[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ch³opak usiad³ na piasku i poprosi³ Borrika, by uczyni³ to samo.- M³ody panie, zwê siê Suli Abul, do twoich us³ug.Z zawodu jestem ¿ebrakiem.Wstyd mi to przyznaæ panie, ale Trójca wziê³a mnie na cel.S³ysza³eœ o Trójcy?- Borric kiwn¹³ g³ow¹.- Wiesz wiêc, ¿e ich gniew jest wielki i maj¹ d³ugie³apy.Zdarzy³o siê, ¿e w swoich wêdrówkach po mieœcie spotka³em starego kupca,który zasn¹³ w s³oñcu.Z jego rozdartej sakiewki wypad³o kilka monet.Gdybymby³ poczeka³, a¿ siê obudzi (licz¹c na to, ¿e nie spostrze¿e swej zguby), apotem podniós³bym to, co upad³o mu na ziemiê, nikt nie móg³by mi niczegozarzuciæ.Ja jednak jestem cz³owiekiem nieufnym i nie spodziewa³em siê, ¿ebogowie oka¿¹ mi a¿ tyle ³aski.Zacz¹³em wiêc ostro¿nie podnosiæ monety.itrzeba¿ by³o trafu, ¿e ten syn mu³a i starej studni ockn¹³ siê w najmniejodpowiednim momencie! Zacz¹³ ryczeæ: Z³odziej! Z³odziej! i wszyscy zwrócili namnie swe spojrzenia.Jeden z obecnych.oby bogowie dali ³apserdakowi krótk¹œmieræ po d³ugich mêkach.rozpozna³ mnie i nie omieszka³ og³osiæ wszem wobecmojego imienia.Teraz zaœ ca³a Trójca mnie szuka, by przyk³adnie ukaraæ.Agdzie¿ lepiej siê ukryæ ni¿ we wiêzieniu?Borrika zdumia³a przewrotna logika takiego wniosku.Potrz¹saj¹c g³ow¹, zapyta³:- Powiedz mi jednak, co zrobisz za dziewiêæ dni, kiedy wezm¹ nas na targ?Ch³opiec ponownie siê rozeœmia³:- Do tego czasu, panie wielki i ³agodny jak powiew ch³odu na pustyni, dawno ju¿st¹d zniknê.- I gdzie siê skryjesz? - spyta³ ksi¹¿ê, który nagle zmru¿y³ powieki.- Z powrotem w mieœcie, m³ody panie! Drobny i nikczemnego wzrostu jestem,nie³atwo mnie wiêc zauwa¿yæ, a Trójca bêdzie wkrótce mia³a inne troski.Coœ siêszykuje w pa³acu namiestnika.takie przynajmniej wieœci kr¹¿¹ po ulicach.Ci¹gle tam w³a¿¹ i wy³a¿¹ wa¿ni ludzie z Trójcy i agenci Imperium.Tak czyowak, ci co mnie szukaj¹, za kilka dni dostan¹ inne zajêcie, a ja spokojniezajmê siê swoj¹ robot¹.- Czy wydostaniesz siê równie ³atwo, jak dosta³eœ siê do œrodka? - spyta³Borric.Ch³opiec wzruszy³ tylko ramionami.- Pewnie tak.choæ w ¿yciu niczego nie da siê przewidzieæ.Myœlê, ¿e jakoœsobie poradzê.Je¿eli nie.có¿.nic siê nie dzieje bez woli bogów.Borric z³apa³ w garœæ koszulê zuchwalca i przyci¹gn¹³ go do siebie.- A wiêc, mój mi³oœniku filozofii, zawrzyjmy umowê.szepn¹³ ksi¹¿ê.- Japomog³em tobie dostaæ siê do œrodka, ty pomo¿esz mi wydostaæ siê st¹d nazewn¹trz!Twarz ch³opca poblad³a.- P.panie.- wyj¹ka³ szeptem, co samo w sobie by³o nie lada sztuk¹.-Jestem niezwykle pomys³owy i mo¿e uda³oby mi siê znaleŸæ sposób, by wyprowadziæciê na zewn¹trz, ale jesteœ wielki jak góra i masz skute d³onie!- Nie wiesz, jak uwolniæ mnie z ³añcuchów?- A sk¹d¿e mia³bym to wiedzieæ? - odpar³ ch³opiec takim tonem, jakby spytano gow³aœnie, czy nie umie przypadkiem wskrzeszaæ umar³ych.- Nie wiesz? To co z ciebie za z³odziej? Ch³opiec potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Kiepski, panie, nad wyraz kiepski, by rzec prawdê.Paranie siê kradzie¿¹ wDurbinie jest straszn¹ g³upot¹, jestem wiêc jeszcze i g³upcem.Krad³em zreszt¹tylko najdrobniejsze rzeczy.nic wa¿nego.Przysiêgam na duszê matki, panie,dziœ zreszt¹ spróbowa³em pierwszy raz.Borric potrz¹sn¹³ g³ow¹ z niedowierzaniem.- Któryœ z bogów bardzo mnie chyba nie lubi.Potrzebny mi z³odziej, niebazsy³aj¹ mi wiêc z³odzieja.i trzeba trafu, ¿e w ca³ym Imperium i KrólestwieWysp trudno by³oby o wiêkszego odeñ idiotê i niedo³êgê.Có¿, gdybym mia³wytrych, sam móg³bym siê uwolniæ.Czekaj¿e, to jest myœl! - Nabieraj¹c tchu wp³uca.zacz¹³ mówiæ spokojnie i ³agodnie, by nie sp³oszyæ ch³opaka.S³uchaj,ma³y.potrzebny mi kawa³ek sprê¿ystego drutu.o, mniej wiêcej tejd³ugoœci.Móg³by to byæ nawet niedu¿y gwóŸdŸ.Rozstawiaj¹c palce na odleg³oœædwu cali, pokaza³ ch³opcu rozmiary potrzebnego mu kawa³ka ¿elaza.Kajdanyutrudni³y mu rozsuniêcie d³oni, ale w koñcu ch³opiec kiwn¹³ g³ow¹.- To mogê znaleŸæ, panie.-- Dobra nasza! - rzek³ Borrik, puszczaj¹c ch³opaka.W nastêpnej chwili ma³yodwróci³ siê, jakby zamierzaj¹c rzuciæ siê do ucieczki, ksi¹¿ê jednakprzewidzia³ tê mo¿liwoœæ, zrêcznie podstawi³ mu nogê i przewróci³ na ziemiê.Zanim urwis zd¹¿y³ wstaæ, Borric z³apa³ go za ramiê.- Zwracasz na nas ichuwagê -- powiedzia³, wskazuj¹c g³ow¹ stoj¹cych nieopodal stra¿ników.-Ch³opcze, wiem, co zamierzasz.Nie próbuj uciekaæ.Jeœli maj¹ mnie sprzedaæ zaparê dni, nie bêdê siê sprzeciwia³ towarzystwu.Jeszcze jeden taki figiel iwydam ciê stra¿nikom.Zrozumia³eœ?- Tak, panie! - wyszepta³ ch³opiec, teraz ju¿ bez reszty upokorzony.- Znam takich jak ty, ch³opcze - ci¹gn¹³ dalej Borric.Uczy³ mnie i wychowywa³ktoœ, kto w z³odziejskim fachu przewy¿sza³ ciê tak bardzo, jak ty przewy¿szaszpch³y w twoim kaftanie.Wierzysz mi? - Suli kiwn¹³ g³ow¹, boj¹c siê zaufaæg³osowi.- Jeœli zechcesz mnie zdradziæ czy zostawiæ, pewien b¹dŸ, ¿e znajdêsposób, by ciê pojmano i sprzedano jak mnie.Siedzisz w tym po same uszy i niewydostaniesz siê beze mnie.Ch³opiec znów kiwn¹³ g³ow¹, Borric zaœ stwierdzi³,¿e potulnoœæ urwisa nie wynika³a z chêci odzyskania wolnoœci, ale z pragnieniaprzekonania go, i¿ ³obuziak szczerze wierzy, ¿e przy próbie opuszczenia ksiêciazostanie wydany stra¿nikom.M³ody wyspiarz puœci³ ¿ebraka, ten zaœ upad³ ciê¿kona piasek.Tym razem nie podj¹³ próby ucieczki - usiad³ po prostu i zapatrzy³siê przed siebie têpym wzrokiem cz³owieka, przed którym nie ju¿ nadziei.- Och,Panie Mi³osierny.b³agam, wybacz mi moj¹ g³upotê.Czemu wyda³eœ mnie w rêcetego szaleñca'?Borric przyklêkn¹³ obok z³odziejaszka.- Mo¿esz zdobyæ dla mnie jakiœ drut, czy po prostu tak sobie gada³eœ?Ch³opiec potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Owszem.mogê.- Wsta³ i kiwniêciem d³oni wezwa³ Borrika, by poszed³ za nim.Podeszli do p³otu.Ch³opiec odwróci³ siê plecami do stra¿ników, tak by niemogli spostrzec, w któr¹ stronê spogl¹da.Pokazuj¹c d³oni¹ deski, powiedzia³:- Niektóre z nich s¹ spaczone.Zobacz, czy jakiœ gwóŸdŸ ci siê nie nada.Borric równie¿ siê odwróci³, k¹tem oka jednak uwa¿nie przyjrza³ siê deskom.Trzecia od do³u rzeczywiœcie by³a wypaczona i wystawa³a z niej g³Ã³wka sporegoæwieka.Opar³szy siê o ni¹, poczu³, ¿e gwóŸdŸ uwiera go w ramiê.Odwróciwszysiê szybko, pchn¹³ ch³opca na deskê.Suli napar³ na ni¹ ca³ym ciê¿arem, Borriczaœ w sekundê potem zaczepi³ krawêdŸ kajdan o wysuniêt¹ w ten sposób g³Ã³wkêæwieka.- Teraz módl siê, ¿ebym go nie wygi¹³! - Szarpn¹³ potê¿nie i gwóŸdŸ wyszed³ jakwêgorz z saka.Pochyliwszy siê szybko, podniós³ zdobycz i ukry³ j¹ przed oczamiinnych.Rozejrzawszy siê wokó³, spostrzeg³ z ulg¹, ¿e nikt nie zwróci³ uwagi najego dziwaczne manewry.Wykonawszy kilka nieznacznych ruchów, zdj¹³ kajdany zjednego, potem z drugiego nadgarstka.Przetar³ szybko piek¹ce go d³onie iponownie za³o¿y³ kajdany.- Co robisz? - stêkn¹³ zdumiony z³odziejaszek.- Jeœli stra¿nicy zobacz¹ mnie bez tych ³añcuchów, zaraz podejd¹, by zbadaæ, cosiê sta³o.Teraz chcia³em tylko zobaczyæ, jak ³atwo je zrzuciæ.To ¿adnasztuka.- Gdzie te¿ szlachecki syn, taki jakim jesteœ, panie, móg³ siê nauczyæ takichsztuczek? - spyta³ niewinnie Suli.Borric uœmiechn¹³ siê szeroko.- Jeden z moich wychowawców mia³ barwne dzieciñstwo.Nie wszystko, czego mnienauczy³, godzi³o siê.- niemal powiedzia³ „ksiêciu", w ostatniej jednakchwili jednak zdo³a³ to zmieniæ na „szlacheckiemu synowi".- Aha! - powiedzia³ ch³opiec.- Wiêc jesteœ szlachetnie urodzony.tak w³aœniemyœla³em, s¹dz¹c po twojej mowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL