[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było równanie - krzywa eliptyczna, którą August zapisał na kartce z rysunkiem.Od razu zwróciła na nią uwagę.Teraz, gdy po raz kolejny zobaczyła ją przed oczami, przyspieszyła kroku i niemal całkowicie zapomniała o Camilli.Równanie brzmiało:N = 3034267E: y2 = x3 - x - 20; P = (3,2)Nie było w nim nic niezwykłego.Ale też nie o to chodziło.Najwspanialsze było to, że August wyszedł od liczby, którą wybrała na chybił trafił, trochę pomyślał i napisał znacznie lepszą krzywą eliptyczną od tej, którą ona wykaligrafowała na nocnym stoliku, kiedy August nie chciał zasnąć.Wtedy nie doczekała się odpowiedzi ani w ogóle żadnej reakcji, więc położyła się spać, przekonana, że August, podobnie jak bliźniaki, o których czytała, nic nie rozumie z matematycznych abstrakcji, a jedynie jest czymś w rodzaju maszyny liczącej rozkładającej na czynniki pierwsze.Jednak po całej nocy spędzonej na rysowaniu najwyraźniej nie tylko zrozumiał.Za jednym zamachem utarł jej nosa i ulepszył równanie.Dlatego kiedy weszła do mieszkania, nie zdjęła nawet butów ani skórzanej kurtki.Od razu włączyła komputer i otworzyła plik z NSA i program do rozkładania na czynniki przy użyciu krzywych eliptycznych.Następnie zadzwoniła do Hanny Balder.HANNA PRAWIE NIE SPAŁA, bo nie wzięła ze sobą tabletek.Poza tym była podekscytowana hotelem i otoczeniem.Przyprawiający o zawrót głowy górski krajobraz przypomniał jej, w jakim zamknięciu żyła do tej pory.Poczuła, że zwalnia obroty, a głęboko zakorzeniony strach zaczyna odpuszczać.Z drugiej strony mogły to być tylko pobożne życzenia.W tym pięknym otoczeniu niewątpliwie czuła się również zagubiona.Dawniej wchodziła do takich miejsc z oczywistym dostojeństwem: Patrzcie na mnie, oto nadchodzę.Teraz była roztrzęsiona i wycofana i musiała wmuszać w siebie śniadanie, choć było znakomite.August siedział obok niej, kompulsywnie zapisywał ciągi liczb i też nic nie jadł, ale przynajmniej pił ogromne ilości świeżo wyciskanego soku z pomarańczy.Zadzwonił jej nowy zaszyfrowany telefon.W pierwszej chwili się przestraszyła.Ale oczywiście dzwoniła kobieta, która ich tam przysłała.Nikt inny nie znał przecież tego numeru.Pewnie chciała się dowiedzieć, czy dojechali bezpiecznie.Dlatego zaczęła entuzjastycznie opowiadać, jakie wszystko jest wspaniałe.Ale ku jej zdziwieniu kobieta przerwała jej ostro:- Gdzie jesteście?- Jemy śniadanie.- W takim razie kończcie i wracaj do pokoju.August i ja musimy popracować.- Popracować?- Prześlę ci kilka równań.Chciałabym, żeby na nie spojrzał.Czy to jasne?- Nie rozumiem.- Po prostu pokaż je Augustowi, a potem zadzwoń do mnie i powiedz, co napisał.- W porządku - odparła Hanna.Była zdumiona.Zgarnęła ze stołu kilka croissantów i cynamonową bułeczkę i ruszyła z Augustem w kierunku wind.AUGUST POMÓGŁ JEJ w zasadzie tylko na początku.Ale to wystarczyło.Dzięki temu widziała wyraźniej, gdzie się pomyliła, i mogła wprowadzić do swojego programu nowe ulepszenia.Pracowała dalej w skupieniu, godzina za godziną, aż zapadł zmrok i znów zaczął padać śnieg.Nagle - i była to jedna z tych chwil, które miała zapamiętać na zawsze - z plikiem stało się coś dziwnego.Rozpadł się i zmienił formę.Poczuła się tak, jakby ją przeszył prąd, i uniosła zaciśniętą pięść.Znalazła prywatne klucze i rozszyfrowała plik.Tak ją to podekscytowało, że w pierwszej chwili ledwo była w stanie czytać.Następnie zaczęła przeglądać zawartość pliku i z każdą chwilą była coraz bardziej zdumiona.Czy to w ogóle możliwe? - myślała.To była prawdziwa bomba.Sam fakt, że te informacje zostały zapisane i zaprotokołowane, mógł świadczyć wyłącznie o nadmiernym zaufaniu do algorytmu RSA.Tak czy inaczej, miała przed sobą wszystkie brudy.Tekst był wprawdzie pełen żargonu, dziwnych skrótów i tajemniczych odnośników, ale znała temat, więc nie miała kłopotu ze zrozumieniem.Kiedy przeczytała mniej więcej trzy czwarte tekstu, ktoś zadzwonił do drzwi.Postanowiła się tym nie przejmować.Pomyślała, że to jakaś przesyłka do niej, książka albo coś równie nieważnego.Przypomniała sobie jednak esemes od Camilli i sprawdziła w komputerze obraz z kamery na klatce schodowej.Zamarła.Za jej drzwiami stał drugi w kolejności człowiek, którego się najbardziej obawiała i o którym w całym tym zamieszaniu prawie udało jej się zapomnieć.Ed pieprzony Ned jakimś sposobem ustalił, gdzie mieszka.Ani trochę nie przypominał siebie ze zdjęć, które znalazła w sieci, ale nie dało się go pomylić z nikim innym.Wyglądał na naburmuszonego i zdecydowanego.Zaczęła gorączkowo myśleć.Co powinna zrobić? Nie miała lepszego pomysłu niż skorzystać z szyfrowanego połączenia i wysłać Mikaelowi plik z NSA.Kiedy już się z tym uporała, poczłapała do drzwi.CO SIĘ STAŁO z Bublanskim? Sonja Modig nie mogła tego pojąć.Udręczenie, które malowało się na jego twarzy przez ostatnie tygodnie, zniknęło jak ręką odjął.Teraz się uśmiechał i nucił coś pod nosem.Rzeczywiście miał się z czego cieszyć.Morderca został schwytany, August Balder przeżył dwa zamachy, a oni dowiedzieli się całkiem sporo na temat motywów i rozgałęzień firmy badawczej Solifon.Jednocześnie pozostawało wiele pytań, a Bublanski, jakiego znała, nie cieszył się bez potrzeby.Raczej wątpił w siebie - nawet w chwilach triumfu.Nie rozumiała więc, co w niego wstąpiło.Dlaczego chodził rozpromieniony po korytarzu.Nawet teraz, kiedy siedział w swoim gabinecie i czytał nic niemówiący protokół przesłuchania Zigmunda Eckerwalda przez policję z San Francisco, z jego twarzy nie znikał uśmiech.- Moja kochana Sonju, tu jesteś!Postanowiła nie komentować przesadnego entuzjazmu, z jakim ją powitał.Od razu przeszła do rzeczy.- Jan Holtser nie żyje.- Ojej.- Musimy porzucić nadzieję, że dzięki niemu zyskamy wgląd w działalność Spiders.- Czyli liczyłaś na to, że w końcu się otworzy.- W każdym razie nie było to wykluczone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL