[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgoda.Medalion poszybowa³ w górê i obracaj¹c siê w powietrzu, spad³ na drogê.Jennifer pochyli³a siê nad nim.297- Mój Bo¿e, orze³.Wyci¹gnê³a rêkê, by podnieœæ kawa³ek metalu, ale Sam chwyci³ j¹ za ramiona.- Nie, Jenny! Nie wolno ci tego robiæ!- To znaczy czego?- Mo¿esz sobie nadwerê¿yæ stawy krzy¿o-biodrowe.- Co ty wygadujesz, do diab³a?- Najwa¿niejszym zadaniem mê¿a jest chroniæ ¿onê.- Przed czym?- Przed nadwerê¿eniem stawów krzy¿o-biodrowych.- Devereaux szybko podniós³medalion i cisn¹³ go daleko w pole.- Teraz nie potrzebujê ju¿ ¿adnychszczêœliwych amuletów - powiedzia³, przygarniaj¹c Jenny do piersi.- Mamciebie, a to jest najwiêksze szczêœcie, na jakie kiedykolwiek liczy³em ijakiego pragn¹³em.- A mo¿e po prostu nie chcia³eœ, ¿ebym zobaczy³a drug¹ stronê medalu.-szepnê³a Jennifer, po czym delikatnie ugryz³a go w ucho.- Jastrz¹b da³ mi takisam w Hooksett.Jego twarz jest po obu stronach.Gdybyœ powiedzia³, ¿ewybierasz reszkê, rozszarpa³abym ciê na kawa³ki.- Lubie¿na suka.- odpar³ równie¿ szeptem Sam, próbuj¹c siêgn¹æ wargami jejust, co upodobni³o go do szympansa szukaj¹cego orzeszków ziemnych.- Znasz tujakiœ odosobniony zak¹tek, który moglibyœmy odwiedziæ? - Nie teraz, zuchu.Macczeka na nas.- Wykreœlam go na zawsze z mojego ¿ycia! Tym razem to ju¿ koniec.- Ja te¿ mamtak¹ nadziejê, kochanie, ale bêd¹c realistk¹ nie bardzo w to wierzê.Minêli zakrêt i ich oczom ukaza³o siê ogromne, wielobarwne tipi ze sztucznejskóry, trzepocz¹cej cicho w podmuchach wiatru.Z otworu w górnej czêœci namiotuwydobywa³ siê dym.- Jest tutaj - powiedzia³ Devereaux.- Po¿egnajmy siê szybko i zwyczajnie, aletak, ¿eby zrozumia³, ¿e ju¿ nigdy nie chcemy mieæ z nim nic wspólnego! - Jesteœniesprawiedliwy, Sam.Spójrz, co zrobi³ dla mojego ludu.- Naprawdê nie rozumiesz, ¿e dla niego to by³a tylko zabawa?- A dla ciebie nie ma znaczenia, ¿e to dobra i po¿yteczna zabawa? - Sam ju¿ niewiem.- mrukn¹³ Devereaux.- On zawsze potrafi zamieszaæ mi w g³owie.298- Niewa¿ne - przerwa³a mu dziewczyna.- W³aœnie wychodzi.Mój Bo¿e, spójrz naniego!Sam wyba³uszy³ ze zdumieniem oczy.Genera³ MacKenzie Lochin-var Hawkins, aliasGrzmi¹ca G³owa, wódz plemienia Wopotami, w najmniejszym stopniu nie przypomina³¿adnej z tych osób.Nie pozosta³o w nim ani trochê wojskowego dostojeñstwa, niewspominaj¹c ju¿ o godnoœci indiañskiego wodza.Królewska galanteria ust¹pi³amiejsca bylejakoœci prostego cz³owieka, która jednak, nie wiadomo z jakiegopowodu, sprawia³a wra¿enie bardziej naturalnej i opartej na solidniejszychpodstawach.Krótko strzy¿one siwe w³osy skrywa³ czêœciowo ¿Ã³³ty beret, podorlim nosem zaœ pojawi³ siê rzadki, uczerniony w¹sik.Strój dziwnej postacisk³ada³ siê z jedwabnej ró¿owej koszuli, fioletowego krawata, obcis³ychjaskrawoczerwonych spodni oraz bia³ych pantofli od Gucciego.Ca³oœci dope³nia³awalizka - naturalnie z firmy Louisa Yuitton.- Mac, co to ma byæ, na litoœæ bosk¹?! - wrzasn¹³ Devereaux.- A, to wy -ucieszy³ siê Jastrz¹b, nie odpowiadaj¹c na pytanie.- Ba³em siê, ¿e bêdê musia³wyjechaæ bez po¿egnania.Okrutnie mi spieszno.Okrutnie mi spieszno? - powtórzy³a Jennifer.,- Kim jesteœ, do diab³a?- Mackintosh Quartermain - przedstawi³ siê skromnie Hawkins.- Weteranregimentu szkockich grenadierów.Zosta³em wspó³-producentem filmu Greenberga ijego doradc¹ technicznym.- Doradc¹ filmu?.Nie, Manny’ego.Muszê kontrolowaæ jego finansow¹ wyobraŸniê, a przy okazjizajmê siê paroma innymi sprawami.Hollywood chyli siê ku upadkowi, mo¿ecie miwierzyæ.W tej chwili najbardziej potrzebuj¹ tam odwa¿nych ludzi z jasnosprecyzowanymi ideami.S³uchajcie, okropnie siê cieszê, ¿e na was wpad³em,ale teraz ju¿ muszê znikaæ.Jestem umówiony na lotnisku z moim nowymadiutantem.to znaczy, asystentem, pu³kownikiem Romanem Zabrzyckim z by³ejradzieckiej Wojskowej Kroniki Filmowej.Lecimy razem na zachodnie wybrze¿e.-Roman Z.?.- wykrztusi³a zdumiona Redwing.- A co siê sta³o z Cyrusem? - zapyta³ Sam.- Jest gdzieœ w po³udniowej Francji, w jednej z willi Fraziera.Zdaje siê, ¿eznowu by³o tam w³amanie.299- Myœla³em, ¿e bêdzie chcia³ wróciæ do laboratorium.- Có¿, bior¹c pod uwagê jego wiêzienn¹ przesz³oœæ i w ogóle.Ale obi³o mi siêo uszy, ¿e Frazier ma zamiar kupiæ jak¹œ fabrykê œrodków chemicznych.S³uchajcie, laleczki, mi³o mi, ¿e o mnie zahaczyliœcie, ale ja ju¿ siê zmywam.Daj buzi, z³otko, a gdybyœ chcia³a kiedyœ zg³osiæ siê na zdjêcia próbne, towiesz, gdzie mnie szukaæ.- Zdumiona Jennifer odwzajemni³a siê Hawkinsowiuœciskiem.- A wy, kapitanie - ci¹gn¹³ MacKenzie, obejmuj¹c mocno Devereaux -jesteœcie najlepszym prawniczym umys³em na tej planecie, mo¿e z wyj¹tkiemkomendanta Pinkusa i tej m³odej damy.- Mac! - wrzasn¹³ Sam.- Znowu zaczynasz? Zetrzesz Los Angeles z powierzchniziemi!- Mylisz siê, synu, bardzo siê mylisz.Ja tylko przywrócê temu miastu dawn¹chwa³ê.- Jastrz¹b wzi¹³ do rêki walizkê od Louisa Vuitton i ukradkiem otar³zdradzieck¹ ³zê.- Ciao, kochani - rzuci³, po czym odwróci³ siê szybko i ruszy³poln¹ drog¹ jak cz³owiek, który ma do wype³nienia nie cierpi¹c¹ zw³oki misjê.-Dlaczego jestem niemal pewien, ¿e któregoœ dnia w Bostonie zadzwoni telefon ioka¿e siê, ¿e chce ze mn¹ rozmawiaæ niejaki Mackintosh Quartermain? - zapyta³Devereaux.Obj¹³ Jennifer i oboje odprowadzili wzrokiem nikn¹c¹ w oddali postaæHawkinsa.; - Poniewa¿ tego nie da siê unikn¹æ, kochanie, a poza tym ¿adne znas nie znios³oby myœli, ¿e mog³oby byæ inaczej.Koniec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL