[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieli w³aœnie wejœæ, prowadzeni zapachem curry, gdy zadzwoni³akomórka Patrika.Spojrza³ na wyœwietlacz.Cholera, z komisariatu.– Tylko nie mów.– zaczê³a Erika i z rezygnacj¹ potrz¹snê³a g³ow¹.Po jegominie pozna³a, kto dzwoni.– Muszê odebraæ – powiedzia³.– WejdŸ, to na pewno nic wa¿nego.Erika mruknê³a coœ z niedowierzaniem, ale zrobi³a, jak powiedzia³.Patrikzosta³ na zewn¹trz i odebra³.W jego g³osie s³ychaæ by³o niechêæ.Zdawa³ sobie z tego sprawê.– Hedström, s³ucham.– Po chwili jego twarz nie wyra¿a³a ju¿ irytacji, leczniedowierzanie.– Anniko, co ty mówisz?… W œmietniku?… Jedzie tam jeszczektoœ?… Martin?… Dobrze… Ju¿ jadê, ale trochê to potrwa, jestem w Uddevalli.Podaj mi dok³adny adres.– Pogrzeba³ w kieszeni, szukaj¹c d³ugopisu.W koñcuznalaz³, ale z braku papieru musia³ zapisaæ adres na d³oni.Roz³¹czy³ siêi nabra³ powietrza.Nie by³ zachwycony, ¿e zaraz bêdzie musia³ powiedzieæErice, ¿e musz¹ sobie darowaæ lunch, bo on natychmiast musi wracaæ do pracy.* * *Chwilami wydawa³o mu siê, ¿e przypomina sobie tamt¹, nie tak mi³¹ ani piêkn¹jak ona.Mówi³a zimnym, bezwzglêdnym tonem, g³osem twardym i ostrym jak szk³o.Dziwne, ale czasem brakowa³o mu tego g³osu.Zapyta³ siostrê, czy j¹ pamiêta,ale potrz¹snê³a g³ow¹.Natychmiast przycisnê³a do siebie kocyk w ró¿owe misie.Wiedzia³, ¿e ona te¿ pamiêta, ¿e to wspomnienie tkwi g³êboko w jej piersi, niew g³owie.Kiedyœ spyta³ o ten g³os.Do kogo nale¿a³ i gdzie teraz jest.Bardzo siê wtedyrozgniewa³a.Powiedzia³a, ¿e jest ona i nikt wiêcej, nigdy nie by³o nikogoo twardym, ostrym g³osie.Zawsze by³a tylko ona.A potem objê³a jego i siostrê.Na policzku czu³ dotyk jej jedwabnej bluzki, a w nozdrzach zapach perfum.Kosmyk d³ugich jasnych w³osów siostry ³askota³ go w ucho, ale nie odwa¿y³ siêporuszyæ, by nie zak³Ã³ciæ czaru chwili.Nie spyta³ nigdy wiêcej.Samo to, ¿esiê na niego rozgniewa³a, by³o tak niezwyk³e i niepokoj¹ce, ¿e nie chcia³wiêcej ryzykowaæ.Gniewa³a siê równie¿, gdy prosi³, ¿eby mu pozwoli³a wyjrzeæ na zewn¹trz.W³aœciwie nie chcia³ prosiæ, wiedzia³, ¿e to bezcelowe, ale czasem nie potrafi³siê powstrzymaæ.Siostra zawsze patrzy³a z przestrachem, gdy j¹kaj¹c siê,wypowiada³ proœbê.Widz¹c jej strach, kuli³ siê w sobie, a mimo to nie móg³ siêpowstrzymaæ.Pytanie pojawia³o siê samo, wzbiera³o w nim, by w koñcu wyp³yn¹æna wierzch.OdpowiedŸ zawsze by³a taka sama.Ale najpierw patrzy³a na niego zawiedziona.Choæ tyle mu dawa³a, w³aœciwie wszystko, on chce wiêcej, chce czegoœ innego.Potem odpowiada³a z oci¹ganiem, czasem ze ³zami w oczach.To by³o okropne.Klêka³a, ujmowa³a jego twarz w d³onie i zawsze tak samo zapewnia³a go, ¿e todla ich dobra, ¿e ofiara losu nie poradzi sobie tam, na zewn¹trz.¯e jeœli ichwypuœci, oboje Ÿle skoñcz¹, on i siostra.Wychodz¹c, starannie zamyka³a drzwi na klucz.Zostawa³ z pytaniami i tul¹c¹ siêdo niego siostr¹.4Mehmet wychyli³ siê z ³Ã³¿ka i zwymiotowa³.Mia³ niejasn¹ œwiadomoœæ, ¿ewymiotuje na pod³ogê, ale by³ za bardzo skacowany, ¿eby siê tym przejmowaæ.– Mehmet, do cholery, to obrzydliwe.– G³os Jonny dochodzi³ z bardzo daleka.Spod wpó³przymkniêtych powiek widzia³, jak wybiega z pokoju.Nie przej¹³ siêtym, nie mia³ si³y.W g³owie czu³ têtni¹cy ból, a w ustach suchoœæ i ohydnysmak wódki i rzygowin.Bardzo niewyraŸnie pamiêta³ to, co siê dzia³owczorajszego wieczoru.Pamiêta³ muzykê, tañce, sk¹po ubrane, nienasyconedziewczyny.Wstrêtne, przyciska³y siê do niego wrêcz desperacko.Zamkn¹³ oczy,¿eby nie pamiêtaæ, ale wspomnienie sta³o siê jeszcze wyraŸniejsze.Znów zrobi³omu siê niedobrze i znów wychyli³ siê z ³Ã³¿ka.Sama ¿Ã³³æ.Us³ysza³ dochodz¹cygdzieœ z bliska szum kamery, jakby brzêczenie trzmiela.Pod powiekami widzia³rodzinê.Pomyœla³, ¿e bêd¹ go ogl¹daæ w takim stanie, i g³owa rozbola³a gojeszcze bardziej.Ale jedyne, co móg³ zrobiæ, to naci¹gn¹æ na g³owê ko³drê.Przypomina³y mu siê jakieœ urywki zdañ.Wlatywa³y do g³owy i wylatywa³y.Wszelkie próby po³¹czenia ich w jakiœ logiczny ci¹g koñczy³y siêniepowodzeniem.By³o coœ, co powinien zapamiêtaæ, uchwyciæ.Gniewne, okrutnes³owa rzucane w kogoœ jak strza³y? W kogo?W niego? Nie potrafi³ sobie przypomnieæ.Skuli³ siê na ³Ã³¿ku i przycisn¹³piêœci do ust.Nagle s³owa zaczê³y wracaæ.Przekleñstwa.Oskar¿enia.Ordynarnes³owa, które mia³y raniæ.Jeœli dobrze pamiêta³, choæ nie mia³ pewnoœci,osi¹gnê³y cel.Ktoœ siê rozp³aka³, protestowa³, ale to nic nie pomog³o.Mówilicoraz g³oœniej, krzyczeli.Potem odg³os uderzenia.Nie by³o w¹tpliwoœci, ¿emia³o boleæ.I bola³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL