[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charlotte siê za³ama³a, wiêcon musia³ byæ silny.Teraz, kiedy trochê siê podnios³a, ¿a³oba dosiêg³a jego.Chcê przez to powiedzieæ, ¿e chocia¿ dziwnie siê zachowuje, nie powinniœmy gopodejrzewaæ.To jednak bardzo specyficzne okolicznoœci.– Masz racjê – westchn¹³ Patrik.– Ale na pewne rzeczy nie mo¿na zamkn¹æ oczu.Choæby na to, ¿e prosi³ Jeanette, ¿eby k³ama³a w sprawie jego alibi.Dokumentyszpitalne œwiadcz¹ o znêcaniu siê nad Albinem, chyba ¿e ja ju¿ nic nierozumiem.Gdybym mia³ zgadywaæ, kto siê nad nim znêca³, postawi³bym naNiclasa.– Czyli, jak powiedzia³eœ, zg³aszamy sprawê do opieki spo³ecznej, tak? – spyta³Martin.Patrik zawaha³ siê.– W³aœciwie powinniœmy to zrobiæ natychmiast, w tej chwili, ale coœ mi mówi,¿eby jeszcze zaczekaæ, a¿ siê dowiemy wiêcej.– Ty decydujesz – powiedzia³ Martin.– Mam nadziejê, ¿e wiesz, co robisz.– Jeœli mam byæ szczery, to w³aœnie nie wiem – odpar³ z krzywym uœmiechemPatrik.– Nie mam bladego pojêcia.S³ysz¹c pukanie do drzwi, Erika drgnê³a.W³aœnie zapad³a w pó³sen, skulonaw rogu kanapy.Maja le¿a³a na macie roz³o¿onej na pod³odze.Erika zerwa³a siê,by otworzyæ.Zdziwi³a siê, widz¹c, kto stoi na progu.– Czeœæ, Niclas – powiedzia³a, ale nie zrobi³a ¿adnego gestu, który bywskazywa³, ¿e go zaprasza do œrodka.Widywali siê tylko przelotniei zastanawia³a siê, po co przyszed³.– Czeœæ – odpowiedzia³ niepewnie i zamilk³.Po chwili spyta³: – Mogê wejœæ nachwilê? Potrzebujê pogadaæ.– Tak, oczywiœcie – powiedzia³a Erika.By³a zdziwiona.– WejdŸ, zaparzê kawê.Posz³a do kuchni przygotowaæ kawê.Niclas tymczasem powiesi³ kurtkêw przedpokoju.Erika podnios³a z pod³ogi Majê, która ju¿ zaczê³a popiskiwaæz niezadowolenia, drug¹ rêk¹ wla³a kawê do fili¿anek i usiad³a przy kuchennymstole.– Sk¹d ja to znam – zaœmia³ siê Niclas, siadaj¹c naprzeciw Eriki.– Podziwiamtê umiejêtnoœæ m³odych mam.Wszystko potrafi¹ zrobiæ jedn¹ rêk¹.Zupe³nie nierozumiem, jak wam siê to udaje.Erika uœmiechnê³a siê.To niesamowite, jak mu siê zmieni³a twarz, kiedy siêzaœmia³.Znów spowa¿nia³, twarz mu stê¿a³a.Popija³ kawê, jakby chcia³ zyskaæna czasie.Ciekawoœæ nie dawa³a jej spokoju.Czego on mo¿e chcieæ?– Pewnie siê zastanawiasz, po co przyszed³em – odezwa³ siê, jakby czyta³ w jejmyœlach.Erika nie odpowiedzia³a.Wypi³ ³yk kawy, a potem mówi³ dalej: – Wiem,¿e Charlotte by³a u ciebie, ¿eby porozmawiaæ.– Nie mogê ci powiedzieæ, o czym….Niclas przerwa³ jej gestem.– Nie przyszed³em, ¿eby ciê wypytywaæ.Przyszed³em dlatego, ¿e tu, weFjällbace, jesteœ jej najbli¿sz¹ przyjació³k¹.I bêdziesz jej potrzebna.Erika spojrza³a na niego pytaj¹cym wzrokiem.Przeczuwa³a, co jej zaraz powie.Na policzku poczu³a r¹czkê Mai.Córeczka patrzy³a na ni¹, usi³uj¹c z³apaæopadaj¹cy lok.Erika nie by³a przekonana, czy chce s³uchaæ, co Niclas ma dopowiedzenia.Do pewnego stopnia wola³aby nadal tkwiæ pod kloszem, jak w ci¹guostatnich kilku miesiêcy.Wprawdzie czêsto czu³a, ¿e siê pod nim dusi, ale by³ato oswojona rzeczywistoœæ.Przemog³a siê, spojrza³a na Niclasa i powiedzia³a:– Zrobiê, co tylko bêdê mog³a.Niclas skin¹³ g³ow¹.Zawaha³ siê.Przez chwilê obraca³ w d³oniach fili¿ankê.W koñcu zaczerpn¹³ tchu i powiedzia³:– Zawiod³em Charlotte.Zawiod³em swoj¹ rodzinê w najgorszy mo¿liwy sposób.Alejest jeszcze coœ.Gryz³o nas to i sprawi³o, ¿e siê od siebie oddaliliœmy.Musimy siê z tym zmierzyæ.Charlotte jeszcze nie wie, ¿e j¹ zdradzi³em, alemuszê jej powiedzieæ.Wtedy bêdziesz jej potrzebna.– Opowiedz mi, co siê sta³o – powiedzia³a miêkko Erika.Niclas zacz¹³ wyrzucaæz siebie wszystkie brudy.Gdy skoñczy³, na jego twarzy malowa³a siê wyraŸna ulga.Erika nie wiedzia³a, copowiedzieæ.Pog³aska³a Majê po policzku, odruchowo broni¹c siê przed tym, cous³ysza³a.Mia³a ochotê krzykn¹æ na niego, ¿eby poszed³ do diab³a,a jednoczeœnie chcia³a go obj¹æ i pocieszyæ.W koñcu powiedzia³a:– Musisz wszystko powiedzieæ Charlotte.JedŸ do niej, powtórz wszystko, co mniepowiedzia³eœ.Gdyby potrzebowa³a pogadaæ, czekam na ni¹.Potem… – Erikaumilk³a, zastanawiaj¹c siê, jak to powiedzieæ.– Potem musicie zrobiæ porz¹dekze swoim ¿yciem.Jeœli Charlotte, podkreœlam jeœli, ci wybaczy, musisz wzi¹æ nasiebie odpowiedzialnoœæ za wasz¹ wspóln¹ przysz³oœæ.Przede wszystkim,powinniœcie siê wyprowadziæ z tego domu.Charlotte ju¿ wczeœniej czu³a siê Ÿle,mieszkaj¹c z matk¹, a od œmierci Sary jest jeszcze gorzej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL