[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, że wyglądają na dziwną parę.Rhea była cicha - należała bardziej do obserwatorów świata.Stephen był towarzyski i hałaśliwy, zawsze w centrum wydarzeń - do tego stopnia, że teraz razem z innymi przeżywał to, co się stało.Rhea odsunęła się od jasnowłosego chłopaka.- Tak - odparła szorstko.- Serio.Jest świetny.Zaprosił mnie na tę imprezę.- Była jedną z niewielu osób na pokładzie, które nie chodziły do Akademii Świętego Vladimira.- Tak.- Ten gość nie wydawał się do końca pewny.Przede wszystkim wyglądał na skonsternowanego.- Po prostu.po prostu jakoś nie widzę was razem.Oczywiście, że nie widział.Było jasne, że jest z samego szczytu elity.Nawet wśród rodów królewskich byli lepsi i gorsi.Szczerze mówiąc, to był cud, że on w ogóle z nią rozmawiał.- Nie martwisz się.nie martwisz się, że jesteś za młoda? - Znów mówił tym niedowierzającym tonem, który złościł ją coraz bardziej.- Kiedy się znajdzie kogoś właściwego, nie trzeba skakać z kwiatka na kwiatek.Skrzywił się, jakby nie potrafił znaleźć odpowiedzi.Rhea była ciekawa, czy trafiła w jego czuły punkt.Uratowała go ładna, ciemnowłosa dziewczyna, która zawołała, żeby dołączył do reszty towarzystwa.Nazwała go Erie.- Lepiej idź - powiedziała Rhea.- Miło się z tobą rozmawiało.Zaczął się odwracać, ale jeszcze się zawahał.- Jak się nazywasz?- Rhea Daniels.- Rhea.- Wypowiedział jej imię, jakby analizował każdą sylabę.- Ja jestem Erie.- Tak, słyszałam.- Odwróciła się w stronę morza, dając mu do zrozumienia, że rozmowa skończona.Miała wrażenie, że on chce powiedzieć coś jeszcze, ale po kilku sekundach usłyszała tylko odgłos jego oddalających się kroków, ginących w szumie fal bijących o burtę.Wszyscy byli gotowi do imprezy, ledwie wyszli z przystani.Mimo czarnego nieba dla Moroi było południe - trochę wcześnie na zabawę, ale nikt się tym jakoś nie przejmował.A kiedy wszyscy zobaczyli z daleka dom Zeklosów, z łatwością wybaczyli Jaredowi spóźniony start.Nawet Erie był w szoku, a przecież wychowywał się w luksusie.Gigantyczna posiadłość rozłożyła się na niewielkiej skarpie.Budynek właściwie składał się z okien, które obiecywały spektakularny widok.Egzotyczne drzewa osłaniały dom przed wzrokiem pasażerów przepływających łodzi.Moroi zadawali się z ludźmi, ale kiedy tylko było to możliwe, szukali odosobnienia.Daleko za domem, po drugiej stronie wyspy, były skalne urwiska.Strażnicy kazali zostać wszystkim na jachcie, dopóki nie przeszukają wyspy.Większość kolegów Erica, włącznie z Emmą, narzekała na te środki ostrożności.Jakoś nikomu nie mieściło się w głowie, że Strigoi mogli się przedostać na tę wyspę, ale Erie wiedział, że Strigoi mogą wsiąść na łódź równie łatwo, jak ktokolwiek inny.Ojciec Jareda miał tu własnych strażników, ale to nie oznaczało, że Strigoi nie mogli się tu zakraść poprzedniej nocy.Erie wciąż był zdegustowany tym nonszalanckim podejściem wszystkich do Strigoi, ale co innego zaprzątnęło jego myśli.Na przykład Rhea Daniels.Dlaczego tak się na niego rozzłościła? Analizował ich rozmowę wciąż od nowa, próbując odgadnąć, co takiego powiedział.Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to to, że nie wiadomo czemu obraziła się, gdy wyraził zdziwienie na wieść, że jest ze Stephenem.Nie to było intencją Erica, chociaż naprawdę uważał, że dziwna z nich para.Stephen zawsze był głośny, zawsze ściągał na siebie uwagę i rozśmieszał ludzi.Może przeciwności naprawdę się przyciąga ją, ale zdaniem Erica fakt, że do tej pory nie słyszał o narzeczonej Stephena, o czymś świadczył.Oczywiście, jako że wszyscy dopiero co skończyli szkołę, te zaręczyny mogły być świeżą sprawą.Ale pamiętał, że kiedy czekali na plaży, widział Stephena dowcipkującego i zabawiającego innych, Rhei nie było nigdzie w pobliżu.A może była? Może Erie po prostu jej nie zauważył, choć wydawało mu się to niemożliwe.Jak ktokolwiek mógłby jej nie zauważyć? Nawet teraz, choć miał w perspektywie niesamowitą imprezę, wciąż myślał o tej dziewczynie.Garść bladych piegów na jej bladej skórze - rzadkość wśród Moroi.A jej oczy.jej oczy miały ciepły orzechowy odcień z plamkami zieleni i złota.W tych oczach było coś nieskończenie mądrego i dobrego, zwłaszcza kiedy mówiła o masakrze.Nie znała nikogo, kto wtedy zginął, a mimo to sprawiało jej to ból.- Nareszcie - powiedziała Emma.Strażnicy prowadzili Moroi na przystań i w głąb wyspy.- Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jakie mamy pokoje.Miranda była tu już kiedyś i mówiła, że są ogromne.Rzeczywiście były, ale Erie nie spędził w swoim wiele czasu.Służący Moroi wnieśli bagaże gości i wskazali wszystkim przydzielone pokoje.Może i były ogromne, ale nawet w tak wielkim domu nie było trzydziestu sypialni, więc niektórzy musieli je dzielić.Erie był jednym ze szczęściarzy, którzy mieli pokój tylko dla siebie, co go nie zaskoczyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL