[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szyby woknach automatycznie pociemnia³y.Beta Aurigae by³a bia³o-b³êkitna, a jejpromienie nieprawdopodobnie gor¹ce, nawet na tej szerokoœci pó³nocnej.W chwilêpóŸniej s³oñce zas³oniête zosta³o chmurami i o szyby zabêbni³ rzêsisty deszcz.Jan w³¹czy³ wycieraczki i spojrza³ na ekran radaru.Droga przed nimi by³aprosta.Ulewa skoñczy³a siê tak szybko, jak siê zaczê³a I zje¿d¿aj¹c w dó³, Janpo raz pierwszy dostrzeg³ jadowit¹ zieleñ d¿ungli, a dalej b³êkit oceanu.- Co za widok - westchn¹³, nieœwiadomy, ¿e mówi to na g³os.- Ten widok oznacza jedynie coraz wiêksze k³opoty.Wolê jechaæ po otwartymterenie - powiedzia³ Otakar.- Jesteœ maszyn¹ bez duszy, Otakar.Czy ta monotonia wiecznego mroku nigdy ciênie nu¿y?- Nigdy.- Wiadomoœæ od za³ogi rozpoznania - wykrzykn¹³ Hyzo.- Maj¹ jakieœ problemy.Otakar z ponur¹ min¹ pokiwa³ wolno g³ow¹.- A nie mówi³em? K³opoty.Rozdzia³ 6- Co siê sta³o? - zapyta³ zaniepokojony Jan, podnosz¹c do ust mikrofon.- Tu Lajos.Po raz pierwszy natknêliœmy siê naprawdê na powa¿ne k³opoty.Trzêsienie ziemi, prawdopodobnie kilka lat temu.Oko³o sto metrów Drogi poprostu zniknê³o.- Czy mo¿ecie to jakoœ zape³niæ?- Nie.Nie mo¿emy nawet dostrzec dna szczeliny.- A co z objazdem?- W³aœnie próbujemy.Ale to oznacza wyciêcie w skale nowego odcinka drogi.Zajmie to nam co najmniej pó³ dnia.Jan zakl¹³ w duchu.Je¿eli sprawy bêd¹ siê tak toczyæ dalej, nie bêdzie tonaj³atwiejsza podró¿.- Gdzie jesteœcie?- Oko³o szeœciu godzin jazdy od tunelu.Szeœæ godzin oznacza³o krótszy dzieñ ni¿ planowa³.A maj¹ jeszcze robotê przytych uszkodzonych hamulcach.I z pewnoœci¹ wynikn¹ k³opoty z ludŸmi,rozdra¿nionymi nieprzewidzian¹ przeszkod¹.Naprawa, objazd uszkodzonego odcinkaDrogi i ponowny start z samego rana - nie wygl¹da³o to najlepiej.Aleprzynajmniej ludzie wyœpi¹ siê w nocy.W miarê zjazdu ze wzgórz na równinê, krajobraz wzd³u¿ Drogi zmieni³ siêkompletnie.Zniknê³y ska³y wraz z w¹t³ymi krzewami na kamiennych osypiskach.Droga bieg³a teraz przez d¿unglê, zas³aniaj¹c¹ zupe³nie widok na ocean.Przezkorony drzew z trudnoœci¹ mo¿na by³o dostrzec skrawki b³êkitnego nieba.Napoboczach piêtrzy³y siê stosy zwalonych drzew i krzewów, zepchniêtych z Drogiprzez przeje¿d¿aj¹ce wczeœniej czo³gi.Istnia³o tu tak¿e ¿ycie zwierzêce.Wpewnej chwili spomiêdzy gêstych drzew wylecia³ klucz zielonych stworów, któremajestatycznie machaj¹c skrzyd³ami przelecia³y w poprzek Drogi.Dwa z nichroztrzaska³y siê o przedni¹ szybê ci¹gnika i osunê³y w dó³, pod ko³a,pozostawiaj¹c za sob¹ smugê b³êkitnej krwi.Jan uruchomi³ wycieraczki.Pojazdponownie prowadzi³ autopilot, tak wiêc - za wyj¹tkiem obserwowania zielonegosklepienia Drogi - nie by³o wiele do roboty.- Zmêczony jesteœ, Otakar? - zapyta³.- Troszeczkê.Przespa³bym siê.- Jutro zapowiada siê d³ugi dzieñ.Pojutrze te¿.Nawet je¿eli bêdziemy zmieniaæsiê przy kierownicy, to i tak nigdy nie bêdziemy w stanie nale¿ycie wypocz¹æ.-Nagle w g³owie Jana zacz¹³ krystalizowaæ nowy pomys³.- Potrzebujemy wiêkszejliczby kierowców.I to nie tylko w naszym ci¹gniku, lecz we wszystkich.W tensposób jeden z nas by³by zawsze za kó³kiem, drugi mia³by oko na przyrz¹dy, atrzeci móg³by siê w tym czasie zdrzemn¹æ.- Nie mamy przecie¿ innych kierowców.- Wiem, lecz moglibyœmy wyszkoliæ kilku po drodze.Otakar chrz¹kn¹³ i pokrêci³g³ow¹.- Nie s¹dzê.Ka¿dy cz³owiek z jakimikolwiek umiejêtnoœciami technicznymi ma ju¿wyznaczone stanowisko.A je¿eli myœlisz o ludziach pokroju twego exmechanikaDecio - to nie bardzo podoba mi siê pomys³ powierzenia kierownicy farmerowi.- Masz racjê, lecz tylko czêœciowo.A co z wyszkoleniem na kierowców kilkukobiet? - Jan uœmiechn¹³ siê widz¹c opadaj¹c¹ powoli szczêkê Otakara.- Ale.przecie¿ kobiety nie prowadz¹.Kobiety to tylko kobiety.- Jedynie w zakazanej dziurze, jak¹ jest ta planeta, mój ch³opcze.Nawet naZiemi egzaminy przeprowadzane s¹ na zasadzie œcis³ego wspó³zawodnictwa, bezwzglêdu na p³eæ.To pozwala na bezustanne podnoszenie kwalifikacji zawodowychwszystkich pracowników.Ma to tak¿e g³êbsze, ekonomiczne pod³o¿e.Nie mapowodu, dla którego ten system nie móg³by sprawdziæ siê tutaj.ZnajdŸdziewczêta z odpowiednimi zdolnoœciami i wyszkol je.- Hradil siê to nie spodoba.G³owom Rodzin tak¿e.- Oczywiœcie ¿e nie, ale có¿ na to poradzisz? Jesteœmy w sytuacji kryzysowej iaby z niej wybrn¹æ, potrzebujemy wszystkich dostêpnych œrodków.Wzmianka o Hradil spowodowa³a, ¿e pomyœla³ o innej osobie, nale¿¹cej do jejRodziny.To wspomnienie wywo³a³o na twarzy Jana ciep³y uœmiech.- Czy zwróci³eœ kiedykolwiek uwagê na hafty, wyszywane przez El¿bietê Mahrow¹?- Oczywiœcie, mam nawet jeden.- No widzisz, takie wyszywanie wymaga cierpliwoœci, umiejêtnoœci,koncentracji.- A wiêc tego, czego oczekuje siê po dobrym kierowcy - dokoñczy³ z domyœlnymuœmiechem Otakar.- Ten zwariowany pomys³ rzeczywiœcie mo¿e siê udaæ.Aprzynajmniej ¿ycie podczas tej podró¿y stanie siê odrobinê przyjemniejsze.- Ja tak¿e jestem za - rozleg³ siê w g³oœniku g³os Hyzo.Najwidoczniej musia³s³uchaæ ca³ej tej rozmowy przez enterkom.- Czy mia³byœ coœ przeciwko temu,abym i ja tak¿e wyszkoli³ sobie jedn¹ lub dwie radiooperatorki?- Czemu nie? Ale mo¿e póŸniej.Teraz musimy sporz¹dziæ listê kobiet o którychwiemy, ¿e posiadaj¹ pewne predyspozycje w tym kierunku.Lecz na razie niemówcie o tym nikomu.Chcê zaskoczyæ tym Starszych póŸniej, gdy bêd¹ zmêczeni iwytr¹ceni z równowagi.Zanim dotarli do zarwanego odcinka Drogi, zapad³a noc.Ponownie jechali podgórê.Po prawej stronie wznosi³a siê skalna œciana, a po lewej Droga styka³asiê jedynie z ciemnoœci¹.S³ysz¹c sygna³ dŸwiêkowy radaru czo³owego, Jan zaczaipowoli wytracaæ szybkoœæ.Gdy w oddali dostrzeg³ wreszcie b³ysk metalu, zgasi³g³Ã³wne reflektory i wyci¹gn¹³ d³oñ po mikrofon.- Rozpoczynamy hamowanie! - powiedzia³.Rozci¹gniêta kolumna poci¹gów zaczê³a stopniowo zwalniaæ.Kiedy pierwszy,prowadzony przez Jana zatrzyma³ siê wreszcie, Otakar zapisa³ czas w swymdzienniku i ustawi³ prze³¹czniki w pozycji spoczynkowej.Jan wsta³ z fotela iprzeci¹gn¹³ siê.By³ zmêczony - wiedzia³ jednak, ¿e dla niego ta noc bêdziepe³na pracy.- Przejechaliœmy dzisiaj 987 kilometrów - powiedzia³ Otakar zapisuj¹c to wdzienniku.- NieŸle - Jan nachyli³ siê, próbuj¹c rozmasowaæ zesztywnia³e miêœnie nóg.- Awiêc pozosta³o nam jedynie jakieœ dwadzieœcia szeœæ tysiêcy.- Najd³u¿sza nawet podró¿ zawsze rozpoczyna siê pierwszym obrotem ko³a -wtr¹ci³ Eino, wynurzaj¹c siê z luku prowadz¹cego do przedzia³u silnikowego.- Filozof dla ubogich - parskn¹³ œmiechem Jan.- Wy³¹cz silniki, ustawwszystkie systemy w pozycji spoczynkowej i zajmij siê wymontowaniem tego zaworuz wagonu siódmego.Zaraz przyniosê ci nowy.I sprawdŸ przy okazji filtr.Otworzy³ drzwi wejœciowe; w twarz uderzy³o go gor¹ce, wilgotne powietrze.Ci¹gniki i wagony by³y klimatyzowane, zapomnia³ wiêc, ¿e znaleŸli siê ju¿ doœædaleko na po³udniu.Schodz¹c po drabince w dó³, czu³, jak skóra pokrywa siêkropelkami potu.Ju¿ nied³ugo przy wychodzeniu na zewn¹trz bêd¹ zmuszeni doubierania siê w ¿aroodporne kombinezony.Przeszed³ sto metrów w stronê postrzêpionego klifu, gdzie urywa³a siê Droga ispojrza³ na obszar zalany jaskrawym œwiat³em, po którym uwija³y siê czo³gi.Ryksilników i g³uchy odg³os eksplozji odbija³y siê echem od wysokich œcian.Bluzgaj¹ce atomowym ogniem czo³gi wyciê³y ju¿ wnêkê w litej skale, by omin¹æwyrwê w Drodze.Czêœæ z nich poszerza³o i pog³êbia³o wykop.Jan nie wtr¹ca³ siêwiedz¹c, ¿e poradz¹ sobie doskonale bez niego.Mia³ zreszt¹ interes doStarszych Rodzin.Spotkanie wyznaczone zosta³o w najwiêkszym pomieszczeniu mieszkalnym RodzinyTaekeng
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL