[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrezygnowała i postanowiłaspróbować ponownie później.Zastanawiała się bez przerwy, gdzie jest statek i załoga.Czy moŜliwe, Ŝe dostali się podwpływ tego samego morderczego zjawiska co jej grupa i coś im się stało? Wolała niepoddawać się tak pesymistycznym myślom.Jak na razie zarówno ona, jak i turyści bylibezpieczni, ale nie wyobraŜała sobie, jak długo wytrzymają bez jedzenia i ciepła.Góra kilkadni.Średnia wieku jej podopiecznych była dość wysoka — najmłodsze małŜeństwo miało posześćdziesiąt parę lat, większość pokończyła siedemdziesiąt, najstarsza byłaosiemdziesięciotrzyletnia dama, która przed pójściem do domu spokojnej starości chciałapoznać smak przygody.Maeve opanowało poczucie beznadziei.Ze sporą obawą obserwowała napływające z zachodu ciemne chmury.Najprawdopodobniejzwiastowały sztorm, którego kazał się spodziewać pierwszy oficer Trevor Haynes.Maevemiała wystarczająco duŜo doświadczenia z panującymi w okolicach bieguna południowegowarunkami pogodowymi, by wiedzieć, Ŝe przybrzeŜnemu sztormowi będą towarzyszyćgwałtowny wiatr i marznący deszcz ograniczający widoczność do zera.Spadnie niewieleśniegu albo nie będzie go wcale.Podstawowe niebezpieczeństwo to wycieńczające zimnospowodowane silnym wiatrem.Maeve ostatecznie porzuciła nadzieję ujrzenia statku wbliskim czasie i zaczęła szykować się na najgorsze.NaleŜało jak najszybciej znaleźćschronienie na najbliŜsze dziesięć godzin.Stojące jeszcze chaty i barak nie mogły dać ochrony przed Ŝywiołami.Ich dachy zapadły siędawno temu, a silne wiatry powybijały okna i powyrywały drzwi z zawiasów.Maeve uznała,49Ŝe grupa będzie miała lepszą szansę przeŜycia przenikliwego zimna i groźnego dla Ŝyciawiatru pozostając w jaskini.MoŜna było rozpalić ognisko wykorzystując leŜące niedalekostacji wielorybniczej zwietrzałe resztki drewna, naleŜało jedynie pamiętać, aby nie rozpalić gozbyt daleko od wejścia.Umieszczenie ogniska zbyt głęboko w jaskini mogłoby zagrozićzaczadzeniem.Czterech najmłodszych męŜczyzn pomogło Maeve zanieść zwłoki obu kobiet i marynarza dobaraku, wciągnąć zodiaca wyŜej na brzeg i przywiązać go, aby nie doznał uszkodzeń odwzmagającego się wiatru.Następnie, aby zabezpieczyć się przed lodowatymi porywamiwichru, zabarykadowali wejście do tunelu kamieniami, pozostawiając jedynie niewielkiotwór.Maeve nie chciała odcinać się całkowicie od zewnętrznego świata zasunięciem głazu.Potem kazała ludziom zbić się w ciasną grupę, aby lepiej utrzymać ciepło.Nie pozostało nic poza bezczynnym czekaniem na ratunek.Godziny dłuŜyły się niczymwieczność.Próbowano spać, ale okazało się to niemoŜliwe.Otępiające zimno powoliprzekradało się pod ubrania, a wiatr na zewnątrz przeszedł w zawieruchę i wpadał wpozostawiony w zaporze u wejścia otwór, wyjąc jak zwiastujący śmierć upiór.Tylko jedna czy dwie osoby skarŜyły się, większość znosiła swój los ze stoickim spokojem.Niektórzy byli wręcz podnieceni, Ŝe przeŜywają prawdziwą przygodę.Dwóch potęŜnychAustralijczyków, wspólników, którzy zbili majątek prowadząc firmę budowlaną, draŜniłoswoje Ŝony i rzucało sarkastyczne dowcipy mające podnieść pozostałych na duchu.SprawialiwraŜenie, jakby czekali na lotnisku na samolot.Maeve przeszło przez myśl, Ŝe wszyscy wgrupie to dobrzy ludzie powoli zbliŜający się do kresu swych dni i byłoby wstydem — nie,przestępstwem — gdyby mieli umrzeć w tym lodowatym piekle.Jej myśli snuły się powoli, w którymś momencie miała wizję, Ŝe leŜą wszyscy pod skałami,pochowani obok norweskich badaczy i angielskich wielorybników.„Ułuda" — spokojnie sięskarciła.Mimo nienawiści, jaką okazali jej ojciec i siostry, nigdy nie była w stanie uwierzyć,Ŝe mogliby odmówić jej godnego pogrzebu w rodzinnym grobowcu.A jednak od czasu, kiedyurodziła bliźniaki, było bardzo prawdopodobne, Ŝe rodzina przestanie uznawać ją za krew zeswej krwi.LeŜała obserwując tworzącą się z oddechów mgłę i próbowała przypomnieć sobie synów —sześcioletnich chłopców, będących pod opieką przyjaciół, aby mama mogła zarobić pilniepotrzebne pieniądze.Co się z malcami stanie, jeśli ona umrze? Modliła się, Ŝeby nigdy niedostali się w ręce jej ojca.Nie wiedział co to litość, a ludzkie Ŝycie niewiele dla niegoznaczyło.Nie motywowały go teŜ pieniądze — uwaŜał je jedynie za narzędzie, jegoprawdziwą pasją była władza i moŜliwość manipulowania.Obie siostry Maeve odziedziczyły50po ojcu bezwzględność wobec świata, na szczęście ona wrodziła się w matkę — łagodnąkobietę, wpędzoną przez zimnego i brutalnego męŜa w samobójstwo, kiedy Maeve miaładwanaście lat.Po tej tragedii Maeve nigdy nie uwaŜała się za członka rodziny.Nie wybaczono jej odejścia zdomu w jednej parze butów i rozpoczęcia Ŝycia na własny rachunek pod nowym nazwiskiem.Nigdy nie Ŝałowała tej decyzji.Obudziła się i zaczęła nadsłuchiwać.Wiatr przestał gwizdać, nie atakował wejścia do tunelu.Sztorm jeszcze trwał, ale lodowaty wiatr na chwilę ucichł.Obudziła obu australijskichprzedsiębiorców budowlanych.— Chodźcie ze mną do kolonii pingwinów.Nietrudno je łapać.Złamiemy prawo, ale jeŜelimamy dotrwać do powrotu statku, musimy coś zjeść.— Co ty na to, stary? — huknął jeden z męŜczyzn do wspólnika.— Nie powiem, wziąłbym coś dobrego na ząb.— Pingwiny nie są najlepszymi kandydatami na stół smakosza — stwierdziła z uśmiechemMaeve.— Ich mięso ma oleisty posmak, ale syci.Nim wyszli z jaskini, kazała pozostałym wyjść i ukraść ze stacji wielorybniczej drewno naognisko.— Czy pens, czy worek złota, rozbój to rozbój.JeŜeli mam iść siedzieć za zabijanie zwierzątpod ochroną i niszczenie historycznych miejsc, moŜemy zabrać się za to powaŜnie.Ruszyli do pingwinów.Mieli do przejścia mniej więcej dwa kilometry i aby dotrzeć dokolonii, musieli obejść znajdujące się na północnym brzegu zatoki wzniesienie.Choć wiatrustał, marznący deszcz bardzo utrudniał marsz.Widoczność nie przekraczała trzech metrów imieli wraŜenie, Ŝe patrzą przez bryłę lodu.Znacznym utrudnieniem było to, Ŝe nie mieligogli, jedynie okulary słoneczne; zacinające ze wszystkich kierunków marznące kroplewpadały za szkła i zalepiały powieki.Udawało im się utrzymać kierunek dzięki temu, Ŝe szlituŜ przy wodzie.Co prawda wydłuŜyło to marsz przynajmniej o dwadzieścia minut, ale sięnie zgubili.Wiatr znów zawył i wgryzł się w ich nie osłonięte twarze.Maeve przemknęła przez myślwizja wędrówki do argentyńskiej stacji, szybko jednak ją odrzuciła.Było jasne, Ŝetrzydziestokilometrowy marsz przez burzę wytrzymałoby niewiele osób z grupy.Ponadpołowa natychmiast po wyruszeniu opadłaby z sił.Maeve musiała jednak przemyślećwszelkie warianty, zarówno wykonalne, jak i utopijne.Była młoda i silna, jej pewnie by sięudało dotrzeć do Argentyńczyków, nie mogła jednak pozostawić oddanych jej pod opiekęludzi na pastwę losu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL