[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolosalne wizje przyszłych zwycięstw i tryumfów przesunęły się nagle jak żywe przed okiem bohatera, podczas gdy drugie spoglądało nieśmiało i pytająco na żonę.A twarz królowej Marysieńki okryła się jakąś nieziemską powagą i dziwny spokój i majestat brzmiał w jej głosie, kiedy, podniósłszy oczy do góry, rzekła:— Jasiu, ratuj chrześcijaństwo.I Jaś uratował chrześcijaństwo.Pisane w r.1908.Dziwna przygoda rodziny PołanieckichNoc karnawałowa w zacnym polskim domu.Z przyległego salonu dochodzą dźwięki walca, głos wodzireja ryczący egzotyczne nazwy figur kotylionowych, szelest sukien falujących w tańcu itd.Siedziałem, wpół drzemiąc, w wygodnym fotelu; wtem coś mignęło, zaszumiało tuż koło mnie i jakaś zapóźniona para przemknęła jak wicher, wywracając w pędzie, o zgrozo, butelkę doskonałego starego koniaku, którą zarezerwowałem do prywatnego użytku.Szacowny napój począł spływać powoli, oblewając strumieniem wspaniałą Prachtausgabe[134], leżącą jak przystało majestatycznie na stole polskiego domu.Spojrzałem: była to Rodzina Połanieckich.— Patrzałem z melancholią na grube welinowe karty, ociekające złotawym płynem, gdy nagle zdało mi się, iż słyszę najwyraźniej jakieś szmery, jak gdyby głosów wychodzących z kartek książki:.— Panie Stachu!— Co, panno Maryniu?— Coś panu chciałam powiedzieć.W jednej chwili tak mi się strasznie w głowie zakręciło.— Dziwna rzecz, bo mnie także.To pewno z tańca.— Panie Stachu.— Co, panno Maryniu.— Kiedy się wstydzę.— Nie wierzę, żeby panna Marynia mogła coś takiego pomyśleć, czego by się musiała wstydzić.— Pan Stach taki dobry, że tak o mnie myśli.ale ja nie jestem taka.tak gdzieś głęboko, głęboko, to ja jestem bardzo zepsuta.— Moja dziecino droga.— Panie Stachu.ja chciałabym za mąż iść.— Pójdzie pani, panno Maryniu.— Ale ja chcę zaraz.— Moja złota panno Maryniu, i ja także chciałbym, tak chciałbym, żeby pani znów wróciła ze mną do swego ukochanego Krzemienia.— E, głupstwo Krzemień.nudna dziura.to nie dlatego.Aj, strach, jak mi się w głowie kręci.Panie Stachu —— Co, panno Maryniu?—.—.?— A bo czemu mnie pan Stach nigdy nie przytuli, nie popieści.— Moja droga panno Maryniu.moja, bardzo moja.moja głowa najdroższa.— Ale nie tak, panie Stachu, tak mocno, mocno, nie tak jak porządną kobietę, tak inaczej jakoś.ja sama nie wiem jak.— Nie można, panno Maryniu.służba boża.— A, prawda.służba boża.— Oh, oh, oh, oh, (szlochanie).— Maryniu, dziecko, co ci jest, dzie-dziecinko mo-moja.(Jakoś mi staremu język się plącze.I w głowie mi się czegoś nagle kręci.Pewnie będzie burza).— Oh, oh, oh, panie profesorze, panie Waskowski, ja jestem taka nieszczęśliwa (szlochanie).— Cóż to pannie Maryni jest? Niechże się przytuli do swojego starego profesora.O tak, jeszcze bliżej.— Oh, oh, oh, panie profesorze, Stach mnie nie kocha.— Co też Marynia za głupstwa plecie? Stach Maryni nie kocha? On, najmłodszy z Ariów?!— A nie kocha.— Co w tej głowie dzisiaj.Kto by nie kochał mojej dzieciny złotej?— A Stach nie kocha (oh, oh, oh).Zresztą za co by mnie kochał.— Iii! grzech takie rzeczy mówić! Za co? Oj ty, ty, ty.Za co? A za te oczka śliczne, a za to pysio różowe, a za ten karczek.a za te piersiątka.za te bioderka.za te nóżki małe.a za te łydeczki.ti, ti, ti.ty Aryjko mała, ty szelmutko jedna.a jak się to stroi, jakie to koronki, jakie hafciki.jakie majteczki.Ty, ty, ty kokotko mała.— Panie profesorze, co pan robi.zobaczy kto.tak mi się strasznie w głowie kręci.— Będzie burza.— Panie Stachu!— Co, Lituś?— Tak mi jakoś dziwnie w główce.— Chodź, kociaku, na kolana.— A będzie pan Stach pieścił kociaka.— Będę, Lituś.— Tak dobrze u pana Stacha! Tak przyjemnie! To podwiązka.Panie Stachu, co pan robi.Nie można.nie można.panie Stachu.Panie Stachu! a jak ja powiem cioci Maryni, to co będzie?.Ha, ha, ha!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL