[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Yennefer, z wielceniewyraŸn¹ min¹, westchnê³a g³oœno./- Lubi ciê - mrukn¹³ Geralt.- M³ody, ale nieg³upi - Jaskier wykrêcaj¹c siê w wiêzach, wyszczerzy³ zêby.-Patrzcie, gdzie wetkn¹³ ³ebek, chcia³bym byæ na jego miejscu, cholera.Hej,ma³y, uciekaj! To Yennefer! Postrach smoków! I wiedŸminów.A przynajmniejjednego wiedŸmina.- Milcz, Jaskier - krzykn¹³ Dorregaray.- Patrzcie tam, na pole! Ju¿ godopadli, niech ich zaraza!Wozy Ho³opolan, dudni¹c niczym bojowe rydwany, gna³y na atakuj¹cego je smoka.- Laæ go! - rycza³ Kozojed, uczepiony pleców woŸnicy.- Laæ go, kumotrzy, gdziepopadnie i czym popadnie! Nie ¿a³owaæ!Smok zwinnie uskoczy³ przed naje¿d¿aj¹cym na niego pierwszym wozem, b³yskaj¹cymostrzami kos, wide³ i rohatyn, ale dosta³ siê miêdzy dwa nastêpne, z których,targniêta rzemieniami, spad³a na niego wielka, podwójna, rybacka sieæ.Smok,zapl¹tany, zwali³ siê, poturla³, zwin¹³ w k³êbek, rozkraczy³ ³apy.Sieæ, rwanana strzêpy, zatrzeszcza³a ostro.Z pierwszego wozu, który zdo³a³ zawróciæ,ciœniêto na niego nastêpne sieci, oplataj¹c go dokumentnie.Dwa pozosta³e wozyte¿ zakrêci³y, pomknê³y ku smokowi, turkoc¹c i podskakuj¹c na wybojach.- Popad³eœ w sieci, karasiu! - dar³ siê Kozojed.- Zaraz my ciebie z ³uskioskrobiemy!Smok zarycza³, buchn¹³ strzelaj¹cym w niebo strumieniem pary.Ho³opolscymilicjanci sypnêli siê ku niemu, zeskakuj¹c z wozów.Smok zarycza³ znowu,rozpaczliwie, rozwibrowanym rykiem.Z pó³nocnego kanionu przysz³a odpowiedŸ, wysoki, bojowy krzyk.Wyci¹gniête w szaleñczym galopie, powiewaj¹c jasnymi warkoczami, gwi¿d¿¹cprzenikliwie, otoczone migotliwymi b³yskami szabel, z w¹wozu wypad³y.- Zerrikanki! - krzykn¹³ wiedŸmin bezsilnie szarpi¹c powrozy.- O, cholera! - zawtórowa³ Jaskier.- Geralt! Rozumiesz?Zerrikanki przejecha³y przez ci¿bê jak gor¹cy nó¿ przez faskê mas³a, znacz¹cdrogê por¹banymi trupami, w biegu zeskoczy³y z koni, staj¹c obok targaj¹cegosiê w sieci smoka.Pierwszy z nadbiegaj¹cych milicjantów natychmiast straci³g³owê.Drugi zamierzy³ siê na Veê wid³ami, ale Zerrikanka, trzymaj¹c szablêobur¹cz, odwrotnie, koñcem do do³u, rozchlasta³a go od krocza po mostek.Pozostali zrejterowali pospiesznie.- Na wozy! - rykn¹³ Kozojed.- Na wozy, kumotrzy! Wozami ich rozjedziemy!- Geralt! - krzyknê³a nagle Yennefer, kurcz¹c zwi¹zane nogi i nag³ym rzutemwpychaj¹c je pod wóz, pod wykrêcone do ty³u, skrêpowane rêce wiedŸmina.- ZnakIgni! Przepalaj! Wyczuwasz powróz? Przepalaj, do cholery!- Na œlepo? - jêkn¹³ Geralt.- Poparzê ciê, Yen!- Sk³adaj Znak! Wytrzymam!Us³ucha³, poczu³ mrowienie w palcach; z³o¿onych w Znak Igni tu¿ nad zwi¹zanymikostkami czarodziejki.Yennefer odwróci³a g³owê, wgryz³a siê w ko³nierzkubraczka t³umi¹c jêk.Smocz¹tko, piszcz¹c, t³uk³o skrzyde³kami u jej boku.- Yen!- Przepalaj! - zawy³a.Wiêzy puœci³y w momencie, gdy obrzydliwy, mdl¹cy odór przypiekanej skóry sta³siê nie do wytrzymania.Dorregaray wyda³ z siebie dziwny odg³os i zemdla³,obwis³y w pêtach u ko³a wozu.Czarodziejka, skrzywiona z bólu, wyprê¿y³a siê, unosz¹c woln¹ ju¿ nogê.Krzyknê³a wœciek³ym, pe³nym bólu i z³oœci g³osem.Medalion na szyi Geraltazatarga³ siê jak ¿ywy.Yennefer wyprê¿y³a udo i machnê³a nog¹ w stronêszar¿uj¹cych wozów ho³opolskiej milicji, wykrzycza³a zaklêcie.Powietrzezatrzeszcza³o i zapachnia³o ozonem.- O, bogowie - jêkn¹³ Jaskier w podziwie.- Có¿ to bêdzie za ballada, Yennefer!Zaklêcie, rzucone zgrabn¹ nó¿k¹, nie ze wszystkim uda³o siê czarodziejce.Pierwszy wóz, wraz ze wszystkim, co siê na nim znajdowa³o, nabra³ po prostukaczeñcowe ¿Ã³³tej barwy, czego ho³opolscy wojownicy w zapale bitewnym nawet niezauwa¿yli.Z drugim wozem posz³o lepiej - ca³a jego za³oga w okamgnieniuzmieni³a siê w ogromne, kostropate ¿aby, które, rechoc¹c uciesznie, rozkica³ysiê na wszystkie strony.Wóz, pozbawiony kierownictwa, przewróci³ siê irozlecia³.Konie, r¿¹c histerycznie, umknê³y w dal, wlok¹c za sob¹ u³amanydyszel.Yennefer zagryz³a wargi i ponownie zamacha³a nog¹ w powietrzu.Kaczeñcowy wóz,wœród skocznych tonów muzyki, dobiegaj¹cej sk¹dœ z góry, rozp³yn¹³ siê nagle wkaczeñcowy dym, a ca³a jego obsada klapnê³a w trawê, og³upia³a, tworz¹cmalownicz¹ kupê.Ko³a trzeciego wozu z okr¹g³ych zrobi³y siê kwadratowe iskutek by³ natychmiastowy.Konie stanê³y dêba, wóz wywali³ siê, a ho³opolskiewojsko wykuli³o siê i posypa³o na ziemiê.Yennefer, ju¿ z czystej mœciwoœci,macha³a zawziêcie nog¹ i krzycza³a zaklêcia, zamieniaj¹c Ho³opolan na chybi³trafi³ w ¿Ã³³wie, gêsi, stonogi, flamingi i pasiaste prosiêta.Zerrikankiwprawnie i metodycznie dorzyna³y pozosta³ych.Smok, poszarpawszy wreszcie sieæ na strzêpy, zerwa³ siê, za³opota³ skrzyd³ami,zarycza³ i pomkn¹³, wyci¹gniêty jak struna, za ocala³ym z pogromu, umykaj¹cymszewcem Kozojedem.Kozojed pomyka³ jak jeleñ, ale smok by³ szybszy.Geralt,widz¹c rozwieraj¹c¹ siê paszczê i b³yskaj¹ce zêby, ostre jak sztylety, odwróci³g³owê.Us³ysza³ makabryczny wrzask i obrzydliwy chrzêst.Jaskier krzykn¹³zduszonym g³osem.Yennefer, z twarz¹ bia³¹ jak p³Ã³tno, zgiê³a siê w pó³,wykrêci³a w bok i zwymiotowa³a pod wóz.Zapad³a cisza, przerywana jedynie okazjonalnym gêganiem, kumkaniem ipokwikiwaniem niedobitków ho³opolskiej milicji.Vea, uœmiechniêta nie³adnie, stanê³a nad Yennefer, szeroko rozstawiwszy nogi.Zerrikanka unios³a szablê.Yennefer, blada, unios³a nogê.- Nie - powiedzia³ Borch, zwany Trzy Kawki, siedz¹cy na kamieniu.Na kolanachtrzyma³ smocz¹tko, spokojne i zadowolone.- Nie bêdziemy zabijaæ pani Yennefer - powtórzy³ smok Villentretenmerth.- Toju¿ nieaktualne.Co wiêcej, teraz jesteœmy wdziêczni pani Yennefer zanieocenion¹ pomoc.Uwolnij ich, Vea.- Rozumiesz, Geralt? - szepn¹³ Jaskier, rozcieraj¹c zdrêtwia³e rêce.-Rozumiesz? Jest taka staro¿ytna ballada o z³otym smoku.Z³oty smok mo¿e.- Mo¿e przybraæ ka¿d¹ postaæ - mrukn¹³ Geralt.- Równie¿ ludzk¹.Te¿ o tyms³ysza³em.Ale nie wierzy³em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL