[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marit wycieñczona opad³a na poduszki.Oddycha³a,ciê¿ko dysz¹c, jakby wbieg³a na wysoka górê.Ale czu³a siêwspaniale.Cia³o têtni³o now¹ si³¹, niespotykan¹ energi¹.By³a to najbardziej niesamowita, najbardziej niepraw-dopodobna kuracja, jak¹ mog³a sobie wyobraziæ.Ale kim by³ ten cz³owiek, obdarzony tak niesamowi-t¹ moc¹?Czy oœmieli siê opowiedzieæ o nim Christofferowi?Mówi³ o Ludziach Lodu.Christoffer i on nale¿eli doLudzi Lodu.Co to mog³o oznaczaæ?Pielêgniarka nie wierzy³a w³asnym oczom, kiedy ranowesz³a do Marit.Pacjentka spa³a spokojnie, ale kiedysiostra cheia³a poprawiæ jej poœciel, chora otworzy³a oczyi spojrza³a ca³kiem przytomnie.- Dzieñ dobry - powiedzia³a nieœmia³o.- Co takiego? Masz si³ê mówiæ?- Tak, mam si³ê na wiêcej - uœmiechnê³a siê Maritwyci¹gaj¹c rêce.- I jestem g³odna! Okropnie g³odna!- Ale co, na mi³oœæ bosk¹.Pielêgniarka wybieg³a i powróci³a z Christofferem,który w³aœnie przyszed³ do szpitala, i z jeszcze jedn¹siostr¹.Podniecona siostra mówi³a tak prêdko, ¿e Chris-toffer nie móg³ zrozumieæ, o co jej chodzi.Ale wynika³oz tego jedno: Marit ma siê lepiej.Niemo¿liwe!Kiedy weszli do chorej, Marit siedzia³a na ³Ã³¿kui uœmiecha³a siê nieœmia³o na swój charakterystycznysposób.To ostatnia chwila przed œmierci¹, pomyœla³Christoffer.Nie wolno mi znów robiæ sobie p³onnychnadziei!Kiedy jednak os³ucha³ jej serce i p³uca, obejrza³ j¹dok³adnie i zbada³, musia³ usi¹œæ, taki by³ zdumiony.- Czy Benedikte znów tu by³a? - spyta³.Marit potrz¹snê³a g³ow¹.- Czy.Nie mog³a siê zdobyæ na dokoñczenie zdania, alez wyrazu jej twarzy zorientowa³ siê, ¿e prosi o rozmowêw cztery oczy.Odprawi³ pielêgniarki.- Nie, nie by³o twej krewniaczki Benedikte.Przyszed³ktoœ inny, mê¿czyzna, który twierdzi³, ¿e obaj pochodziciez.Jak on nazwa³ ten ród?- Ludzi Lodu?- Tak, w³aœnie tak.I on mnie uzdrowi³.To by³o.toby³o straszne, kiedy trwa³o, ale potem nap³yn¹³ spokój.Marit wiedzia³a, ¿e nie potrafi mówiæ tak ³adnie, jakwszyscy inni w szpitalu, ale Christoffer najwyraŸniej wcalesiê tym nie przejmowa³.Myœli zajête mia³ czym innym.- Nie, to prawda, Benedikte nie mog³aby sobie z tymporadziæ - rzek³ w roztargnieniu.- Powiedzia³, ¿e jestz Ludzi Lodu?- Tak.Czy ty go znasz?- Chyba tak.Nie widzia³em go od czasu, kiedy by³emdzieckiem, ale.Czy on by³ ciemny? I przystojny?- Tak, to najpiêkniejszy cz³owiek, jakiego widzia³am.Nie s¹dzi³am, ¿e tacy istniej¹.Powiedzia³.Powiedzia³,¿e.Ludzie Lodu mnie potrzebuj¹!Christoffer w jednej chwili powróci³ do rzeczywistoœei.Podniós³ oczy na Marit.Mój Bo¿e, przecie¿ ona by³a teraz jego ¿on¹! Poœlubi³ têkobietê, która wedle wszelkich oznak bêdzie ¿yæ jeszczeprzez wiele, wiele lat! I Marco powiedzia³, ¿e jestpotrzebna Ludziom Lodu?Ale czy Christoffer jej potrzebowa³? To k³opotliwepytanie.Na razie na pewno nie.Nie jako ¿onê.Ale nie móg³ jejzraniæ, musia³ przyj¹æ to, co siê sta³o, sam siê w to uwik³a³z w³asnej woli, a w jego charakterze nie le¿a³o ³amanie razdanych obietnic.Uœmiechn¹³ siê do niej odrobinê wymuszenie i, choæserce w piersi mu zamar³o, powiedzia³:- To Marco by³ u ciebie, Marit.Mój daleki krewny.I mia³ ca³kowit¹ racjê: potrzebna jesteœ Ludziom Lodu,a przede wszystkim mnie.Mo¿esz byæ tego ca³kiempewna.Tak bardzo siê cieszê, moja kochana, tak siêcieszê! Kiedy nabierzesz si³ i bêdziemy sami, us³yszyszca³¹ historiê Ludzi Lodu.Jesteœ teraz bowiem jedn¹z nich.Ach, Bo¿e, dok¹d nas to zaprowadzi? Co ja znównawyprawia³em? Jak zdo³am siê wyrwaæ z tego ma³¿eñ-stwa, nie rani¹c biednej dziewczyny? Dziêki Bogu, ¿e niemuszê ju¿ myœleæ o Lise-Merete, ale i tak przysz³oœæ niejest wcale przez to mniej skomplikowana.Ani dla mnie,ani dla Marit.Bo przecie¿ jej nie kocha³, a ju¿ na pewno nie tak, jakpowinno siê kochaæ ¿onê.Mija³y dni.Dla pewnoœci postanowiono zatrzymaæ Marit w szpita-lu jeszcze przez jakiœ czas, ale przeniesiono j¹ znów naogóln¹ salê.Separatka potrzebna by³a dla innych pacjen-tów.Christoffer odwiedza³ j¹ co dzieñ i stara³ siê poznaæsw¹ ¿onê bli¿ej.Marit okaza³a siê osob¹ niezwykle prost¹ i tak nie-œmia³¹, ¿e by³o to niemal dokuczliwe.Christoffer do-strzega³ jednak w jej prostocie pewien urok.Czeka³o j¹ogromnie du¿o nauki.Nigdy w³aœciwie nie zrozumia³ dokoñca, co to znaczy ¿yœ w izolacji w ma³ej komorniczejzagrodzie, na pustkow³u, wraz z ojcem tyranem, który niepozwala³ jej otworzyæ ust.Ca³y czas jednak zwleka³ z wypisaniem jej ze szpitala.No, bo co wtedy z ni¹ pocznie?Sander Brink natomiast opuœci³ szpital.Rana na d³oninareszcie zaczê³a siê goiæ, móg³ wracaæ do domu z rêk¹ natemblaku.Odbyli z Christofferem powa¿n¹ rozmowê, któr¹Sander zakoñczy³ obietnic¹, ¿e wkrótce u on tak¿e staniesiê jednym z cz³onków rodu Ludzi Lodu.Z ca³ego sercabowiem pragn¹³ poœlubiæ Benedikte, chcia³ tak¿e byæojcem dla swego syna.Sprawa jednak nie przedstawia³a siê wcale tak prosto.Wiedzia³ teraz, ¿e jego problemy z alkoholem nie s¹ takiedotkliwe, jak przypuszcza³, udowodni³ mu to d³ugi pobytw szpitalu.Têsknota za mocnymi trunkami minê³a szybkoi przyrzek³ sobie, ¿e od tej chwili bêdzie okazywa³ umiar.Najwiêksz¹ przeszkod¹ do osi¹gniêcia pe³ni szczêœciaby³a jego ¿ona.Pomimo ¿e ich ma³¿eñstwo funkcjonowa-³o jako tako tylko przez pierwsze miesi¹ce po œlubie, onanie zgadza³a siê na rozstanie.O rozwodzie nie chcia³anawet s³yszeæ.Kiedy powróci³ do swego piêknego domu, urz¹dzone-go wed³ug jej wyszukanego smaku, zatrzyma³ siê przeddrzwiami i g³êboko odetchn¹³.Bêdzie musia³ go opuœciæ.Mia³ zamiar pozostawiæwszystko ¿onie, nie mia³ ochoty tu d³u¿ej znieszkaæ.Chcia³zabraæ tylko ksi¹¿ki, i tak nale¿¹ce do niego.Wzruszy³ ramionami, jak gdyby chc¹c zbagatelizowaæczekaj¹ce go nieprzyjemnoœci, i wszed³ do œrodka.W drzwiach przystan¹³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL