[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wielką uwagą czytałem opisy wybuchów bomb w Hiroszimie i Nagasaki, gdzie oślepiająca kula ognista gazów rozżarzonych do temperatury dwudziestu milionów stopni wzbiła się do góry, zostawiając za sobą słup płomieni, który przepalił obłoki i utworzył na niebie gigantyczny grzyb czarnego dymu.Ręce mi drżały, kiedy porównywałem te szczegóły z tak starannie przygotowanymi przeze mnie do dyskusji opisami wybuchu w tunguskiej tajdze.Dla większej pewności udałem się do Akademii Nauk, gdzie w Komitecie Meteorologii uzyskałem dodatkowe materiały dotyczące upadku meteorytu tunguskiego.Tam też dowiedziałem się o śmierci sekretarza naukowego do spraw meteorologii, Leonida Kulika.Ten wybitny uczony rosyjski już w pierwszych dniach wojny narodowej dobrowolnie stanął w obronie ojczyzny z taką wiarą w zwycięstwo, jaką zadziwiał świat przy poszukiwaniach meteorytu tunguskiego.Co za szkoda, że ten wielki uczony nie mógł ukoronować swych badań porównaniem zapisów sejsmologicznych upadku meteorytu i eksplozji atomowej.Takiego porównania, przy pomocy Instytutu Akademii Nauk, udało się mnie dokonać.Cechą charakterystyczną zapisów sejsmologicznych wstrząsu tunguskiego było zarejestrowanie dwóch impulsów — tym bardziej oddalonych od siebie w czasie, im dalej od miejsca wybuchu znajdowała się stacja sejsmiczna.Drugi impuls w rejonie rejestrującej stacji wywołany był falą powietrzną, która rozprzestrzeniała się z mniejszą prędkością niż fale drgań skorupy ziemskiej.Analiza wskazań sejsmografów rejestrujących eksplozję atomową w Nagasaki z uderzającą dokładnością odtwarzała obraz zapisu z 30 czerwca 1908 roku.Czyżbyśmy w 1908 roku mieli do czynienia z pierwszym wybuchem atomowym na ziemi?Leżała przede mną koperta zawierająca przemyślenia rosyjskiego fizyka teoretyka, który w sposób genialny domyślił się, że katastrofa tunguska była spowodowana reakcją jądrową.Z trudem opanowałem irytację, jaka ogarnęła mnie na myśl, że taki uczony szuka w tajdze jakiejś rudej Murzynki, zamiast opublikować swoją tezę.Uznałem, że nie ma co się dłużej zastanawiać, i otworzyłem kopertę.Okazało się, że miałem rację w swoich spóźnionych domysłach.Mój teoretyk wszystko przewidział.Tak, katastrofa tunguska, podczas której huk był słyszalny na tysiąc kilometrów, katastrofa, która spowodowała niebywałe zniszczenia i prawdziwe trzęsienie ziemi, wytworzyła oślepiającą kulę gazów rozpalonych do temperatury dziesiątków milionów stopni, która przekształciła się potem, unosząc się gwałtownie w górę, w słup ognisty widoczny z odległości czterystu kilometrów — taka katastrofa mogła być tylko wybuchem atomowym.Fizyk przypuszczał, że meteoryt, który dostał się w atmosferę ziemską, ważył nie tysiące, ani nie setki tysięcy ton, jak uważano poprzednio, lecz maksimum sto kilogramów, i był nie z żelaza i niklu, jak zwykłe metalowe meteoryty, lecz z uranu lub z jeszcze cięższych transuranowych elementów, nieznanych na ziemi.Ogromna temperatura, którą meteoryt uzyskał przelatując przez atmosferę ziemską, była jednym z warunków umożliwiających zapoczątkowanie reakcji rozpadu atomowego.Meteoryt eksplodował wyzwalając swą energię atomową nie dotknąwszy nawet ziemi.Cała jego masa w mgnieniu oka wyparowała, częściowo przekształcając się w energię równą energii eksplozji dwustu tysięcy ton materiału wybuchowego.Oto dlaczego Leonid Kulik nie mógł znaleźć żadnych resztek meteorytu ani leja po jego upadku.W centrum powalonej tajgi natrafił jedynie na bagno ponad warstwą wiecznej zmarzliny.Również dwa ostatnie zagadkowe momenty katastrofy tunguskiej wyjaśniała hipoteza mego fizyka.Tajemnicze srebrzyste obłoki, oświetlające w nocy ziemię, były resztkami radioaktywnej substancji meteorytu, wyrzuconej siłą wybuchu aż do warstwy Heaviside’a.Radioaktywny rozpad ich atomów wywołał świecenie powietrza.Przesądny strach Ewenków, którzy w pierwszych dniach po katastrofie chodzili wśród połamanych drzew, spowodowany był „gniewem” boga ognia i Gromow, oślepiającego Ogdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL