[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast - rozkaza³ mu jakiœ cz³owiek.Jason by³ zbyt zmêczony i obola³y, aby znaleŸæ odpowiedni¹ replikê.Ruszyliprzez zdobyt¹ wioskê.Moropy ostro¿nie st¹pa³y miêdzy stosami martwych cia³.Jason patrzy³ prosto przed siebie, lecz nie móg³ nie czuæ unosz¹cego siê wpowietrzu odoru rzeŸni.By³ zdumiony, ¿e tak niewiele camachów zniszczono ispalono.Temuchin zwo³a³ naradê w najwiêkszym z nich.Niew¹tpliwie nale¿a³ ondo naczelnika wioski; faktycznie, wódz le¿a³ w k¹cie namiotu, wypatroszony imartwy.Kiedy Jason wszed³ do œrodka, zasta³ tam wszystkich oficerów, zwyj¹tkiem Kerka.- Zaczynamy - powiedzia³ Temuchin, sadowi¹c siê na futrach.Inni odczekali a¿wódz usi¹dzie, po czym zrobili to samo.- Oto mój plan.Dzisiejsza bitwa tozaledwie pocz¹tek.Na wschód od tego miejsca jest wielkie obozowisko £asic ijutro pójdziemy w tamtym kierunku, udaj¹c ¿e chcemy je zaatakowaæ.Chcê, bywasi ludzie tak myœleli.Tak samo musz¹ s¹dziæ ci, którzy obserwuj¹ nas zewzgórz.Pozwoliliœmy kilku uciec, by obserwowali nasze ruchy."Oto mija teoria o partackiej robocie - pomyœla³ Jason.- Powinienem by³ wiedzieæ".- Dzisiaj wasi ludzie jechali szybko i walczyli dobrze.Dziœ w nocy ¿o³nierze bêd¹ pili achadh, który tutaj znaleŸli, bêd¹ ucztowaæ ijutro wstan¹ póŸno.Zabierzemy nieuszkodzone camachy, a resztê spalimy.Tobêdzie krótki dzieñ i wczeœnie rozbijemy obóz.Postawimy camachy i rozpalimywiele ognisk.Na wzgórza wyœlemy patrole, tak by obserwatorzy nie podeszli zbytblisko.- A to bêdzie podstêp - powiedzia³ Ahankk, uœmiechaj¹c siê pod w¹sem.- W koñcunie zaatakujemy na wschodzie?!- Masz racjê.- Plan wodza ca³kowicie ich zaabsorbowa³.Nie œwiadomie pochylilisiê do przodu, by nie uroniæ ani s³owa.- Gdy tylko zapadnie ciemnoœæ, hordaruszy na zachód.Bêdziemy jechaæ dzieñ i noc, a¿ dotrzemy do Wielkiego W¹wozu -doliny, która prowadzi do serca ojczyzny £asic.Zaatakujemy obroñców bombami,zniszczymy ich umocnienia i zdobêdziemy je, zanim przybêd¹ posi³ki.- Tam z³a wojna - poskar¿y³ siê jeden z oficerów, pokazuj¹c zabliŸnion¹ ranê.-Tam nie ma po co walczyæ.- Nie ma po co?! Ty bezmózgi draniu! - Temuchin mówi³ z tak lodowat¹wœciek³oœci¹, ¿e wojownik a¿ siê wzdrygn¹³.- To jest brama do ich ojczyzny.WWielkim W¹wozie kilkuset ludzi mo¿e zatrzymaæ ca³¹ armiê, ale gdy tylko gozdobêdziemy, s¹ zgubieni.Bêdziemy wówczas niszczyæ ich plemiona jedno podrugim, a¿ po klanie £asic zostanie tylko wspomnienie w pieœniach minstreli.Teraz wydajcie rozkazy i spaæ.Czeka nas jutro d³uga jazda, a w nocy - walka!Gdy zebrani zaczai³ wychodziæ, Temuchin przytrzyma³ Jasona za ramiê.- Te bomby.- powiedzia³ - wybuchaj¹ za ka¿dym razem?- Oczywiœcie - Jason odpowiedzia³ bardziej entuzjastycznie, ni¿ siê czu³.-Masz na to moje s³owo.To nie bomby go martwi³y - podj¹³ ju¿ bowiem odpowiednie œrodki, by zapewniædu¿¹ si³ê eksplozji - ale perspektywa ponownej jazdy, jeszcze d³u¿szej ni¿pierwsza.Nomadowie wytrzymaj¹ na pewno, Pyrrusanie te¿.A on?Nocne powietrze wyda³o mu siê przenikliwie zimne.Jego oddech tworzy³ ob³oksrebrnej mg³y, przes³aniaj¹cej gwiazdy.Ciszê na stepie przerywa³y tylkoprychaj¹ce moropy i krzyki pijanych ¿o³nierzy.Oczywiœcie, musi daæ sobie radê,nawet gdyby mia³ siê przywi¹caæ do siod³a.Trochê tylko obawia³ siê, jak bêdziewygl¹da³, kiedy osi¹gn¹ cel.Lepiej nawet nie myœleæ.Rozdzia³ XIIIWytrzymaj jeszcze chwilê.W¹wóz jest ju¿ blisko! - krzykn¹³ Kerk.Jason kiwn¹³ g³ow¹, ale po chwili zda³ sobie sprawê, ¿e galop moropa powoduje,i¿ ruch g³owy jest niezauwa¿alny.Chcia³ coœ krzykn¹æ, ale z gard³awype³nionego wdzieraj¹cym siê kurzem, wydoby³ siê zamiast odpowiedzi suchy,rz꿹cy kaszel.W koñcu da³ po prostu znak rêk¹.Armia pêdzi³a dalej.To by³a koszmarna podró¿.Wyruszyli krótko po zapadniêciu zmroku.Po kilku godzinach jazdy zmêczenie iból w po³¹czeniu z ciemnoœciami, upodobni³y j¹ do jakiegoœ potwornego snu.Galopowali bez przerwy, a¿ do œwitu.Rano Temuchin zezwoli³ na krótki postójdla nakarmienia i napojenia moropów.Ten popas byæ mo¿e dobrze zrobi³wierzchowcom, ale Jasona prawie wykoñczy³.Zamiast zejœæ, spad³ z moropa, a gdy próbowa³ wstaæ, odrêtwia³e nogi odmówi³ypos³uszeñstwa.Kerk chwyci³ go i zacz¹³ spacerowaæ z nim w kó³ko, podczas gdyPyrrusanie pilnowali zwierz¹t.Wreszcie Jasonowi powróci³o czuciew nogach, a wraz z nim - ból.W miejscach, gdzie ociera³ siê o siod³o, mia³ zdart¹ skórê i nogi lepkie odkrwi.Zanim wyruszyli, zaaplikowa³ sobie s³aby zastrzyk znieczulaj¹cy.Zdawa³sobie sprawê, ¿e musi oszczêdzaæ tabletki.Kiedy zacznie siê bitwa, bêdziepotrzebowa³ wszystkich si³ i ca³ej inteligencji.Wtedy niezbêdne bêd¹najsilniejsze lekarstwa.Z drugiej strony - móg³ byæ z siebie dumny.Niejedenmorop z jeŸdŸcem zgin¹³ podczas tej szaleñczej jazdy, a on - przybysz z innegoœwiata, który jeszcze przed kilkoma miesi¹cami nie widzia³ tego zwierzêcia naoczy - wci¹¿ jeszcze ¿y³.Zwierzêta czêsto siê potyka³y.Niektórzy z jeŸdŸcówzasypiali lub tracili przytomnoœæ.Upadek miêdzy rozpêdzone bestie oznacza³pewn¹ œmieræ.Wielki W¹wóz by³ tu¿ - tu¿, nadszed³ wiêc czas, by wykorzystaæ pigu³ki.Patrz¹cna póŸne, popo³udniowe s³oñce, Jason dojrza³ na tle szarych gór ciemneprzeciêcie - Wielki W¹wóz.Dolina, której zdobycie dawa³o pewnoœæ zwyciêstwa.Lecz w tym momencie wa¿niejsze by³y lekarstwa.Nastawi³ zgrabia³ymi palcamimedpakiet i przycisn¹³ go do przegubu.Gdy stymulatory rozwia³y mg³ê zmêczeniai znieczuli³y ból, Jason zda³ sobie sprawê, ¿e Temuchin zwariowa³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL