić.To nieprzyjemna historia.Do zobaczenia.Ricky odszedł korytarzem tak pośpiesznie, jakby gonił go sam wielki Reggie White.Myron rozważał, czy za nim pójść, ale uznał, że nie ma po co.Ricky nic mu dziś więcej nie powie.12–Jest tu ktoś, a raczej coś, do ciebie – oznajmiła Esperanza, wsadzając głowę w drzwi.Myron uciszył ją gestem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL