[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.- Jej zaprzeczenie zabrzmiało słabo.I było to znaczące.- Dlaczego nie chcesz się przyznać?- Tak nie wypada.- Ale przecież sama mi mówiłaś, że takie poglądy na temat kobiet w teatrze są staroświeckie i zaściankowe.- Ja.- Skoro tak, to co powstrzymuje cię przed realizacją twojego największego marzenia?Największego marzenia? Kariery scenicznej?Nie.Podobnie jak marzenia Gideona zmieniły się z biegiem lat, jej pragnienia zmieniły się w ciągu kilku ostatnich tygodni.Nie chciała zostać aktorką.Nie chciała żyć podróżami i publiką.Chciała Gideona.Tylko Gideona.- Myślę, że nie.- Nie myśl, Constance.Wejrzyj w głąb własnej duszy i poszukaj prawdy.Czego tak naprawdę chcesz? Czego potrzebujesz?Usiłowała się wyrwać, ale trzymał ją mocno.Zamknęła oczy, zastanawiając się, jak zareagowałby, gdyby odpowiedziała na jego pytanie.Gdyby powiedziała mu, o czym marzy najbardziej.O nim.Chciała jego.Chciała, żeby patrzył na nią z uwielbieniem.Żeby kochał ją całym sercem.Gdyby jednak odważyła się to wyznać, odsunąłby się od niej.- Nie chcę grać - oświadczyła zdecydowanie, uciekając się do półprawdy.- Dlaczego? - zamruczał z ustami tuż przy jej uchu.- To nie przystoi.- Nie zdołała znaleźć logiczniejszej wymówki.- To twoja opinia czy twojego ojca?- Mój ojciec nie żyje.- Ciałem, ale nadal wpływa na wszystko, co robisz i mówisz.- Przestań! - Wyszarpnęła się.- Przestań mówić o mnie, jakbym nie miała własnej woli, własnego rozumu.- To zacznij go używać! - wrzasnął, aż podskoczyła.- Zdecyduj się, czego naprawdę chcesz, a potem zróbże coś, by to osiągnąć.Po tych słowach obrócił się gwałtownie i wypadł z teatru, trzaskając drzwiami.Constance stała, wstrząśnięta.„Zdecyduj się, czego naprawdę chcesz, a potem zróbże coś, by to osiągnąć.”Echo tych słów rozbrzmiewało w jej umyśle, budząc gniew.- I co takiego mam niby zrobić, Gideonie? - spytała na głos.- Błagać, żebyś mnie pokochał? Żebyś zobaczył, kim naprawdę jestem?- Nie.Nie sądzę, żeby taka taktyka zadziałała.Obróciła się na pięcie z okrzykiem, który uwiązł jej w gardle.Patrząc w kierunku, z którego dobiegły ją te słowa, wytężyła wzrok, ale nie zdołała niczego dojrzeć w ciemnościach.- Kto tu jest?Dźwięczny śmiech zdradził tożsamość podglądającej ją osoby.- No, no, Constance.Czyżbyś tak szybko mnie zapomniała?Na długo zanim z mroku wyłoniła się postać, rozległ się szelest materiału.Satyny.Chwilę później Con-stance zauważyła żarzący się czubek cygaretki i zyskała pewność, kto był świadkiem jej wybuchu.Penny Whistle.Constance oblała się szkarłatem.Mogła jedynie podziękować Bogu, że było dość ciemno, by Penny nie zauważyła jej rumieńca.Penny weszła w krąg światła.Na głowie miała przekrzywiony filuternie kapelusik.Wsparła jedną dłoń na rączce parasolki i przybrała pozę, która natychmiastprzypomniała Constance o jej odważnym dekolcie.- A więc czujesz miętę do mojego przyjaciela Gideona, hmm?Constance usiłowała przybrać obojętną minę, lecz, sądząc z chichotu Penny, nieszczególnie jej się to udało.- Nie próbuj zaprzeczać, szkoda fatygi, moja droga.Szczerze powiedziawszy, dziwię się, że tak długo to trwało, zanim zaczęłaś zastanawiać się, jak by go capnąć.To niezła partia.- Nie mnie to oceniać.Penny cmoknęła z dezaprobatą.- Nie kłamiesz zbyt przekonująco.- Zaciągnęła się cygaretką, po czym uśmiechnęła szeroko.- Ja osobiście całym sercem popieram twoje zamiary.- Nie mam żadnych zamiarów.- A powinnaś.- Kiwnęła ręką w stronę drzwi, którymi Gideon zrejterował sromotnie.- Już od wieków nie widziałam go tak.ożywionego.Constance prychnęła z niedowierzaniem.- Rozzłościłam go i tyle.- Nawet gniew jest lepszy od tej granitowej fasady, za jaką skrył się po śmierci Maury.Constance starała się zachować obojętny wyraz twarzy, ale serce zaczęło niespokojnie tłuc się jej w piersi.- Co zatem twoim zdaniem powinnam zrobić, Pen-ny? Paradować po scenie, zrzucając z siebie fatałaszki? To tak mam zwrócić jego uwagę?- Broń Boże.- Penny zaciągnęła się ponownie, po czym przyjrzała się Constance przez kłąb dymu.- Chyba już ze szczętem straciłby głowę, a nie radziłabym nikomu doprowadzać go do takiego stanu.- Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.- Sugeruję jedynie, byś pobawiła się trochę możliwością takiej przygody.- Nie rozumiem.- Constance zmarszczyła brwi.- No tak, pewnie mówię zagadkami.- Opuściła rękę z cygaretką i zaczęła kreślić wokół sylwetki Constance koło z dymu, przyglądając się jej z uwagą.- Powiedz mi, Constance.Do czego jesteś skłonna się posunąć, żeby zdobyć upragnionego mężczyznę?Constance nie umiała odpowiedzieć.Nie była pewna, jakiego rodzaju zapewnienia były tu potrzebne.- Byłabyś skłonna na chwilę zapomnieć o przyzwoitości? - spytała Penny miękko, kusząco.- Zwabić Gide-ona na skraj przepaści? - Constance nadal milczała, Penny jednak musiała chyba czytać w myślach, jej uśmiech bowiem stał się zagadkowy i tajemniczy.- Dobrze więc.Powiedz Gideonowi, że zmieniłaś zdanie, że postanowiłaś występować.Gwarantuję, że do tego nie dopuści.- A jeśli przyjmie moją propozycję? - Constance była daleka od pewności.- Wykluczone.- Penny uśmiechnęła się przebiegle.- Widziałam, jak zmienił się na twarzy.Stał się bardzo zaborczy w stosunku do ciebie.Odważyłabym się nawet stwierdzić, że jest w pół drogi do zakochania się w tobie.Serce Constance rozśpiewało się na te słowa.Zaraz jednak przypomniała sobie ostatnią gniewną wymianę zdań i potrząsnęła głową.- Nie.Nadal jest zakochany w Maurze.Penny roześmiała się jej prosto w twarz.- Moja droga, on nigdy nie kochał Maury Kelly.Miał na jej punkcie obsesję, to fakt, ale jego fascynacja wypaliłaby się w ciągu tygodni, gdyby nie zatrzymała go przy sobie opowieściami o ciąży.Od tamtej pory Gideon robił wszystko, by uratować małżeństwo, ale zadanie to stało się dość trudne, kiedy zaczęła paradować ze swoimi kochankami tuż pod jego nosem.Gdyby nie to, że - jak twierdziła później - poroniła, wykopałby ją z domu na długo zanim popełniła samobójstwo.Jestem o tym święcie przekonana.- Nie, moja droga - kontynuowała Penny, kręcąc głową.- Może i rzeczywiście zaintrygowało go twoje podobieństwo do Maury, może twój widok obudził w nim stare namiętności.Ale to, co w nim teraz widzę, to nie jest obsesja natury czysto fizycznej.To sięga o wiele głębiej.- Poklepała Constance gdzieś koło obojczyka.- Byłabym nawet gotowa założyć się, że jego uczucia płyną wprost z serca.- Constance! - Drzwi otworzyły się ze zgrzytem, a Constance obróciła się, by ujrzeć mężczyznę, który podbił jej serce.- Idziesz? Czy sama trafisz do domu?Do domu.Z Gideonem.- Już idę! - zawołała i drzwi zatrzasnęły się.Con-stance odwróciła się, żeby podziękować Penny za radę, ale kobieta zdążyła już zniknąć w ciemnościach równie bezszelestnie, jak się z nich wyłoniła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL