[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oszalałe z przeraŜenia krowy przebiegły ulicą i niemal natychmiast zniknęły, połknięte przez jedną z ziejących rozpadlin w ulicy rozdartej trzęsieniem ziemi.Bell nie mógł uwierzyć, jak główna ulica miasta, jej wspaniałe budynki, zmieniły się od zeszłego wieczoru.Zniknęły flotylle pojazdów, tłumy wesołych, zadowolonych z siebie ludzi pracujących i robiących zakupy w sercu handlowej dzielnicy.Bulwar był prawie nierozpoznawalny.Wysokie gmachy rozpadły się na kawałki, olbrzymie filary ze swoimi ozdobnymi gzymsami i ornamentami zostały wyrwane z fasad, a ich pokruszone resztki ciśnięte na ulicę.Wielkie witryny i okna biur się rozsypały.Szyldy reklamujące firmy za witrynami leŜały pogięte wśród zgliszczy.Idąc przez to zniszczenie, Bell widział, Ŝe kwartały na południu miasta zmieniały się w ocean płomieni.Wiedział, Ŝe wkrótce z wielkich hoteli, gmachów rządowych, wysokich biurowców, sklepów i teatrów zostaną osmalone szkielety.StraŜaków było o wiele za mało, a trzęsienie ziemi przerwało prawie wszystkie podziemne rurociągi.Setki miejskich hydrantów przeciwpoŜarowych i kranów wyschło.StraŜacy, bezradni w starciu z grzybami ognia, rozpoczęli heroiczną walkę o wodociągi.Uciekając przed samochodami woŜącymi rannych i gramoląc się przez osuwiska cegieł, Bell dotarł w pobliŜe Call Building.Jede-nastopiętrowy drapacz chmur z początku wydawał się w dobrym stanie, z bliska jednak Bell zobaczył, Ŝe podstawa jednego z jego boków przesunęła się ponad pół metra po chodniku w stronę jezdni.W środku okazało się, Ŝe Ŝadna winda nie działa, bo szyby się pokrzywiły.Pokonał pięć kondygnacji do biura Van Dorna i przestąpił sterty gipsu zarwanego z sufitu.Ślady butów w białym pyle powiedziały mu, Ŝe nie był pierwszy.Meble, porozrzucane przez wstrząs po całym biurze, pousta-wiano z powrotem na miejscach.268Bell wszedł do sali konferencyjnej i zastał czterech agentów Van Dorna, w tym Bransona, który podbiegł i uścisnął mu dłoń.- Jak ja się cieszę, Ŝe Ŝyjesz.Bałem się, Ŝe leŜysz gdzieś pod toną gruzu.Bell zmusił się do uśmiechu.- Dom Marion stracił frontową ścianę, a jej mieszkanie jest w kawałkach.- Przerwał i rozejrzał się po sali.Nie widząc Curtisa, zapytał: - Art się do ciebie odzywał?Miny pozostałych męŜczyzn powiedziały mu wszystko, co musiał wiedzieć.- Art zaginął, przypuszczalnie zmiaŜdŜyły go tony cegieł, kie dy szedł z hotelu Palace do naszego biura - odparł z powagą Bran son.- Z tego, co udało się nam dowiedzieć, dwóch moich agentów jest rannych albo nie Ŝyje.Jeszcze nie wiemy.Ci, których tu wi dzisz, to jedyni, którzy wyszli z tego cało.Bell poczuł, jakby ktoś zacisnął mu na piersi gruby pas.Widziałśmierć, znał śmierć, ale strata kogoś bliskiego bolała.- Curtis nie Ŝyje - mruknął.- To był dobry człowiek, dobry przyjaciel i jeden z najlepszych detektywów, z jakimi pracowałem.- Ja teŜ straciłem dobrych ludzi - powiedział wolno Branson.-Ale teraz musimy zrobić, co się da, Ŝeby pomóc poszkodowanym.Bell na niego popatrzył.- Jaki masz plan?- Spotkałem się z komendantem policji i zaoferowałem mu usługi Van Dorna.Mimo naszych róŜnych stanowisk w przeszłości ucieszył się z naszej pomocy.Zrobimy, co będziemy mogli, Ŝeby zwalczyć szabrowanie, będziemy łapać szabrowników okradających trupy i domy i odstawiać ich do miejskiego aresztu.Na szczęście ciągle stoi, bo jest zbudowany jak forteca.- Chciałbym się przyłączyć do ciebie i pozostałych, Horace, ale mam inne zadanie.- Tak, rozumiem - powiedział cicho Branson.- Jacob Cromwell.Bell kiwnął głową.269- Trzęsienie ziemi i chaos dały mu doskonałą sposobność do ucieczki z kraju, a ja zamierzam go powstrzymać.Branson wyciągnął dłoń.- Powodzenia, Isaac.- Szerokim gestem ręki objął salę.- Budynek nie jest bezpieczny.A jeśli sam się nie zawali, pewnie strawi go nadciągający poŜar.Będziemy musieli zabrać nasze archiwa i go opuścić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL