[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej do czasu, gdy znalazł ją w parku leżącą bezradnie na ziemi.A jeszcze tak niedawno nie wierzył w przeznaczenie.Eryk Seber zaparkował swój samochód w zaułku ulicy.Niebo zasnuwały szare chmury.Obserwował ciężkie krople deszczu spadające na maskę pojazdu.Rozmyślał nad popełnionymi przez siebie błędami.Nie mógł sobie ich wybaczyć.Już dwa dni temu Anna Johnson po raz pierwszy zdołała wymknąć mu się z rąk.A przecież nie była dla niego przeciwnikiem.Nie lubił takich niespodzianek.Dotychczas wszystko mu się udawało, zawsze odnosił sukcesy.Zastanowił się również nad ostatnią próbą pozbawienia życia Anny.Poniósł sromotną klęskę, a wszystko to stało się, gdy niespodziewane pojawił się tajemniczy opiekun.Ten mężczyzna był wyjątkowo przebiegły.Jakby przewidywał każde jego posunięcie.Zdołał go ubiec, w ten sposób ratując życie Annie.Seber spojrzał na przednią szybę samochodu całkowicie zasnutą mgłą.Wytarł okno i sięgnął po telefon komórkowy.Wybrał numer, cały czas zastanawiając się, co powie de Rochefordowi.Wiedział, że poniesie konsekwencje kolejnego nieudanego zamachu na Annę.De Rocheford podniósł słuchawkę po czwar tym sygnale.Jak zwykle odezwał się wystudiowanym głosem.Seber pomyślał ironicznie, że jego klient mógłby zostać prezenterem radiowym.Zresztą to nie było najważniejsze.Dla Eryka liczył się fakt, że Henry posiada mnóstwo pieniędzy, którymi może godziwie wynagrodzić jego „trud”.Zdał relację z ostatnich wydarzeń.Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza nie zapowiadająca niczego dobrego.Po chwili, która wydawała mu się wiecznością usłyszał pytanie wypowiedziane głosem zdradzającym irytację:- Twierdzisz więc, że towarzyszył jej jakiś facet?- Tak.To wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna mający długie, ciemne włosy.Przypomina mi kogoś znajomego.Jeździ najnowszym modelem czarnego jeepa.Częściowo zapamiętałem numery z tablicy rejestracyjnej jego samochodu.Seber usłyszał tłumione przekleństwo.W innej sytuacji roześmiałby się, ale teraz nie było mu do śmiechu.- Sądzę, że wiem, kim jest ten facet - powiedział powoli de Rocherford.- Podaj mi te numery, które pamiętasz, muszę coś sprawdzić.I przyjedź do mnie.Natychmiast - dodał rozkazującym tonem.Seber zamarł.Zwykle spotykał się ze swoimi klientami tylko raz po to, by przyjąć zlecenie orazustalić wynagrodzenie za usługę.Za wszelką cenę chciał zachować anonimowość.Było to konieczne przy wykonywaniu tej specyficznej profesji.Potajemnie nagrywał rozmowy z klientami zlecającymi mu usługę.Stanowiło to rodzaj swoistego zabezpieczenia na wypadek, gdyby sytuacja miała się skomplikować.- Tego nie było w naszej umowie - powiedział bardzo spokojnie.De Rocherford zareagował nerwowo.Uciekł się do groźby.Stwierdził, że zadenuncjuje Sebera.Eryk musiał ustąpić.Z oporem podał zapamiętane numery z tablicy rejestracyjnej jeepa.Potem zapisał adres swojego klienta.Pomyślał, że za popełnione błędy musi zapłacić ponownym spotkaniem ze zleceniodawcą.Nie miał innego wyboru.Ostatnią rzeczą, której mógłby pragnąć był kontakt z wymiarem sprawiedliwości, a de Roche-ford wyraźnie mu groził i miał poważne wpływy w policji.Sprawdził na mapie odległość od posesji Henry’ego.Szybko uruchomił samochód i wyjechał na autostradę.W drodze rozmyślał nad dalszym przebiegiem wypadków.Zastanawiał się, czy jego klient naprawdę wie, kim jest mężczyzna towarzyszący Annie.Czy zleci mu jeszcze jedno morderstwo? Miał jakieś niedobre przeczucia.Tym razem nic nie poszło zgodnie z ustalonym planem.Postano wił uruchomić własne kontakty.Znał wielu ludzi, którzy mogli mu pomóc.Wykona zadanie, za-inkasuje pieniądze i wyniesie się z kraju.Zdecydował, że zrobi porządek z de Rochefordem.Nie ma innego wyjścia, jeżeli chce żyć bez poczucia ciągłego zagrożenia ze strony tego bezwzględnego mężczyzny.Było to dla niego jedyne rozsądne rozwiązanie, które dawało mu szansę.Rozdział dziesiątyByła ciemna noc, a Blade przewracał się niespokojnie na łóżku, śniąc o Annie.Widział jej drobną postać.Prawie fizycznie - czuł dotyk jej delikatnych rąk.Obejmował ją czule, a ona cała przywierała do niego swoim szczupłym ciałem.Zarzuciła mu ręce na ramiona, całując zmysłowo jego usta, pieszcząc go całego.Nie panował nad sobą, kompletnie stracił kontrolę nad rzeczywistością.Nie mógł już walczyć z ogromnym pożądaniem.Pragnął kochać się z nią, nie stosując nawet gry wstępnej.Trawił go ogień namiętności.Anna odwzajemniała żarliwie jego pieszczoty.Wiedział, że jest gotowa na pełne zespolenie.Całował jej usta, potem muskał wargami jej cudowne piersi.Rozkoszował się jej zapachem, jej smakiem.Przez głowę przemknęła mu myśl, że nigdy przedtem nie pragnął tak żadnej kobiety.Wreszcie runęły wszelkie bariery i stopili się w jedno.Kochali się, jakby świat za chwilę miał się skończyć.W kulminacyjnym momencie oczy Anny zaszły mgłą i wydała z siebie okrzyk rozkoszy.Blade mocno ją przytulił, starając się uspokoić szybki oddech, próbując ostatkiem sił powrócić do rzeczywistości.Obudził się, zlany potem.Przez chwilę nie wiedział, czy to wydarzyło się rzeczywiście, czy tylko w marzeniu sennym.Anna obudziła się z głośnym płaczem odbijającym się echem od ścian pokoju, w którym spała.Policzki miała mokre od łez.Uniosła głowę, potem ponownie schowała twarz w poduszkę.Mój Boże, znowu śniła o nim.Blade odwiedził ją we śnie.Była taka rozgrzana jego pieszczotami.Teraz czuła się taka samotna.rozczarowana.Uniosła głowę z poduszki.Rozejrzała się po sypialni.Niestety, nie było w niej nikogo.Wszystko, o czym śniła, istniało tylko w jej wyobraźni.Wstała z łóżka i podeszła do drzwi balkonowych.Odsłoniła zasłony zakrywające okna, pokój wypełnił ciepły blask księżyca.Otworzyła drzwi i wyszła na taras.Deszcz przestał już padać, na niebie lśniły liczne gwiazdy tworzące bajkową scenerię.Noc była chłodna.Poczuła lekki powiew wiatru.Odgarnęła włosy z twarzyi zaczęła rozmyślać.Niewątpliwie, mężczyzną, o którym marzyła był Blade.Wiedziała, że jest w nim zakochana, ale nie była pewna jego uczuć do niej.Znowu pomyślała, że niejedna kobieta zabiega o jego względy.Jednak była prawie pewna, że Blade pożąda właśnie jej.To stanowiło jakby bezsporny fakt.Nie miała gwarancji, że chce właśnie z nią spędzić swoje życie.Jeżeli rozstaną się, w jaki sposób będzie mogła dalej funkcjonować? Czy istnieje jakiś sposób, żeby zapomnieć o nim, wykreślić go z życia?Gorące łzy ponownie napłynęły jej do oczu.Popatrzyła ze smutkiem na księżyc.Nigdy nie przestanie go kochać, nigdy nie przestanie myśleć o nim.Gdy była małą dziewczynką śniła właśnie o nim.Jej dzielny rycerz.Nagle usłyszała jakiś hałas i odwróciła się.Blade szedł wolno w jej kierunku.Był ubrany jedynie w dżinsy.Spojrzała na jego nagi tors i poczuła ogarniającą ją falę gorąca.Popatrzył uważnie w jej oczy.- Usłyszałem twój płacz - powiedział.- Miałaś jakiś zły sen? - spytał, ujmując jej dłoń.Zadrżała pod wpływem jego dotyku, w tej samej chwili uświadamiając sobie, że Blade doskonale zna jej sny.Blade gładził ją delikatnie, rozpinając guziki jej koszuli.- Co ty robisz?! - krzyknęła z lękiem, odpychając jego ręce, gdy dotknął jej piersi opuszkami palców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL