[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdzia³ 15Och! - krzyknê³a Angie.- To tylko ja - uœmiechn¹³ siê Jim.Chcia³ wzi¹æ j¹ w ramiona, ale odsunê³a siê.- Co ty tu robisz? - zapyta³a zdumiona.- Có¿, wróci³em.To znaczy.Nagle zda³ sobie sprawê, jak Angie musi byæ zaskoczona.Przecie¿ wyobra¿a³a sobie, ¿e jest on teraz gdzieœ nadrugim koñcu œwiata.- Tego nie da siê tak ³atwo wyjaœniæ w kilku s³owach -ci¹gn¹³.Spróbowa³ jednak.Bañka okaza³a siê wspania³ym pojaz-dem, uzna³ wiêc, ¿e nic nie stoi na przeszkodzie, abydonios³a ich a¿ do zamku.Mo¿e Rrrnlf zrobi³by to szybciej,ale opuœci³ ich na brzegu morza, pragn¹c jak najszybciejznaleŸæ Essessilego.Pomys³ u¿ycia bañki do lewitacji by³ doœæ prosty.Trudniej by³o go wprowadziæ w ¿ycie.Jim wymyœli³ w koñcu odpowiednie zaklêcia, umo¿-liwiaj¹ce poruszanie siê w powietrzu na du¿ej wysokoœci,gdzie przezroczystoœæ i niewielkie rozmiary pojazdu czyni³yich niemal niewidocznymi.Po krótkim locie uda³o mu siêosadziæ bañkê na najwy¿szym tarasie wie¿y zamkowej,gdzie wartê pe³ni³ tylko jeden zbrojny.Dziêki magii wartownik w ogóle niczego nie zauwa¿y³.Zeszli po schodach do pomieszczeñ zamkowych i Jimskierowa³ siê w lewo, do krótkiego korytarza wiod¹cego doma³¿eñskiej sypialni, zaœ swych towarzyszy odes³a³ piêtroni¿ej, aby ukryli siê w pokoju Gilesa.Na szczêœcie zasta³ Angie w sypialni.Rozchmurzy³a siê,kiedy tylko opowiedzia³ jej wszystko, co siê zdarzy³o.- Wiêc teraz ju¿ bêdziesz ze mn¹ - powiedzia³a.-Dziêki Bogu!- Niestety nie - odrzek³ z zak³opotaniem.- Pamiê-tasz, ¿e John Chandos ¿¹da³, byœmy pojechali do Francji.Wci¹¿ jest to aktualne.Chcia³em jednak powiedzieæ Caro-linusowi, czego dowiedzieliœmy siê od Granfera.Mo¿e tou³atwi nam poszukiwania.Angie ponownie zmarkotnia³a.Jej d³onie zacisnê³y siêw piêœci.- Wiedzia³am! Nie musia³eœ wpadaæ tu bez ostrze¿enia,podczas gdy ja myœla³am, ¿e jesteœ gdzieœ daleko!- No có¿ - zacz¹³ naj³agodniejszym tonem, na jakimóg³ siê zdobyæ.- Gdybym wiedzia³, ¿e tu jesteœ, zawo³a³-bym z korytarza: "Angie, wróci³em!" Ale skoro nie wie-dzia³em, po prostu wszed³em, spodziewaj¹c siê, ¿e komnatajest pusta.A wiêc przestraszy³em ciê?- Nie przestraszy³eœ mnie! - rzek³a ze z³oœci¹.-Tylkozaskoczy³eœ!- Zgoda.Zaskoczy³em ciê.W ka¿dym razie wróci³em.Podobnie jak Brian i Giles.Odes³a³em ich do pokojuGilesa, ¿eby siê ukryli.Pomyœla³em, ¿e bêdzie lepiej, jeœlitylko ty i Carolinus dowiecie siê o naszej obecnoœci.Mo¿ejeszcze Sir John, jeœli tu jeszcze jest.- Wyjecha³ zaraz po was.Nie s¹dzê, aby towarzystwoCarlinusa zbytnio mu odpowiada³o.Zawaha³a siê.- Wiesz, Jim.Jeœli chodzi o Carolinusa, to myœlê, ¿echoroba jakoœ go zmieni³a.Czuje siê ju¿ lepiej, ale nigdynie zachowywa³ siê a¿ tak niesympatycznie jak ostatniow stosunku do Sir Johna.- Nie s¹dzê, aby tym zbytnio zmartwi³ Chandosa.Carolinus to Carolinus.Mo¿e ju¿ chodziæ, czy ci¹glejeszcze le¿y? Kiedy go ostatnio widzia³em, normalnie siedzia³przy stole.- Wci¹¿ wyleguje siê w ³Ã³¿ku, chocia¿ móg³by cho-dziæ - wyjaœni³a z irytacj¹ Angie.- Nic mu nie jest.Jeœlichcecie siê z nim widzieæ, powinniœcie pójœæ do niego.Alepo co masz jeszcze jechaæ do Francji?- Mówi³em ci ju¿.Jestem pos³usznym lennikiem króla.- Och, wiem o tym! - przerwa³a Angie.- Wci¹¿wydaje mi siê, ¿e Sir John potrzebuje tylko pewnychinformacji i nie obchodzi go, co stanie siê z tob¹.- Nie zapominaj o Brianie i Gilesie.Z nimi jestemznacznie bezpieczniejszy.- Oczywiœcie i ich mam na myœli.Brian jest przecie¿moim przyjacielem, a Giles, jak mówisz, jest twoim od-danym druhem.Ale poza tym.Nagle urwa³a.- Och, zapomnia³am ci powiedzieæ.Przyby³ tu tak¿eDafydd.Czy chcesz, ¿eby by³ przy rozmowie z Caro-linusem?- Co on tu robi? Myœla³em, ¿e wyjedzie, jak tylko myznikniemy.- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawê, ale nieby³o was cztery dni.- Naprawdê? - zdziwi³ siê Jim.Czas, który spêdzili pod wod¹, przekraczaj¹c oceani rozmawiaj¹c z Granferem, mierzyli godzinami, a niedniami.Widocznie magia, u¿ywana zarówno przez Carolinusajak i Rrrnlfa, wi¹za³a siê z zak³Ã³ceniem poczucia czasu.Diabe³ Morski, bêd¹c Naturalnym i mog¹c poruszaæ siêpod wod¹ szybciej ni¿ samolot odrzutowy, byæ mo¿epotrafi³ tak¿e p³ataæ figle z czasem.Mo¿e w rzeczywistoœci przep³yniêcie oceanu zajê³o imca³y dzieñ.A mo¿e to dlatego Rrrnlf tak szybko od-powiedzia³ na jego wezwanie.Powinien zapytaæ Diab³a,gdzie by³, gdy us³ysza³ zawo³anie.- Dafydd wyjecha³ tu¿ po was.Ale kiedy po powrociedo domu ca³y czas chodzi³ osowia³y, Danielle postanowi³apuœciæ go z wami.Tak mia³a tego doœæ, ¿e go wrêczwypêdzi³a.Przyjecha³ wiêc tu w nadziei, ¿e Carolinus wyœlego do was bez wzglêdu na to, gdzie siê znajdujecie.A skorowróciliœcie, bez trudu mo¿e do was do³¹czyæ.- To cudownie!Dafydd nie tylko zwiêksza³ ich si³ê o jedn¹ czwart¹,a bior¹c pod uwagê jego ³uk - pomna¿a³ j¹ wielokrotnie.Jego spokój i opanowanie stanowi³y przeciwwagê dlaporywczoœci Briana i Gilesa, którzy, jak wiêkszoœæ rycerzy,kierowali siê impulsem i mówili to, co czuli w danej chwili.Dafydd przynajmniej zawsze wys³ucha³ do koñca tego, comu siê mówi³o.- Dlaczego wiêc Carolinus nie wys³a³ go za nami? -A tak w ogóle, to kiedy Dafydd wróci³?- Wczoraj - wyjaœni³a Angie.- Carolinus powiedzia³mu, ¿e powinien poczekaæ tutaj na wasz powrót.Czekawiêc cierpliwie.Znasz go.Kiedy ma wolny czas, siadai robi strza³y.Oczywiœcie od czasu do czasu dla uroz-maicenia zajmuje siê ³ukiem.Musia³am hukn¹æ na naszes³u¿¹ce, ¿eby zostawi³y go w spokoju.Wiesz jaki jest.Przyci¹ga kobiety jak œwiat³o æmy.- I ciebie te¿? - zapyta³ Jim, nagle odczuwaj¹c za-zdroœæ.- Oczywiœcie, ¿e tak - przyzna³a, uœmiechaj¹c siênieco ironicznie.- Ale kocham ciebie.- Ca³e szczêœcie - mrukn¹³.Nachyli³ siê ku niej, a ona tym razem nie opiera³a siê.- Lepiej byæ zrobi³a - zacz¹³ Jim, gdy ich ustaoderwa³y siê od siebie - gdybyœ wys³a³a s³u¿¹cego, byodszuka³ Dafydda i sprowadzi³ go tutaj.Carolinus jestw swoim pokoju?- Tak.- To dobrze.Tam siê zbierzemy.Ka¿dy s³uga przezor-nie zapuka do drzwi, zanim odwa¿y siê wejœæ do pokojuMaga.Nie mów nic Dafyddowi o tym spotkaniu, póki niebêdziecie tylko we dwoje.Pójdê teraz po Gilesa i Brianai zapewne zastaniesz nas ju¿ u Carolinusa, kiedy zjawisz siêtam z Dafyddem.W ten sposób nikt niepowo³any niedowie siê, ¿e tu jesteœmy.- W porz¹dku - zgodzi³a siê Angie, ale z tonu jejg³osu mo¿na by³o wnioskowaæ, ¿e wci¹¿ jest przeciwnawyjazdowi mê¿a do Francji.- Przyjdê do pokoju Caro-linusa razem z Dafyddem.- Dobrze.ChodŸmy wiêc.Rozstali siê na schodach.Jim zszed³ do pokoju Gilesa.Przyjaciele siedzieli przy stole i grali w koœci o drobnemonety.Tak niska stawka wynika³a z tego, ¿e Gilesdostosowa³ siê do mo¿liwoœci finansowych Briana.Staryzamek Smythe wymaga³ natychmiastowych napraw, aleBrian nie mia³ ¿adnych dochodów, z wyj¹tkiem pieniêdzywygrywanych na turniejach.Na widok Jima obaj wstali, a Giles schowa³ koœci dosakiewki u pasa.- Teraz spotkamy siê z Carolinusem - poinformowa³ich Jim.Powtórzy³ te¿ to, czego dowiedzia³ siê od Angie.Ichtwarze rozjaœni³y siê.Lubili Dafydda, choæ czasem czuli siêskrêpowani jego niskim statusem spo³ecznym.Nie mogliopanowaæ swych uczuæ pomimo faktu, i¿ Mali Ludzie nagranicy szkockiej pamiêtali o jego koneksjach ze staro¿yt-nym rodem królewskim.W takim duchu zostali wychowani.£ucznik nie pasowa³ do rycerzy.Jim wyjaœni³ sytuacjê.- A wiêc teraz powinniœmy pójœæ do Carolinusa - za-koñczy³.Kiedy weszli do pokoju Maga, Carolinus siedzia³ nabrzegu ³Ã³¿ka w czerwonej szacie oraz szpiczastej czapcei z jakiegoœ powodu budowa³ na stole zamek z gliny,przypominaj¹cy kszta³tem rodzinny dom Gilesa - zamekde Mer.Sam stó³ by³ podobny do tego, na którym Gilesi Brian grali w koœci.-- A, jesteœcie! - rzek³ Carolinus, przyklejaj¹c kolejnykawa³ek gliny.- Siadajcie i opowiadajcie, co siê zdarzy³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL