[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyłączają się one do pierwotnej duszy ludzkiej i współegzystują z nią w zgodzie lub niezgodzie”.Odstawiła kawę, bo kubek zaczął nagle drżeć w jej ręku.„Sławni okultyści i magowie specjalnie łowili istoty ze świata niematerialnego do swoich ciał.Układ taki był korzystny dla obojga.Czarownik nabierał mocy, a bezcielesny demon znajdował zakorzenienie.Petro wylicza sto dwanaście diabłów, które nie potrafiły obyć się bez ludzkiego opiekuna i nieustannie szukały.”Able zamknęła gazetę i zrzuciła ją z łóżka.Nagle zauważyła, że w pokoju jest bardzo cicho.Dźwięki z podwórka zdawały się odległe.Serce zabiło jej szybciej.Wiedziała, że nie ma powodu do niepokoju, bo zbiegi okoliczności zdarzają się dość często.Na przykład rok temu, gdy miała złamaną rękę, ciągle spotykała ludzi z kończynami w gipsie.Albo wtedy kiedy rozstała się z Orvenem, aż trzy koleżanki skontaktowały się z nią, żeby opowiedzieć o nieudanych związkach z chłopakami.Może to zjawisko polegało na tajemniczym przyciąganiu się rzeczy podobnych albo to umysł płatał człowiekowi figla, wyławiając je z otoczenia.Obecnie rzeczywistość Able kręciła się wokół tematu duszy.– Najlepiej będzie, jak wreszcie pouczę się do egzaminów – zdecydowała, żeby nie poddawać się lękowi.– A ciebie, Nicaronie – zwróciła się do koperty – trzeba będzie wyrzucić.Jednak mało z ciebie ubawu.* * *Jogurty i owoce od Sylwii pozostały nietknięte aż do południa.Natomiast szybko skończyła się kawa, więc Able postanowiła wyjść do sklepu.W decyzji pomogła jej gruba książka do psychologii rozwojowej.Dziewczyna mogła stwierdzić z ręką na sercu, że jest to jedna z najbardziej nudnych i bezsensownych rzeczy, jakie człowiek kiedykolwiek wydał na świat.Na podwórku odniosła niemiłe wrażenie, że ktoś ją obserwuje.Omiotła spojrzeniem okolicę, ale nic podejrzanego nie zauważyła.Jednak uczucie nie minęło.Pobliskie delikatesy okazały się zamknięte, udała się więc do następnego sklepu.Kilka razy obejrzała się niespokojnie.Przemierzyła znajome ulice, przeszła obok niskich budynków, małego parku i domu ze śmiesznymi okrągłymi oknami, przywodzącymi na myśl statek.Drzewa pokrywały się pierwszymi wiosennymi liśćmi.Powietrze było ciepłe i delikatne.Jednak nie czuła się swobodnie.Nie mogła pozbyć się przekonania, że jest śledzona.Tuż pod supermarketem, po dłuższej chwili spaceru odwróciła się nagle.Kilka metrów za nią szczupły mężczyzna natychmiast wskoczył w bramę.Czekała chwilę, ale nie pokazał się ponownie.– Wpadasz w paranoję – zaszeptała do siebie.W sklepie bardziej niż zakupami zajmowała się obserwowaniem ulicy przez szybę wystawową.Ktoś dotknął jej ramienia.Podskoczyła ze strachu.Paczka gumy do żucia upadła na podłogę.Orven pochylił się i podniósł ją.Nie odrywał przy tym wzroku od Able.Była zbyt zaskoczona, żeby wydusić z siebie słowo.Spotkanie z byłym chłopakiem nie było w tej chwili spełnieniem marzeń.– Nie byłem pewien, czy to ty.– Wrzucił paczuszkę do jej koszyka.– Dziwnie wyglądasz.Miała nadzieję, że „dziwnie” nie oznacza „źle”.Odruchowo poprawiła grzywkę.– Robiłaś coś z włosami?– Według ciebie też są ciemniejsze? – ożywiła się.– No, są.I w ogóle jakoś.dziwnie wyglądasz.Dziewczyna jeszcze raz zerknęła na ulicę.Chciała żeby Orven sobie poszedł.Błękitne oczy otoczone długimi kobiecymi rzęsami nadawały jego spojrzeniu czuły wygląd.Patrzył na nią z taką troską, że z miejsca poczuła się zirytowana.– Spieszę się.– Minęła go w drodze do kolejnych półek.– Na mój widok natychmiast kończy ci się czas? – rzucił rozdrażnionym głosem.– Przestań – starała się, żeby to wypadło spokojnie.– Naprawdę się spieszę.Nie odwróciła się nawet, kiedy wychodziła ze sklepu.Za to on stał długo w tym samym miejscu, odprowadzając ją spojrzeniem.Drogę do domu pokonała bardzo szybko.Kilka razy oglądała się za siebie, ale nikogo nie dostrzegła.Upewniała się w przeświadczeniu, że śledzący ją facet był tylko złudzeniem.Zaledwie kilka metrów dzieliło ją od klatki schodowej.To, co zdarzyło się w następnych sekundach, przypominało sen.Poczuła, że jej głowa skłania się w bok, jakby przechyliła ją niewidzialna dłoń.W tym samym momencie tuż przy uchu usłyszała świst, kątem oka zobaczyła przelatujący przedmiot.Rozległ się brzęk tłuczonej szyby.Chudy, ciemnowłosy mężczyzna stał na ulicy z otwartymi ustami.Chwilę potem rzucił się do ucieczki.– Skurwielu! – wrzasnęła za nim dziewczyna.– Kto to był? – W oknie pojawiła się przestraszona kobieta.W dłoni trzymała duży kamień.– Kto tym rzucił?Faceta już nie było.Able patrzyła z niedowierzaniem to na ulicę, to na rozbitą szybę.* * *Przez dwie godziny chodziła w kółko po mieszkaniu, zastanawiała się, czy zadzwonić na policję i zerkała nerwowo zza rolet na podwórze.W końcu zdecydowała się pojechać do salonu fryzjerskiego, w którym pracowała Sylwia.Przyjaciółka wpuściła ją do małej klitki na zapleczu i wysłuchała całej historii.– Tak to jest, jak się wysyła psychopacie swój adres – zakończyła Able.– Jestem pewna, że to on.– Może wyrzuć tę kopertę? – zaproponowała przyjaciółka.Słuchała nieuważnie, co chwila patrzyła przez uchylone drzwi na inne fryzjerki, pracowicie strzygące klientów.Palcami skubała fartuch.– Nie zamierzam.Zapłaciłam za nią.Poza tym to przecież nie powstrzyma tego psychola!– Może to dzieciaki rzucały kamieniami, a tobie się wydawało.– Nic mi się nie wydawało!– Jezu, nie drzyj się.– Sylwia zamknęła drzwi.– Jestem w pracy!– Nic mi się nie wydawało – powtórzyła Able cicho.– Widziałam, jak stoi i gapi się na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL