[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem spadł na niego kolejny cios.I kolejny.Przy czwartym siłownik łączący osłonę przedramienia i bicepsa zgrzytnął i pękł.Ręka Niemca opadła bezwładnie.Próbował chwycić miecz drugą dłonią, ale Delebor pochylił się i grzmotnął go głownią w czoło.Oczy żołnierza wywróciły się do wnętrza czaszki, błyskając białkami.Walka dobiegła końca.Chłopcy wymienili rozgorączkowane spojrzenia.I wtedy Maciek uświadomił sobie nagle, że wśród otaczających go przyjaciół nie ma Arka.Natychmiast wydostał się z kręgu i bez słowa pobiegł na pole bitwy.Chodził długo między ciałami niemieckich żołnierzy i Śpiących, ale nie znalazł Młodego.Serce ściskał mu strach.Wiedział, że część kolegów, która zbiegła razem z nim z Sarniego Wzgórza, już nie ujrzy następnego świtu.Ale nie był w stanie dopuścić do świadomości myśli, że nastoletni partyzant mógł zostać ranny lub zginąć.– Arek! Arek! – wołał, w każdym zmiętoszonym cieniu na ziemi dopatrując się najgorszego.Wtem dobiegł go cichy kaszel.Chłopiec leżał pośród dymiących zgliszczy i patrzył w niebo niewidzącymi oczyma.Był bledszy od chmur, które przepływały nad nim nieśpiesznie.– Arek… – Maciek pochylił się nad kolegą i potrząsnął nim lekko.Młody zamrugał kilkakrotnie, czarne kropki źrenic rozszerzyły się i zwęziły, gdy próbował skupić wzrok.– Maciek?– Gdzie dostałeś?Partyzant drżącą ręką odsłonił przesiąkniętą krwią połę kurty.Maciek syknął.Rany na brzuchu Arka nie pozostawiały złudzeń.– Moździerz?– Tak.Dostałem odłamkiem, zaraz gdy wbiegliśmy do obozu.– Wyliżesz się – skłamał kurier i wygrzebał z plecaka bandaż.Arek chwycił go niespodziewanie za ramię.– Maciek….Przepraszam…– Słucham? Za co ty mnie przepraszasz, chłopie? Byłeś dzielny.– Ja… Ja nie wierzyłem.Mówiłem, że wierzę, chciałem wierzyć, ale w głębi duszy.Przecież… – Przerwał i rozkaszlał się.Spomiędzy wyschniętych warg pociekła ciemna krew.– Przecież to było niemożliwe.A potem, gdy ich zobaczyłem… Dziękuję, że mogłem zobaczyć, Maciek.– Cicho, Arek.Nic nie mów.– Wiesz… – ciągnął dalej chłopiec i zamknął zmęczone oczy.– Zawsze chciałem być taki jak ty.Robić coś ważnego.Przyczynić się… A teraz leżę tu i nikt nawet nie zapamięta mojego imienia.Nagle drgawki wstrząsnęły chłopcem, dłoń zacisnęła się mocno na ramieniu Maćka.Trwało to kilkanaście sekund, a potem Arek westchnął głośno i znieruchomiał.Palce rozluźniły chwyt i ręka opadła bezwładnie na ziemię.– Ja zapamiętam – szepnął kurier przez zaciskane z całej siły zęby.Następnie siadł ciężko na ziemi i omiótł posępnym spojrzeniem obóz.Patrzył, jak Śpiący ustawiają jeńców w długim szeregu.Bitwa pod Chochołowem na jego oczach przechodziła do historii, ale było jasne, że to dopiero początek walki.Spojrzał na ciało Arka.Chłopak wyglądał, jakby zapadł w cichy, spokojny sen po najcięższym dniu w swoim życiu.„Nie miał jeszcze szesnastu lat” – pomyślał z żalem Maciek i po raz pierwszy, odkąd obudził Zaklęte Wojsko, poczuł na barkach prawdziwy ciężar zdarzeń, w które został wplątany przez przedziwny kaprys losu.Był niemal pewien, że takie momenty zdarzą się jeszcze wiele razy.* * *W altance panowała cisza.Mimo to wydawało się, że gdzieś z oddali dobiegają echa wystrzałów, szczęk oręża i krzyki rannych.– Dołóż do kominka, chłopcze, robi się zimno – powiedział Maciej do wnuka i zamyślił się, patrząc, jak płomienie łapczywie liżą świeże drewno.Wiedział, że nie powinien opowiadać o bitwie aż tak szczegółowo.Przecież słuchało go dziecko.Z drugiej strony… Wystarczyło włączyć telewizor, by do znudzenia móc oglądać śmierć zadawaną na wszelkie możliwe sposoby, hollywoodzko piękną, bezpieczną z perspektywy puchowej kanapy, podaną niczym przystawka do głównego dania.Nie… Żeby przestraszyć, lub choćby zwrócić uwagę dzisiejszych nastolatków, trzeba użyć mocniejszych argumentów.Na przykład zagrozić trwałym zablokowaniem dostępu do internetu.– I potem skończyła się wojna? Śpiący Rycerze pokonali wszystkich Niemców?Maciej uśmiechnął się pobłażliwie.– Nie… Wojna skończyła się jakieś osiem miesięcy później.Bitwa pod Chochołowem była niczym pierwszy kamień rzucony w dół zbocza, który daje początek lawinie.Na Sarnim Stoku zjawiło się nas ledwo trzydziestu.Trzy tygodnie później pod Nowy Targ przyszło już dziesięć razy więcej ochotników.Natomiast Kraków, wraz ze Śpiącymi, wyzwalało prawie cztery tysiące partyzantów i żołnierzy Armii Krajowej.No i Warszawa.Tak… – Maciek wstał i podszedł do miecza opartego o kominek.Uniósł go, zważył w dłoni i zapatrzył się na ostrze.– W bitwie o Warszawę wziął udział sam Generał Śmigły–Rydz, który zdołał uciec z Rumunii i wrócił potajemnie do kraju.Ramię w ramię z Deleborem Wielkim prowadził nas w bój.Gdybyś tylko mógł to zobaczyć, Szymek… Mrowie lśniących zbroi, łopoczące na wietrze czarne proporce, a pośród nich nasi chłopcy z wolą walki i bezwzględną pewnością zwycięstwa malującą się na twarzach.Wald–emar przerwał wspomnienia Macieja, delikatnie dotykając jego ramienia.Staruszek odłożył miecz i wrócił do fotela.Następnie wypił fiolkę z jakimś ciemnym napojem upichconym przez medbota.Skrzywił się z niesmakiem.Szymon siedzący na starej skórzanej kanapie podkulił nogi i oparł głowę o poduszkę.– Brałeś udział w każdej bitwie, dziadku?– Tak.W każdej.– Byłeś ranny?– O tak… Kilka razy.Kilka razy byłem też pewien, że to już ostatni raz.Ale dotrwałem do samego Berlina, gdzie w końcu wspomogli nas Alianci.Było ciężko, bo Niemcy wykorzystali w tej bitwie wszystkie prototypy tajnych broni; działa ultradźwiękowe, superszybkie czołgi, no i te przedziwne, zwiększające siłę skafandry.Wyposażyli w nie ponad dwustu żołnierzy.Ale i tak przegrali.Nikt nie mógł zabrać nam tego zwycięstwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL