[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kimkolwiek by³a ofiara terrorystów, wiêkszoœæzak³adników nadal ¿y³a.Spojrza³ na budynek Departamentu Stanu.— Muszê iœæ — powiedzia³.— Wiem.Opiekuj siê ni¹.— Masz numer mojego telefonu komórkowego i.— Mam.Jeœli dowiemy siê czegoœ, jeœli wpadniemy na jakieœ dobre pomys³y, damci znaæ.Paul Hood patrzy³ na niego przez d³u¿sz¹ chwilê, a potem odwróci³ siê i ruszy³w stronê budynku licowanego br¹zowym piaskowcem.28u Nowy Jork, sobota 23.32Gdy pocisk dosiêgn¹³ Barbary Mathis, Georgijew odnosi³ spanikowan¹ dziewczynkêna miejsce.Downer, który strzeli³, zbiega³ w³aœnie z galerii.Barone tak¿ebieg³ na miejsce zdarzenia.To on krzycza³, ka¿¹c zatrzymaæ siê Barbarze.Nie zwracaj¹c uwagi na w³asne bezpieczeñstwo, ¿ona jednego z delegatów z Azjiwsta³a od sto³u i podesz³a do Barbary.By³a wystarczaj¹co m¹dra, by nie biec, atak¿e zatrzyma³a siê plecami do drzwi, sygnalizuj¹c w ten sposób, ¿e niezamierza uciekaæ.Bu³gar nie kaza³ jej wróciæ na miejsce.Kobieta od³o¿y³atorebkê na ziemiê, przyklêk³a i ostro¿nie odci¹gnê³a przesi¹kniêty krwi¹materia³ od rany.Kula trafi³a dziewczynkê w lew¹ czêœæ torsu na wysokoœætrzustki.Z niewielkiej rany ciek³a krew.Barbara nie porusza³a siê.Skóra najej chudych ramionach by³a przeraŸliwie bia³a.Georgijew by³ ju¿ blisko wielkiego sto³u w kszta³cie podkowy.Zastanawia³ siê,czy to wszystko nie zosta³o zaplanowane – jedna dziewczynka biegnie z krzykiem,œci¹gaj¹c na siebie uwagê wszystkich, druga ucieka w przeciwnym kierunku ipróbuje wydostaæ siê z sali.Jeœli tak, by³ to manewr m¹dry i niebezpieczny.Georgijew podziwia³ jej odwagê.Problem w tym, ¿e – jak niektóre dziewczêtapracuj¹ce dla niego w Kambod¿y – ona te¿ nie zastosowa³a siê do poleceñ imusia³a zostaæ za to ukarana.Na nieszczêœcie wiêkszoœæ zak³adników niewiele chyba nauczy³a siê z tej lekcji.Stawali siê niebezpiecznie pewni siebie.Niektórych popycha³ do dzia³aniastrach, innych oburzenie z powodu tego, co sta³o siê z dwoma delegatami idziewczynk¹.Nawet wœród zak³adników mo¿e dzia³aæ psychologia t³umu,wykluczaj¹ca rozs¹dek.Gdyby ci ludzie teraz siê na niego rzucili, musia³bystrzelaæ, przez co os³abi³by sw¹ pozycjê, nie wspominaj¹c ju¿ o tym, ¿e strza³yi krzyki zapewne przyœpieszy³yby interwencjê S³u¿by Bezpieczeñstwa.Oczywiœcie, strzela³by do nich, gdyby musia³.Tak naprawdê, by siê st¹dwydostaæ potrzebowa³ wy³¹cznie dzieci.Gdyby przysz³o co do czego, to taknaprawdê wystarczy³oby mu nawet jedno dziecko.Dostrzeg³, ¿e wstaje jeszcze dwóch delegatów.I w tym problem – kiedy komuœpozwoli³o siê na odejœcie od zasad, to wszyscy inni nabierali przekonania, ¿eim te¿ wolno.Bu³gar cisn¹³ oszo³omion¹ Laurê na krzes³o.Rozkaza³ wszystkimusi¹œæ.Nie chcia³, by za wielu zak³adników sta³o, niektórzy mogliby nabraæochoty do ucieczki.— Przecie¿ ta dziewczynka jest ranna — zaprotestowa³ ktoœ.— Potrzebuje pomocy!Georgijew uniós³ lufê pistoletu.— Nie wybra³em jeszcze kandydata do kolejnego zabójstwa — oznajmi³.— Nieu³atwiajcie mi wyboru.Mê¿czyŸni usiedli.Ten, który mówi³ poprzednio, sprawia³ wra¿enie, jakby mia³jeszcze coœ do powiedzenia, ale ¿ona go uciszy³a.Ten drugi przygl¹da³ siêBarbarze ze smutkiem.Po prawej siedzia³a ¿ona Continiego, p³acz¹chisterycznie.Jedna z kobiet tuli³a j¹ do siebie.Vandal przyprowadzi³ opiekunkê dziewcz¹t, kaza³ jej usi¹œæ i siedzieæ cicho.Pani Dorn stwierdzi³a, ¿e jest odpowiedzialna za Barbarê i z uporem powtarza³a,¿e powinna siê ni¹ opiekowaæ.Francuz popchn¹³ j¹ na krzes³o.Próbowa³a wstaæ.Georgijew, wœciek³y, podszed³ bli¿ej.Szed³, mierz¹c jej w g³owê z pistoletu.Vandal cofn¹³ siê.— Jeszcze jedno s³owo, a zginiesz — sykn¹³ przez zaciœniête zêby.Georgijew widzia³, jak rozszerzaj¹ siê jej oczy i nozdrza.Ale, oczywiœcie,umilk³a.Usiad³a powoli, niechêtnie i ca³¹ uwagê skupi³a na dziewczynce, któradosta³a ataku histerii.Vandal odczeka³ chwilê, po czym powróci³ na posterunek.Downer podszed³ doGeorgijewa wraz z Barone'em.Urugwajczyk podszed³ do Australijczyka.— Oszala³eœ? — warkn¹³.— Musia³em to zrobiæ — odpar³ Downer.— Musia³eœ? — Barone bardzo uwa¿a³, by nie podnieœæ g³osu.— Przecie¿ mieliœmynie krzywdziæ dzieciaków!— Gdyby uciek³a, wys³alibyœmy niew³aœciwy sygna³.— S³ysza³eœ, jak krzycza³em, widzia³eœ, jak do niej bieg³em.Dopad³bym j¹, nimdobieg³a do drzwi.— Mo¿e tak, a mo¿e nie — wtr¹ci³ Georgijew.— Najwa¿niejsze jest to, ¿e nieuciek³a.A teraz obaj wracajcie na stanowiska.Zatroszczymy siê o ni¹ w swoimczasie.Barone spojrza³ na niego wœciekle.— To przecie¿ dziecko!— Nikt nie kaza³ jej uciekaæ.Urugwajczyk zamilk³, ale widaæ by³o, ¿e a¿ gotuje siê z gniewu.— Mamy nieobstawione drzwi, a ty powinieneœ pilnowaæ tych kamer — powiedzia³cicho Georgijew.— A mo¿e wolisz, ¿eby wszystkie nasze plany trafi³ szlag zpowodu jednej panienki? — Niedba³ym gestem wskaza³ Barbarê.Downer chrz¹kn¹³ tylko i wróci³ na galeriê.Barone, nadal wœciek³y, pokrêci³g³ow¹ i zaj¹³ miejsce przy wyjœciu na galeriê.Georgijew odprowadzi³ ich wzrokiem.Czy mu siê to podoba³o, czy nie, sytuacjauleg³a zmianie.Zbrodnia intensyfikuje reakcje, bliskie s¹siedztwo przezd³u¿szy czas powoduje, ¿e zaczynaj¹ graæ emocje, a kiedy zdarzy siêniespodziewany incydent, wszystko powoli diabli bior¹.— Musi mi pan pozwoliæ j¹ st¹d odes³aæ.Bu³gar obróci³ siê.Tu¿ za nim sta³a opiekuj¹ca siê rann¹ dziewczynk¹ Azjatka.Nie s³ysza³ nawet, kiedy siê do niego zbli¿y³a.— Nie — odpar³ natychmiast.Da³ siê rozproszyæ okolicznoœciom i, oczywiœcie,musi siê skupiæ, musi znów podporz¹dkowaæ sobie swych ludzi.Musi mocniejnacisn¹æ na ONZ.I wydawa³o mu siê, ¿e wie nawet, jak to zrobiæ.— Wykrwawi siê na œmieræ — ci¹gnê³a Azjatka.Z jednej z toreb Bu³gar wyci¹gn¹³ ma³e niebieskie pude³ko i poda³ jej mówi¹c: —U¿yj tego.— Nie chcia³, ¿eby dziewczynka umar³a, poniewa¿ mog³o to wywo³aæhisteryczne reakcje zak³adników.— Przecie¿ to zestaw pierwszej pomocy — zdumia³a siê kobieta.— Nic jej niepomo¿e.— Nic wiêcej nie mogê ci daæ.— Móg³ wyst¹piæ krwotok wewnêtrzny.Downer podniós³ rêkê, zwracaj¹c na siebie uwagê Georgijewa.Wskazywa³ na drzwi.— Musisz poradziæ sobie z tym, co masz — powiedzia³ kobiecie Georgijew iprzywo³a³ do siebie Vandala.Poleci³ mu pilnowaæ Azjatki, która mog³abyspróbowaæ ucieczki.Potem wszed³ po schodach.Podszed³ do Downera.— O co chodzi?— Jest tutaj — wyszepta³ zaniepokojony Australijczyk.— Sekretarz generalna.Zapuka³a do tych cholernych drzwi i spyta³a, czy mo¿e wejœæ.— Nic wiêcej nie mówi³a?— Nie, nic.Georgijew zapatrzy³ siê w œcianê za Australijczykiem.Sporo siê zmieni³o, teraztrzeba to wszystko przemyœleæ.Jeœli wpuœci Chatterjee, bêdzie, oczywiœcie,zainteresowana wy³¹cznie zorganizowaniem opieki medycznej dla dziewczynki, anie forsy dla nich.Jeœli odda dziewczynkê, prasa dowie siê o tym, ¿e dzieckozosta³o zranione, najprawdopodobniej zabite.Wzmog¹ siê naciski naprzeprowadzenie akcji wojskowej – mimo zagro¿enia, jakie stanowi³aby dlazak³adników.No i trzeba by³o za³o¿yæ, ¿e w szpitalu ranna mo¿e odzyskaæœwiadomoœæ, a gdyby tak siê sta³o, by³aby w stanie opisaæ S³u¿bieBezpieczeñstwa ONZ, jak rozstawi³ ludzi i gdzie znajduj¹ siê zak³adnicy.Oczywiœcie, móg³ wpuœciæ pani¹ sekretarz do œrodka i odmówiæ wypuszczeniadziewczyny.Co wówczas zrobi³aby Chatterjee? Zaryzykowa³aby ¿yciem resztydzieci, odmawiaj¹c wspó³pracy?Mog³aby tak post¹piæ, doszed³ do wniosku Georgijew.Gdyby na ka¿dym krokupodwa¿a³a jego autorytet, podbudowa³aby ducha oporu wœród zak³adników, zaœos³abi³a wiêŸ wœród jego ludzi.Bu³gar przyjrza³ siê zak³adnikom.Poinformowa³ przedstawicieli ONZ, jak mo¿nasiê z nim skontaktowaæ i co maj¹ powiedzieæ, kiedy siê skontaktuj¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL