[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dopóki stoimy w zwartym t³umie, mo¿esz poruszaæ rêkami, ale tylko od pasa wdó³.Musimy za³o¿yæ, ¿e tego nie zobacz¹.Kiwnê³a g³ow¹.- Powiedz mi, kiedy wyjmiesz broñ.Dyskretnie siêgnê³a do du¿ej, grubo tkanejtorby.- Ju¿.- Dobra.Chwyæ aparat lew¹ rêk¹ i zrób mi zdjêcie na tle katedry.Trzymajaparat poziomo, ¿ebyœ mog³a widzieæ tê kobietê.Zrób to bardzo powoli,niezdarnie: jesteœ amatork¹, nie profesjonalistk¹.Podnios³a aparat do twarzy i zmru¿y³a prawe oko.- Bêdê siê z tob¹ droczy³, udawa³, ¿e chcê nakrêciæ, jak robisz mi zdjêcie.Kiedy podniosê kamerê, wpadnij w z³oœæ: psujê ci kadr.Szybko opuœæ aparat, copowinno ich trochê zdezorientowaæ, wyceluj i zdejmij blondynkê.- Z tej odleg³oœci? - spyta³a z niedowierzaniem.- Widzia³em ciê w akcji.Wiem, ¿e nie pud³ujesz, i mam do ciebie zaufanie.Aledrugi raz nie próbuj, natychmiast padnij na ziemiê, jasne?- A ty?- Ja spróbujê zdj¹æ brodacza.- Ale ich jest trzech.- Wszystkich trzech nie pokryjemy, bo niby jak? Dlatego nie znosz¹ tychcholernych trójk¹tów.Z pistoletem na wysokoœci pasa przytknê³a do oczu aparat.Uœmiechn¹³ siê z³oœliwie, podniós³ kamerê, jednoczeœnie prawie niezauwa¿alnymruchem siêgn¹³ za plecy i wyj¹³ zza pasa berettê.Trzês³y mu siê rêce, z trudemoddycha³.Spojrza³ w wizjer.W tej samej chwili brodacz, który sta³ piêtnaœcie, dwadzieœcia cztery metrydalej, szybko opuœci³ lornetkê.Co to oznacza³o? ¯e skonsternowani tymnieoczekiwanym przedstawieniem postanowili wstrzymaæ ogieñ? ¯e chcielioszczêdziæ t³ocz¹cych siê obok ludzi? Jeœli tak, podarowali im trochê czasu.Jeœli zaœ nie.Nagle brodacz potrz¹sn¹³ rêk¹, jakby œcierp³y mu palce.Niewinny,demonstracyjny gest dla jednych, wa¿ny znak dla innych.Znak, choæ oczekiwany,to o kilka sekund przedwczesny!Nie! Nie zd¹¿ymy!Teraz!B³yskawicznie opuœci³ kamerê i odda³ trzy strza³y tu¿ nad ramieniem Layli.W tym samym momencie Libanka zrobi³a lekki zwrot w prawo, podnios³a swoj¹czterdziestkê pi¹tkê i wypali³a ponad g³owami ludzi.PrzeraŸliwy huk padaj¹cych jeden po drugim strza³Ã³w, czyjœ rozdzieraj¹cykrzyk, czyjœ wrzask.Rzucaj¹c siê na ziemiê, Bryson zd¹¿y³ jeszcze zerkn¹æ nabrodacza.Mê¿czyzna chwia³ siê i zatacza³.Punkt dla nich.Layla upad³a na Nicka, podcinaj¹c stoj¹cych najbli¿ej ludzi, zbijaj¹c z nógjak¹œ kobietê.Zb³¹kana kula ugodzi³a któregoœ ze stoj¹cych w pobli¿uturystów, niegroŸnie go rani¹c.- Dosta³a! - wykrztusi³a Layla, przetaczaj¹c siê na bok.- Blondynka.Widzia³am, jak upad³a.Strza³y raptownie umilk³y, lecz wrzawa, zgie³k i panika z ka¿d¹ sekund¹przybiera³y na sile.Wyeliminowali dwóch niedosz³ych zabójców - niewykluczone, ¿e nie tylko z gry,ale i na zawsze - lecz co najmniej jeden na pewno prze¿y³: Paolo, ³owca zCividale.Mo¿liwe, ¿e towarzyszyli mu inni, a ju¿ na pewno jego brat Niccolo.Potr¹ca³y i tratowa³y ich dziesi¹tki nóg.Kiedy pop³och siêgn¹³ zenitu i naplacu zapanowa³ chaos, zdo³ali wstaæ i znikn¹æ w oszala³ym ze strachu t³umie.Pêdz¹c, omijaj¹c po drodze spanikowanych ludzi, wypatrzy³ odchodz¹c¹ od placuuliczkê, w¹sk¹ alejkê, któr¹ z trudem przecisn¹³by siê samochód.Natychmiast wni¹ skrêci³, chc¹c jak najszybciej zgubiæ i W³ochów, i pozosta³ych, kimkolwiekbyli.Wiedzia³, ¿e w uliczkach takich jak ta stoj¹ zwykle ma³e, stare domy, ¿epe³no tam podwórek, zakamarków i przejœæ.Labiryntów, w których ³atwo siêzgubiæ.Zdrêtwia³o mu ramiê, z rany, która zaczyna³a siê ju¿ goiæ, ponownie p³ynê³akrew.Ból by³ nie do wytrzymania, mimo to zmusi³ siê do jeszcze szybszegobiegu.Layla bez trudu go dopêdzi³a i bieg³a tu¿ obok.Opustosza³y zau³ekrozbrzmiewa³ echem ich kroków.Pêdz¹c przed siebie, nieustannie siê rozgl¹da³,wypatruj¹c podwórka, sklepu, jakiegokolwiek miejsca, gdzie mogliby siê ukryæ.Miêdzy dwoma wiekowymi, kamiennymi domami sta³ stary koœció³ek; tablica na jegodrewnianych drzwiach informowa³a, ¿e jest zamkniêty z powodu remontu.WSantiago de Compostela, jak w ka¿dym mieœcie katedr i koœcio³Ã³w, mniejszeœwi¹tynie, a zw³aszcza te, które nie przyci¹ga³y turystów, by³y biedne izaniedbane.Bryson gwa³townie przystan¹³ i szarpn¹³ wielk¹, ¿elazn¹ klamk¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL