[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W spojrzeniu Jona dostrzegła miłość i zachwyt.Jego silne, smukłe dłonie gładziły jej włosy.Pochylił się i pocałował ją, ssąc delikatnie jej wargi.Teraz należała tylko do niego! Rozbierała się sama.jej palce zręcznie rozpinały rząd malutkich jak perełki guziczków, biegnących spomiędzy piersi aż do pępka.Rozchyliła poły gorsetu i poruszyła się kokieteryjnie; piersi zahuśtały się ciężko.Zdjęła gorset i rzuciła na krzesło.Patrzyła Jonowi w oczy.Wyciągnęła do niego ręce i przytuliła się.Objął ją; poczuł na swej skórze twarde i gorące sutki.Sunął dłońmi po jej plecach, schylał się przed nią, coraz niżej i niżej, okrywając pocałunkami szyję, ramiona, piersi.To, co zrobił z sulkami, było jego tajemnicą; nie mogła tego zobaczyć, bo oczy zasnuły się mgłą rozkoszy.Obejmował jej piersi oburącz, unosił je, ściskał, skubał jak dojrzałe pomarańcze, to znów naciskał na nie od dołu, wodząc po nich dłońmi skulonymi w miseczki.Wreszcie skrył pomiędzy nimi twarz napawając się ich obfitością i ciepłem.Jenny poczuła, jak przeszywa ją silny prąd, od piersi w dół brzucha, aż do ud.Tym właśnie tropem poszedł Jon.Całował jej brzuch, a potem opasał ramionami lędźwie i złożył w złotym runie wilgotny, gorący pocałunek.- Moja, moja Jenny - mruczał nieprzytomnie.- Kochana, chcę poznać smak całego twojego ciała.Jenny z trudem łapała oddech.Instynktownie rozchyliła uda.Nie mogła opanować konwulsyjnego drżenia, zachwiała się na nogach.- Jonny, proszę.- błagała, wpijając palce w jego muskularne ramiona.- Jonny, bo upadnę.Podniósł się natychmiast, znów wziął ją na ręce i ostrożnie położył na łóżku.Stał nad nią, sycąc oczy cudownym, kuszącym ciałem, wyciągniętym na pościeli w miękkim świetle świec.- Och, Jenny.Jesteś wspaniała.Jesteś piękniejsza, niż przypuszczałem.Uniosła zdziwiona brwi, a on, rozbierając się pospiesznie i uśmiechając się, mówił:- O tak, wiem, że przecież nie pierwszy raz się kochamy.Leżeliśmy w tym samym łóżku, tak samo nadzy jak teraz.Ale wtedy, ten pierwszy raz - to było dla mnie jak sen.I obawiam się, że nie byłem zbyt spostrzegawczym kochankiem - zawstydził się.- Ale teraz jest już inaczej, moja śliczna.Patrzę i widzę cię, i doceniam twą niezwykłą urodę, tak jak na to zasługujesz.Zachwycasz mnie.Zaraz ci tego dowiodę.- położył się przy niej i wziął ją w ramiona.Jenny nie była w stanie nic mówić, tylko rękami i ustami dawała znaki, które miały wskazać Jonowi co lubi najbardziej.Jon poszukiwał bezustannie, wstąpił w niego jakiś natchniony wynalazca i wirtuoz.Starannie i z rozmysłem potęgował jej rozkosz; jego pieszczoty, początkowo delikatne i subtelne, nabierały stopniowo mocy i pikanterii.Robił się coraz gwałtowniejszy, coraz bardziej nieopanowany.Jenny wiła się w pościeli, oszalała z wściekłej, dzikiej rozkoszy i pożądania.Był w niej jednak jeszcze jakiś opór.Jon wyczuł to, szepnął:- Kochanie, odpręż się.Poddaj się miłości.Chcę, żebyś była uległa.Dzisiaj jest twoja kolej.Wezmę cię daleko, daleko.Moja słodka, moja słodka Jenny.Odpręż się, jestem z tobą.Nie będziesz samotna, przyrzekam.Posłuchała go, bo jakżeż można było się sprzeciwiać? Wodził dłonią między jej rozchylającymi się udami.Chciała go objąć za szyję, ale on wymknął się.Posuwał się coraz niżej i niżej, znacząc swą drogę pulsem gorących pocałunków.Objął jej niespokojne biodra i czule wtulił usta między uda.Jenny zamknęła oczy, jęknęła głośno i zgięła nogi w kolanach.Wygięła plecy w łuk, wychodząc z lędźwiami naprzeciw rozkosznemu językowi i wargom.Całe jej ciało błagało o wyzwolenie z tego potwornego napięcia.- Jonny.proszę.Nie mogę już dłużej.Chodź, chodź do mnie.Miękkie i delikatne opuszki jego palców pospieszyły na pomoc językowi.- Cii, cii, kochanie.Jeszcze troszkę, pozwól mi, jesteś moja, moja.I oto nagle Jenny doświadczyła szczęścia, jakie znać może tylko kobieta brana przez ukochanego mężczyznę! Głośny oddech i sporadyczne do tej pory jęki przerodziły się w długi, przeciągły jęk rozkoszy i zachwytu.Jon znęcał się nad nią, doprowadzał ją do szaleństwa, mnożąc i wzmacniając subtelne bodźce.Rzucała wściekle biodrami, darła rękami pościel, ryła stopami prześcieradło.Jej drapieżne palce szarpały jego bujne włosy.Przytuliła go mocno, mocno.- Jonny, pragnę cię, pragnę cię! Teraz, teraz!Jon rzucił się do jej ust i wgryzł się w nie w zachłannym zapamiętaniu.On też odchodził już od zmysłów.Całując go, liżąc mu wargi, Jenny czuła na nich obcy, a przecież najbardziej własny smak.Jon oparł się na łokciach, ona zaś sięgnęła ręką do jego bioder i poprowadziła go w siebie.Jęknął nieprzytomnie.Jenny wyprostowała nogi i rozwarła je szeroko, ze wszystkich sił przywierając do niego biodrami.Poruszała nimi, prowokując, kusząc, żądając.Oplotła go nogami.- Pragnę cię, Jonny - szeptała gorączkowo, przygryzając wargi.- Proszę, weź mnie, weź mnie, teraz!Pchnął w nią potężnie, huśtał ją ruchami swych prężnych bioder, a ona kołysała się pod nim, płacząc i śmiejąc się, jęcząc i krzycząc.- Kochana, kochana - dyszał jej we włosy, w szyję - jestem cały twój, weź wszystko, wszystko, o moja słodka Jenny.Była silniejsza niż myślał.Nie dość jej było tego, co jej ofiarował.Oburącz ściskała jego pośladki, poganiała go, nie dawała mu spocząć, lizała jego mokrą od potu skórę na skroniach, policzkach, ramionach.Z przymkniętymi oczami szeptała:- Och, Jonny, mocniej, proszę, mocniej! Weź mnie, nieś mnie wysoko, weź mnie całą!Jon oparł się na wyprostowanych rękach i z całych sił parł w nią biodrami.Patrzył na jej rozchylone, zwilżane językiem usta, na wilgotną od potu szyję, na sterczące do góry, wezbrane, twarde, kołyszące się ciężko piersi.Podniecała go strasznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL