[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elizabeth zatrzymała się tuż przed drzwiami do małego saloniku.Świadoma, że babcia znajduje się kilka kroków za nią i wymachuje rękami, ubolewając nad jej wyglądem, zamknęła oczy i biorąc głęboki wdech, sięgnęła do klamki.Szybko weszła do środka, nie chcąc, by opuściła ją odwaga.Patrzyła wprost przed siebie, w miejsce, w którym spodziewała się zastać Strattona.Nie było go jednak ani na kanapie, ani przy kominku.Pomyślała, że widocznie nie chciał dłużej czekać i wyszedł bez pożegnania.Odetchnęła z ulgą, podeszła do kominka i wyciągnęła ręce do ognia.Świadomość tego, jak bardzo ucieszyła ją nieobecność wicehrabiego i odroczenie rozmowy z nim, napełniła ją wstrętem do własnej osoby.Zrobiła krok w stronę drzwi i zamarła.Stratton stał przy oknie, w miejscu, gdzie początkowo zasłaniało go przed jej wzrokiem skrzydło otwartych drzwi i patrzył na Elizabeth.To był on, przemknęło przez głowę Elizabeth.Rysy straciły młodzieńczą miękkość, ale niewątpliwie był to ten sam mężczyzna, który przewodził bandzie Koryntian przed dziesięciu laty.To on rzucał jej kpiące spojrzenia za każdym razem, kiedy przyłapał ją na potajemnych spojrzeniach.Był ciemny jak cygan.Czarnobrązowe, lekko wijące się włosy opadały mu na kołnierz.A eleganckie modne ubranie utrzymane w różnych odcieniach brązu, podkreślało szerokie bary i mocne nogi.W jedwabny krawat w kolorze sepii miał wpięty błyszczący bursztyn.Spod zmrużonych czarnych rzęs patrzyły na nią brązowozłote oczy.Był wyższy, niż zapamiętała, bo gdyby do niego podeszła, czubek jej głowy ledwo sięgnąłby jego brody.Myśl o takiej bliskości z wicehrabią wstrząsnęła Elizabeth.Uświadomiła sobie, że przygląda mu się zbyt długo i przywołała się do porządku.Sądząc jednak z drgnięcia jego ust, wicehrabia był świadom oględzin, którym go poddała.Zakłopotana, zarumieniła się, wiedząc, że on również uważnie się jej przygląda.Sardoniczne spojrzenie spod rzęs przesunęło się po jej potarganych włosach i pogniecionej sukni.Odruchowo chciała coś poprawić, ale opuściła ręce i splotła je za plecami.Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę.- Miała pani jakiś wypadek?Słysząc głęboki, ochrypły baryton, wzdrygnęła się.Stratton przyglądał się nieładowi, w jakim znajdowały się jej włosy i suknia, a ona nienawidziła go za nonszalanckie rozbawienie, widoczne w jego oczach.- Wypadek? - powtórzyła, jakby to było słowo w obcym języku.- Pani włosy i suknia wydają się być w lekkim.nieładzie - powiedział, robiąc krok w jej stronę.- Ach, o to chodzi? - Elizabeth cofnęła się i uśmiech zamarł jej na ustach, gdy wicehrabia nonszalanckim gestem wyciągnął rękę w kierunku jej włosów.- Odpoczywałam w swoim pokoju, ale babcia powiedziała, że chce pan jak najszybciej ruszyć w drogę.Przyszłam więc od razu, by pan zrozumiał, jak bardzo mi to odpowiada.- Jestem pani bardzo zobowiązany - odparł, a zarówno ton, jak i skinienie głowy nie pozostawiało wątpliwości, że dotarła do niego obraźliwa wymowa jej słów.- To dobrze.A więc tu się schowała, pomyślał cierpko, bo nie spodziewał się, że widzianą na ulicy blondynkę znajdzie w domu Edwiny i że w dodatku okaże się ona członkiem jej rodziny.Nie wiadomo dlaczego, wyobrażał sobie, że wnuczka Edwiny będzie tak jak babka niska, gruba i zupełnie nieciekawa jako kobieta, tyle że młodsza.Co do tego się mylił, natomiast był pewny, że tę pannę już gdzieś widział.Takiej urody i wdzięku się nie zapomina.Poza tym odniósł wrażenie, że spotkał się z nią dość dawno temu.Gdyby tylko mógł sobie przypomnieć, gdzie i kiedy to było.- Obawiam się, że Edwina nie udzieliła mi podstawowych informacji.Nie znam nawet pani imienia.panno Sampson.? - zaryzykował.- Lady Elizabeth Rowe.Stratton uśmiechnął się nieco szerzej i błysnął oczami.Opuścił powieki, chcąc ukryć zainteresowanie, a ona nie miała wątpliwości, co je wzbudziło.Nareszcie wróciła pamięć i Ross zrozumiał dlaczego Edwina zapomniała mu powiedzieć, jak się nazywa jej wnuczka i czemu tak bardzo zależy jej, by wydać ją za mąż.Zakładał, że dziewczynie przeszkadza w zamążpójściu brak urody, a nie zszargana reputacja czy wiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL