[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszed³ do sypialni.Pyttan powinna ju¿ wróciæ.Wybierali siê na koktajl do przyjació³.Zazwyczaj zaczyna³a siê szykowaæ ju¿wczesnym popo³udniem.Wszystko wygl¹da³o tak jak zwykle, a jednak nie przestawa³ siê niepokoiæ.Odstawi³ szklankê na nocny stolik Pyttan i powoli podszed³ do jej szafy.Otworzy³, wieszaki zadzwoni³y, tr¹ca³y jeden o drugi.Szafa by³a pusta.Nikt by nie uwierzy³, ¿e nieco ponad godzinê temu dosz³o tu do strzelaniny,pomyœla³ Patrik, gdy przybijali do pomostu.Cisza i spokój wydawa³y siê a¿nierzeczywiste.Erika wyskoczy³a z motorówki i pognaùa do domu, zanim zdàýyù przycumowaã.Popædziù za nià, w úlad za nim Gösta.Biegùa tak szybko, ýe nie mógù jejdogoniã.Wbiegù do domu i zobaczyù, jak obejmuje siostræ.Mårten i Ebbasiedzieli skuleni na kanapie.Obok staù Mellberg – i Paula.Nie mia³ pojêcia, sk¹d siê tu wziê³a, ale ucieszy³ siê, ¿e ktoœ mu zda spójnyraport z tego, co siê sta³o.– Wszyscy cali i zdrowi? – spyta³, podchodz¹c do Pauli.– Tak.Trochê roztrzêsieni, zw³aszcza Ebba.Ktoœ do niej strzela³ przezkuchenne okno.W pobli¿u chyba nikogo nie ma.W ka¿dym razie nie znaleŸliœmy¿adnych œladów.– Dzwoniliœcie po Torbjörna?– Tak, ju¿ jad¹.Ale Bertil ju¿ przyst¹pi³ do badañ technicznych, ¿e tak toujmê.– Tak, znalaz³em pociski – powiedzia³ Mellberg, podnosz¹c torebkê z dwomapociskami.– Nie tkwi³y g³êboko, wyj¹³em je z ³atwoœci¹.Ten, kto strzela³,musia³ staæ spory kawa³ek st¹d, bo impet nie by³ du¿y.Patrik siê zdenerwowa³.Pomyœla³, ¿e zrobienie sceny ju¿ nic nie zmieni, wiêctylko zacisn¹³ piêœci w kieszeni i odetchn¹³ g³êboko.W odpowiednim momencieodbêdzie z Mellbergiem powa¿n¹ rozmowê na temat zasad zabezpieczania œladów namiejscu zbrodni.– Gdzie by³aœ, kiedy to siê sta³o? – spyta³ Annê.Próbowa³a siê wyswobodziæ z objêæ Eriki.– Na piêtrze.– Wskaza³a na schody.– Minutê wczeœniej Ebba zesz³a do kuchni,¿eby zaparzyæ kawê.– A ty? – spytaù Mårtena.– Poszed³em do piwnicy po farbê.Chwilê wczeœniej wróci³em z l¹du i w zasadziezd¹¿y³em tylko zejœæ do piwnicy.Nagle us³ysza³em huk.Spod jego opalenizny wyziera³a bladoœæ.– Przy pomoœcie nie by³o ¿adnej obcej ³odzi? – spyta³ Gösta.Mårten pokræciù gùowà.– Nie, tylko motorówka Anny.– I nie krêci³ siê tu nikt obcy?– Nie.– Ebba patrzy³a przed siebie szklanym wzrokiem.– Kto to wszystko robi? – Mårten z rezygnacjà spojrzaù na Patrika.– Kto nasprzeœladuje? Czy to ma coœ wspólnego z pocztówk¹, któr¹ wam da³em?– Nie wiemy.– Z jak¹ pocztówk¹? – spyta³a Erika.Patrik zignorowa³ to pytanie, ale spojrzenie Eriki mówi³o mu, ¿e póŸniej bêdziemusia³ jej powiedzieæ.– Od tej chwili nikomu nie wolno wchodziæ do kuchni.To teren zamkniêty.Oczywiœcie musimy przeszukaæ wyspê.Najlepiej by by³o, gdybyœcie pojechali nal¹d i znaleŸli sobie jakieœ mieszkanie, dopóki tu nie skoñczymy.– Ale… zaczàù Mårten.– My nie chcemy.– Owszem, tak zrobimy.– W g³osie Ebby s³ychaæ by³o determinacjê.– A gdzie znajdziemy pokój w szczycie sezonu turystycznego?– Mo¿ecie mieszkaæ u nas.Mamy pokój goœcinny – powiedzia³a Erika.Patrik drgn¹³.Czy ona oszala³a? Proponuje, ¿eby zamieszkali u nich podczasdochodzenia?– Mo¿emy? Naprawdê? – Ebba spojrza³a na Erikê.– No pewnie.Przy okazji poka¿ê ci, czego siê dowiedzia³am o twojej rodzinie.Wczoraj znów wszystko przegl¹da³am.To naprawdê bardzo ciekawe.– Mimo wszystko uwaýam… – Mårten urwaù.Opuúciù ræce.– Zróbmy tak: typojedziesz, a ja zostanê.– Wola³bym, ¿eby ¿adne z was tu nie zosta³o – powiedzia³ Patrik.– Zostanæ.– Mårten spojrzaù na Ebbæ.Nie zg³osi³a sprzeciwu.– Okej, w takim razie proponujê, ¿eby Ebba, Erika i Anna wyruszy³y od razu.Myw oczekiwaniu na Torbjörna weŸmiemy siê do pracy.Gösta, sprawdŸ œcie¿kêprowadz¹c¹ na brzeg.Mo¿e s¹ œlady, mo¿e ktoœ tamtêdy przechodzi³.Paulo,mog³abyœ przeszukaæ teren wokó³ domu? Ja sprawdzê trochê dalej.Bêdzie ³atwiej,jak przywioz¹ wykrywacz metali.Na razie robimy ile siê da.Jeœli bêdziemymieli szczêœcie, mo¿e siê okazaæ, ¿e wrzuci³ broñ w krzaki.– A jeœli bêdziemy mieli pecha, ju¿ le¿y na dnie morza – zauwa¿y³ Gösta,bujaj¹c siê na piêtach.– Moýliwe, ale spróbujmy.– Patrik zwróciù siæ do Mårtena: – A ty siê za bardzonie wychylaj.To nie jest dobry pomys³, ¿ebyœ tu zosta³.Zw³aszcza w nocy, jaknas ju¿ nie bêdzie.– Mogæ pracowaã na piætrze.Nie bædæ wam przeszkadzaù – powiedziaù Mårtenbezbarwnym gùosem.Patrik przygl¹da³ mu siê chwilê, w koñcu da³ spokój.Jeœli nie chce, nie zmusigo.Podszed³ do Eriki.Sta³a w drzwiach, gotowa do wyjœcia.– Zobaczymy siê w domu – powiedzia³, ca³uj¹c j¹ w policzek.– Tak jest.Anno, chyba pop³yniemy twoj¹ ³Ã³dk¹, co? – powiedzia³a do siostry.Zagarnê³a swoj¹ trzódkê jak pies pasterski.Patrik nie móg³ siê nie uœmiechn¹æ.Pomacha³ im, a potem spojrza³ na dziwaczn¹grupkê funkcjonariuszy.Bêdzie cud, jeœli coœ znajd¹.Drzwi otworzy³y siê powoli.John Holm zdj¹³ okulary do czytania i od³o¿y³ksi¹¿kê.– Co czytasz? – spyta³a Liv, siadaj¹c na brzegu ³Ã³¿ka.Podniós³ ksi¹¿kê, ¿ebymog³a zobaczyæ ok³adkê. Race, evolution and behaviour Philippe’a Rushtona.– Dobra.Czyta³am kilka lat temu.Chwyci³ j¹ za rêkê i uœmiechn¹³ siê.– Szkoda, ¿e urlop ju¿ siê koñczy.– O ile w ogóle ten tydzieñ mo¿na nazwaæ urlopem.Ile godzin dzienniepracowaliœmy?– To prawda.– Zmarszczy³ siê.– Nadal siê przejmujesz tym artyku³em?– Nie, masz racjê.Nic z tego nie wyniknie.Za tydzieñ, dwa wszyscy o nimzapomn¹.– Chodzi o Gimle?Spojrza³ na ni¹ z powag¹.Nie powinna w ogóle o tym wspominaæ.Tylkonajœciœlejszy kr¹g wiedzia³ o projekcie.Gorzko ¿a³owa³, ¿e od razu nie spali³kartki z notatkami.To by³ niewybaczalny b³¹d.Chocia¿ w³aœciwie nie mia³pewnoœci, ¿e wziê³a j¹ ta pisarka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL