[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zajmij się tym, dobrze?- Dobrze.Ciężko wzdycham.Dlaczego wszystkie najgorsze sprawy zawsze spadają na mnie?- Aha.- Mąż przystaje w drzwiach.- Dziś będę późno.Idę na służbową kolację.Cześć,dzieciaki!- Cześć, tato! - odpowiadają dzieciaki znad miseczek z płatkami.Steve odjeżdża, niedługo potem wychodzą dzieci i znowu zostaję sama, znowu czeka mniebieganie w siłowni, wypad do szkoły i czytanie horoskopów podczas popołudniowejkąpieli.No i ten nieszczęsny mur.Nie wiem, dlaczego wybrałam z książki telefonicznej akurat Pavla.Może dlatego, że jegoogłoszenie było największe? A może skusił mnie ten fragment: „Nie ma dla mnie zleceńzbyt małych czy niewdzięcznych"? Tak czy inaczej, ogłoszenie musiało do mnieprzemówić, okazuje się nawet, że bardziej niż on sam.Bo kiedy czterdzieści pięć minutpóźniej przyjeżdża w grubej kurtce i ciężkich buciorach, szybko staje się oczywiste, żejego repertuar leksykologiczny ogranicza się do „Tak", „Nie" i „Świetnie".Ale to mi nie przeszkadza: ma długą listę rekomendacji od sąsiadek, szpadel, wiadro i swój własnytermos z czarną herbatą.Jest cichy, nieabsorbujący i znakomicie nadaje się do tej pracy.Przez cały pierwszy dzień nie zwracamy na siebie uwagi.Mży, więc czytam gazety,odbieram telefony od przyjaciółek i planuję kolację na dziesięć osób za trzy tygodnie, a on,nie zdejmując kurtki, mocniej naciąga wełnianą czapkę i pracuje, jakby nigdy nic.Bojącsię, że podczas mojej nieobecności może złupić dom, zostawiam go samego tylko na półgodziny, kiedy jadę odebrać dzieci ze szkoły.Gdy wracam, już go nie ma.Tego wieczoruSteve jest bardzo niezadowolony z postępu prac.- Przecież ten facet nic nie zrobił! - krzyczy, patrząc na ogród z nosem rozpłaszczonym naszybie.- Położył tylko kilka cegieł, zapaćkał błotem cały taras i zatkał rynnę workami zpiaskiem i cementem.- Fakt, szybki to on nie jest - przyznaję, krojąc cukinię na risotto.- Pogadaj z nim - prycha gniewnie mąż.- Niech się spręży, bo będziemy musieli poszukaćkogoś innego.Nazajutrz rano maszeruję do ogrodu najeżona poczuciem niesprawiedliwości.Przez nocpogoda radykalnie się zmieniła.Świeci słońce, jest na tyle ciepło i przyjemnie, że ptaszkiuznały, iż można zaśpiewać.Idzie wiosna i krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach.Pavel stoi pochylony nad stosem cegieł.Odkąd do nas przyszedł, pierwszy raz raczę się muprzyjrzeć.Ma dwadzieścia kilka lat, długie, ładnie umięśnione nogi i twarde, zgrabnepośladki.Jest w dobrej formie.- Przepraszam.Pavel prostuje się i odwraca.Jezu Chryste! Widzę jego nagi tors i staję jak wryta.Jasnaskóra, lekko pofałdowany brzuch, pięknie umięśniona pierś, po męsku zakrzywioneramiona, cienka linia włosów biegnąca od pępka w głąb spodni - mało brakowało, a głośnosapnęłabym z wrażenia.Uśmiecha się, przeczesuje ręką ciemną, gęstą czuprynę i patrzy namnie jasnoniebieskimi oczami.- Proszę.Z ust mi to wyjąłeś, myślę.- Mmm, napije się pan herbaty? - pytam niepewnie, zagryzając od środka policzek, żebypowstrzymać falę nagłego pożądania, które wypełnia mi wszystkie żyły, ściska brzuch,gwałtownie przyspiesza puls i musuje w opiętym dżinsami kroczu.Pavel patrzy na mnie zlekkim zdziwieniem.Wykrzywia górną wargę, a ja się czerwienię.- Herbaty? - powtarzam i drżącymi rękami robię gest picia.- Aha! - Ruchem głowy wskazuje termos.- Nie, nie, mam wszystko, co trzeba.- Fakt - odpowiadam z uśmiechem.- Rzeczywiście.Wracając do domu, prawie nie mogęoddychać.Napićsię kawy? Uspokoić się? Pójść pobiegać? Popływać? Czy wziąć prysznic i pobawić się zesobą, żeby uśmierzyć to straszliwe, palące napięcie w podbrzuszu? Ale w końcu, niczymzdalnie sterowana filmowa żona ze Stepford, biorę sekator, wkładam rękawice i idę doogrodu.Przez następne półtorej godziny z coraz bardziej suchymi ustami i z coraz bardziejspuchniętymi wargami sromowymi bezlitośnie katuję Hydrangea heteromalla, ścinającrozkwitające pączki.Ale nie mogę oderwać od niego oczu.Od jego pleców, gdy siępochyla, jego błyszczącego karku, silnych ramion, szorstkich rąk, od skóry marszczącej sięna twardych mięśniach brzucha.Od jego luźnych biodró-wek.Zaciskam kciuki, zagryzamusta i modlę się w duchu, żeby nie miał pod spodem bielizny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL