[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój brat.- Przecie¿ pañski ojciec by³ wiêŸniem.No w³aœnie.Dochodzimy do pytania za szeœædziesi¹t cztery tysi¹ce dolarów.Czy hitlerowcy nie robili im przypadkiem jakichœ tatua¿y albo.- W Auschwitz tak, w Dachau nie.Zdawa³o siê, ¿e Anna go nie s³ucha.- Bo¿e - szepta³a trochê do niego, trochê do siebie.- Te tajemniczezabójstwa.Oni wszyscy tu s¹.Rossignol, Prosperi, Ramago, wszyscy, co dojednego.Na mojej liœcie kilku nazwisk brakuje.Niektóre siê powtarzaj¹, ale.- Podnios³a wzrok.- Czego chcia³ siê pan dowiedzieæ od Rossignola?O co jej chodzi³o?Myœla³em, ¿e powie mi, kto zamordowa³ mojego brata.I dlaczego.Ale zanim go pan odwiedzi³, zamordowano jego.Na to wygl¹da.- Próbowa³ pan tê Sigmê odnaleŸæ? Zbadaæ jej historiê?Kiwn¹³ g³ow¹.- Próbowa³em, ale nic z tego nie wysz³o.Z drugiej strony, nie wiem, mo¿e nigdynie istnia³a.- Widz¹c, ¿e Anna go nie rozumie, doda³: - Oficjalnie.Mo¿e totylko przykrywka, fasada.- Fasada czego?Pokrêci³ g³ow¹.- Nie mam pojêcia.Choæby czegoœ, w czym macza³ palce nasz wywiad.-Opowiedzia³ jej o podejrzeniach Lenza.Nie, to ma³o prawdopodobne.Dlaczego?- Niech pan nie zapomina, ¿e ja te¿ pracujê dla rz¹du.Biurokracja jestdziurawa jak sito.Gdyby zamordowali tylu ludzi, by³yby przecieki.- Wiêc jak siê to wszystko ze sob¹ ³¹czy? Nie licz¹c oczywistych faktów, rzeczjasna.-Nie jestem pewna, co mogê panu powiedzieæ.- Proszê pos³uchaæ - odpar³ z naciskiem.- Jeœli mamy dzieliæ siê informacjami,jeœli mamy sobie wzajemnie pomagaæ, nie mo¿e pani niczego przede mn¹ zatajaæ.Musi mi pani zaufaæ.Waha³a siê chwilê i skinê³a g³ow¹.Po pierwsze, ludzi ci nie s¹ i nigdy nie byli biedakami.Proszê mi wierzyæ,¿aden z nich do ubogich nie nale¿a³.Jedni obnosili siê ze swoim bogactwem, ainni, ci, którzy ¿yli skromnie, mieli w banku tony pieniêdzy.- Pokrótcestreœci³a mu przebieg œledztwa.Jeden z nich pracowa³ dla Charlesa Highsmitha, tak? A wiêc s¹ tu i krezusi, ifaceci, którzy dla nich pracowali, ich zaufani porucznicy.W czterdziestympi¹tym Allen Dulles dok³adnie ich przeœwietli³, bo mieli graæ razem, w jednejlidze, a on nie lubi³, kiedy podw³adni go zaskakiwali.Jasne - odrzek³a - tylko gdzie jest odpowiedŸ na pytanie numer jeden: w cograli? Po co tê Sigmê za³o¿yli?Mo¿e wyjaœnienie jest bardzo proste.Grupa najbogatszych przemys³owców,armatorów, bankierów i tak dalej za³o¿y³a w czterdziestym czwartym, pi¹tym coœw rodzaju spó³ki, ¿eby wydoiæ szmal z Trzeciej Rzeszy.Podzielili siê ³upami iwzbogacili siê jeszcze bardziej.Znaj¹c sposób ich myœlenia, pewnie wmówilisobie, ¿e odebrali Niemcom to, co im siê s³usznie nale¿a³o.Chyba zbi³ j¹ tym z tropu.- No dobrze, ale coœ tu nie pasuje.Ci starcy niemal do samej œmierciotrzymywali przelewy pieniê¿ne, regularne przelewy na kwoty od æwieræ do pó³miliona dolarów.- Sk¹d?- Nie wiemy, sk¹d wysz³y, znamy tylko ostatnie ogniwo ³añcuszka.Kajmany,Turcja, Caicos.Brudne, przeprane, wys³ane.W³aœnie.Dalej jest mur nie do przebicia.Niekoniecznie.Zale¿y od znajomoœci.Od tego, czy chce siê nagi¹æ prawo, czynie.I od tego, czy da siê komuœ w ³apê.My nie naginamy prawa - odpar³a wynioœle.- i dlatego gówno wiecie.Zrobi³a tak¹ minê, jakby j¹ spoliczkowa³.I nag³e siê rozeœmia³a.- Co pan mo¿e wiedzieæ o praniu brudnych pieniêdzy?- Nie, nie, sam ich nie piorê, ale moja firma ma zagraniczn¹ filiê, dziêkiczemu mo¿emy omin¹æ niektóre podatki i przepisy.Mam te¿ klientów, którzy s¹mistrzami w ukrywaniu pieniêdzy przed ludŸmi takimi jak pani.Poza tym znaniludzi, którzy mog¹ zdobyæ informacje z zagranicznych banków.To specjaliœci.Zaus³ugê licz¹ sobie krocie.Wiedz¹, komu daæ w ³apê i mog¹ wykopaæ wszystko, zdowolnego banku w dowolnym kraju œwiata.Anna zagryz³a wargê.Chcia³by pan ze mn¹ wspó³pracowaæ? Nieoficjalnie, rzecz jasna.Wspó³pracowaæ? - powtórzy³ zaskoczony Ben.- To znaczy?Dzieliæ siê informacjami.Kieruj¹ nami te same motywy.Pan chce siê dowiedzieæ,kto zabi³ pañskiego brata, ja, kto zabija tych starców.Jest ze mn¹ szczera? - pomyœla³.A jeœli to jakaœ sztuczka? Czego ona taknaprawdê chce?Myœli pani, ¿e to robota tych samych ludzi? ¯e to oni zabili Petera i tych zpani listy?Teraz jestem tego pewna.Ten sam wzór, ta sama mozaika.- Co bêdê z tego mia³? - Spojrza³ na ni¹ bezczelnie, choæ z uœmiechem.Od razu uprzedzam, ¿e oficjalnie nic.Mo¿e coœ w rodzaju.ochrony.Powieminaczej: próbowano pana zabiæ, i to kilka razy.Szczêœcie kiedyœ siê od panaodwróci.A przy pani bêdê bezpieczny, tak?Mo¿e bezpieczniejszy.Ma pan lepszy pomys³? Ostatecznie to pan do mnieprzyszed³.Poza tym policja odebra³a panu broñ, prawda?Fakt, odebra³a.Proszê zrozumieæ, waham siê, bo jeszcze niedawno chcia³a mnie pani przymkn¹æ.Nie ma sprawy, w ka¿dej chwili mo¿e pan wróciæ do swego hotelu.Mi³ej nocy¿yczê.Jasne, dotar³o: sk³ada mi pani hojn¹ propozycjê.Pewnie by³bym g³upcem, gdybymj¹ odrzuci³.Nie wiem.Sam nie wiem.Niech siê pan z tym przeœpi.No w³aœnie, a propos snu.Rozejrza³a siê po pokoju.Tu nie ma chyba.Nie, nie, zadzwoniê na dó³ i wynajmê pokój.- W¹tpiê.Brak miejsc, maj¹ tu jak¹œ konferencjê.Wziê³am ostatni.Mo¿e przeœpisiê pan na sofie?Zerkn¹³ na ni¹ k¹tem oka.Czy¿by sztywna, napuszona agentka specjalna AnnaNavarro proponowa³a mu wspóln¹ noc? Nie.Po co siê oszukiwaæ.Mowa cia³a,niedostrzegalne sygna³y, które dobrze wyczuwa³, mówi³y jasno i wyraŸnie:chcia³a go ukryæ, a nie przespaæ siê z nim.Dziêki.Uprzedzam, jest trochê ma³a, pewnie za krótka.Sypia³em na gorszych, proszê mi wierzyæ.Wsta³a, otworzy³a szafê i wyjê³a koc.Pokojówka przyniesie panu szczoteczkê do zêbów.Rano bêdziemy musieli odebraæpañskie rzeczy z hotelu, ubranie, baga¿ i tak dalej.Nie zamierzam tam wracaæ.Fakt, to nie by³by najlepszy pomys³.Jakoœ to za³atwiê.- Nagle zda³a sobiesprawê, ¿e stoj¹ trochê za blisko siebie i niezrêcznie siê cofnê³a.– Nodobrze, idê spaæ.Raptem znowu pomyœla³ o czymœ, co drêczy³o go od chwili wyjœcia z domu Lenza.- Jakob Sonnenfeld - powiedzia³.- Ten stary tropiciel nazistów.On tu mieszka,prawda?Odwróci³a siê.-Chyba tak.Czyta³em, ¿e mimo wieku jest niezwykle sprawny umys³owo.Poza tym ma bogat¹kartotekê.Mo¿e.Myœli pan, ¿e zechce siê z panem zobaczyæ?Nie wiem, ale warto spróbowaæ.- Tylko niech pan bêdzie ostro¿ny.Ze wzglêdu na niego.Niech pan dobrzesprawdzi, czy nikt pana nie œledzi.- Jeœli chodzi o œrodki bezpieczeñstwa, przyjmê od pani ka¿d¹ radê.Podczas gdyona siê k³ad³a, on zadzwoni³ z komórki do Bedford.Odebra³a pani Walsh.By³abardzo poruszona.- Nie, Benjaminie, nie odezwa³ siê.Nie przys³a³ ¿adnej wiadomoœci! Przepad³jak kamieñ w wodê.Postanowi³am.Zawiadomi³am policjê.Odchodzê od zmys³Ã³w!Powróci³ têpy ból g³owy i znajome napiêcie.Wymamrota³ kilka pustych s³Ã³wpocieszenia, roz³¹czy³ siê, zdj¹³ kurtkê, powiesi³ j¹ na krzeœle przy biurku,po³o¿y³ siê w ubraniu na sofie i nakry³ kocem.Ojciec znikn¹³ nagle: co to znaczy³o? Wsiad³ do samochodu dobrowolnie, a wiêcnie by³o to porwanie.Najprawdopodobniej wiedzia³, dok¹d jedzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL