[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto okaza³siê lepszy: Ben Bryan przy ca³ym swoim naiwnym idealizmie, czy Nicholas Warren,który przywióz³ go na pustyniê i doprowadzi³ do jego œmierci? Warren wola³ nieroztrz¹saæ tego nieprzyjemnego dylematu.Byli w po³owie lunchu, kiedy Tozier zauwa¿y³ jakby od niechcenia:- Mamy goœci.Radzê nie robiæ ¿adnych gwa³townych ruchów.Zaniepokojony Warrenodruchowo siê rozejrza³.Follet pewn¹ rêk¹ nalewa³ dalej kawê.- Gdzie oni s¹? - zapyta³.- Dwóch jest na wzgórzu nad nami - oznajmi³ Tozier.- Trzech albo czterechpodchodzi z drugiej strony.Okr¹¿aj¹ nas.- Mamy szansê siê przedrzeæ?- Nie s¹dzê, Johnny.Nie damy rady siêgn¹æ teraz po broñ.Je¿eli ci faceci -kimkolwiek s¹ - nie ¿artuj¹, zablokowali z obu stron szosê.Pieszo daleko niezajdziemy.Bêdziemy musieli zaczekaæ, a¿ dowiemy siê, co jest grane.- Przyj¹³od Folleta fili¿ankê kawy.- Podaj mi cukier, Nick.- Co?- Podaj cukier - powtórzy³ cierpliwie Tozier.- Nie ma powodu robiæzamieszania.Mo¿e to tylko wœcibscy Kurdowie.- Mog¹ okazaæ siê za bardzo wœcibscy - stwierdzi³ Follet.- Pamiêtaj, ¿e Ahmedjest Kurdem.- Wsta³ powoli i przeci¹gn¹³ siê.- Idzie do nas poselstwo.- Ktoœ znajomy?- Trudno powiedzieæ.Maj¹ na sobie burnusy.Warren us³ysza³ za plecami ³oskotkamieni.- Tylko spokojnie - ostrzeg³ Tozier.- Wstañ i rób dobre wra¿enie.Podniós³ siêi odwróci³, a pierwszym cz³owiekiem, którego ujrza³, by³ Ahmed, syn szejkaFahrwaza.- Strza³ w dziesi¹tkê! - zauwa¿y³ Tozier.Ahmed wyst¹pi³ naprzód.- No có¿, panie Warren, panie Tozier - jak¿e mi³o znów panów spotkaæ! Proszê miprzedstawiæ swojego kolegê.-Uœmiecha³ siê, ale Warren wyczyta³ z jego twarzy,¿e nie ma ochoty na ¿arty.- To pan Follet.Nale¿y do mojej grupy - odpar³ w podobnym tonie.- Mi³o mi pana poznaæ - oznajmi³ radoœnie Ahmed.- Ale czy kogoœ nie brakuje?Nie powiecie mi panowie chyba, ¿e zgubiliœcie kolegê? - przyjrza³ siê im zuwag¹.- Nie macie nic do powiedzenia? Na pewno zdajecie sobie sprawê, ¿e niespotykamy siê przypadkowo.Szuka³em panów.- A z jakiego powodu? - zainteresowa³ siê Tozier.- Czy musi pan o to pytaæ? Mój ojciec ma obawy, czy nie grozi panomniebezpieczeñstwo - wskaza³ rêk¹ otaczaj¹ce góry.- Nie uwierzylibyœcie, jacystraszni ludzie krêc¹ siê w tej okolicy.Poleci³ mi zaprowadziæ panów wbezpieczne miejsce.Zauwa¿yliœcie na pewno, ¿e otacza nas eskorta, która mapanów.hm.chroniæ.- Przed nami samymi - skomentowa³ ironicznie Warren.- Nie zboczy³ pan czasem zdrogi, Ahmedzie? Czy rz¹d iracki wie, ¿e jest pan w ich kraju?- Rz¹d iracki nie wie o bardzo wielu rzeczach - stwierdzi³ Ahmed.- Proponujêjednak ruszaæ w drogê.Moi ludzie zapakuj¹ wszystko z powrotem do samochodów.Bêd¹ je tak¿e prowadziæ, ¿eby zaoszczêdziæ panom zbêdnego wysi³ku.Wszystko wramach naszych us³ug.Warren czu³ siê bardzo nieswojo widz¹c uzbrojonych w karabiny ludzi Ahmeda imaj¹c œwiadomoœæ, ¿e ca³a okolica zosta³a otoczona.Zerkn¹³ na Toziera, którywzruszy³ ramionami, mówi¹c:- W porz¹dku!- Znakomicie - pochwali³ go Ahmed.- Pan Tozier niewiele mówi, ale okazujerozs¹dek.- Strzeli³ palcami i jego ludzie ruszyli naprzód.- Nie traæmyczasu.Mój ojciec nie mo¿e siê doczekaæ, ¿eby z panami.pomówiæ.Warrenowi zupe³nie nie przypad³ do gustu ton tej uwagi.IICa³¹ trójkê wepchniêto na ty³ jednego z land-roverów.Z przodu siedzia³kierowca i jakiœ odwrócony czêœciowo w ich stronê cz³owiek, który trzyma³nieruchomo pistolet.Czasem gdy wóz podskakiwa³, Warren zastanawia³ siê, czybroñ nie jest odbezpieczona, gdy¿ nieznajomy dotyka³ zgiêtym palcem spustu iwystarczy³ niewielki wstrz¹s, by wcisn¹³ go do koñca.Gdyby wystrzeli³ w ty³wozu, któryœ z mê¿czyzn st³oczonych miêdzy fotograficznym sprzêtem, na pewno byucierpia³.O ile zdo³a³ siê zorientowaæ, zawrócili na wschód, prawie do granicy z Iranem,a potem skierowali siê na pó³noc, wje¿d¿aj¹cg³êbiej w góry.Oznacza³o to, ¿e ominêli As-Sulajmanija, zostawiaj¹c je zasob¹.Jechali za ciê¿arówk¹, potê¿n¹ maszyn¹, która wygl¹da³a jakby zbudowanoj¹ dla wojska.Kiedy udawa³o mu siê spojrzeæ w ty³, widzia³ od czasu do czasudrugiego land-rovera w chmurze wszechobecnego py³u.Uzbrojony mê¿czyzna nie zabrania³ im rozmawiaæ, Warren by³ jednak ostro¿ny.Dobra brytyjska wymowa, któr¹ tak zaskoczy³ ich Ahmed, stanowi³a ostrze¿enie,¿e z³owrogi i obcy wygl¹d nie musi wcale oznaczaæ nieznajomoœci angielskiego.- Wszystko w porz¹dku? - zapyta³ Warren.- Bêdzie ca³kiem nieŸle, gdy ktoœ zabierze ³okieæ z mojego brzucha -stwierdzi³ Follet i doda³: - A wiêc to by³ Ahmed! Taki sympatyczny facet!- Chyba nie powinniœmy mówiæ za wiele o interesach - ostrzeg³ Warren.- Cich³opcy mog¹ mieæ d³ugie uszy.Follet spojrza³ na faceta z pistoletem.- D³ugie i w³ochate - powiedzia³ z odraz¹.- A oprócz tego brudne.S³ysza³eœkiedyœ o wodzie, ch³opie?Nieznajomy popatrzy³ na niego bez wyrazu, a Tozier stwierdzi³:- Przestañ, Johnny.Nick ma racjê.- Chcia³em tylko coœ sprawdziæ - broni³ siê Follet.- Mog³o ciê to drogo kosztowaæ.Nigdy nie œmiej siê z faceta z broni¹ - mo¿emieæ zabójcze poczucie humoru.* * *Jechali bardzo d³ugo.Z zapadniêciem zmroku w³¹czono reflektory i posuwano siê wolniej, nadal jednakzapuszczali siê w góry, gdzie - o ile Warren przypomina³ sobie ogl¹dan¹ mapê -nie by³o w ogóle dróg.Zapewne siê nie myli³ s¹dz¹c z tego, jak samochód chwia³siê i ko³ysa³.O pó³nocy Warren us³ysza³, jak warkot silnika odbija siê echem od skalistegow¹wozu i podniós³ siê na ³okciu, ¿eby popatrzeæ przed siebie.Na wprost ukaza³asiê w œwietle reflektorów skalna œciana i kierowca land-rovera skrêci³ odziewiêædziesi¹t stopni, a potem robi³ to jeszcze wielokrotnie, gdy¿ w¹wózbieg³ serpentynami i coraz bardziej siê zwê¿a³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL