[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest pani jedynaczką.Mistrzynią w pływaniu.Absolwentką między innymi Cambridge.Pracowała pani w ONZ, a teraz zatrudniona jest pani w Phoenix Group w Londynie.- Spojrzał na pierścionek na jej palcu.- A w tej chwili jest pani zaręczona z Shawem.- Przeniósł spojrzenie z jej twarzy na drzwi.- Czy teraz możemy wejść do mieszkania? To ważne.Usiedli w niewielkim salonie, którego okna wychodziły na ulicę.Frank rozejrzał się wokół.- Ładne mieszkanie.- Po co pan przyszedł?- Jak powiedziałem, chcę porozmawiać o naszym wspólnym znajomym.Moi ludzie zrobili to samo z pani rodzicami.- Z rodzicami? Nie, myli się pan.Zadzwoniliby.- Prosiliśmy, żeby tego nie robili.Chciałem najpierw sam z panią porozmawiać.Oświadczył się pani w Dublinie, prawda?- Nie wiem, dlaczego miałoby to pana interesować.Frank zignorował jej uwagę.- Mówił, że odchodzi z pracy.Anna bezwiednie przytaknęła.- Powiem pani całą prawdę, zgoda?W oczach Anny pojawiły się łzy.Wytarła je dłonią i zebrała się w sobie.- Jeśli ma mi pan coś do powiedzenia, proszę mówić.Sama ocenię, czy to prawda.Frank zachichotał i skinął głową.- Zgoda.- Pochylił się do przodu i skręcił głowę, tak że widoczne stało się wgłębienie w jego czaszce.- Widzi pani tę dziurę? Zawdzięczam ją pociskowi wystrzelonemu przez Shawa, kiedy próbowałem go aresztować.Anna spojrzała na niego lodowato.- Aresztować? Za co?- To tajne.Ale zapewniam panią, że nie chodziło o niezapłacony mandat.Kiedy wyzdrowiałem i spotkaliśmy się ponownie, zaczął dla nas pracować.- Pracować dla was? Po tym, jak o mało pana nie zabił? Chciał go pan aresztować.Skoro jest przestępcą i strzelał do pana, to dlaczego nie siedzi w więzieniu?Frank wyjął cygaro.- Mogę zapalić? - Nie.Odłożył cygaro.- W moim świecie nie ma ścisłego podziału na dobro i zło.Shaw siedziałby teraz w więzieniu, gdyby niejedna rzecz.- Jaka? - zapytała ostrym tonem.- Pani narzeczony ma niezwykłe umiejętności.Nikt nie może dać mu rady.Potrafi wejść do pokoju pełnego gotowych na wszystko terrorystów, rozebrać ich do naga, ukraść turbany i wyjść z tego cało.Jest jedyny w swoim rodzaju.Dla takich ludzi robimy wyjątki.- Poklepał się po zniekształconej czaszce.- Nawet jeśli o mało nie przypłaciłem tego życiem.- Więc pracuje dla pana.Mówił, że pracuje w agencji zajmującej się egzekwowaniem prawa.- Tak powiedział? A powiedział też, że wędruje po całym świecie i nigdy nie wie, czy z kolejnej misji wróci żywy? - Spojrzał na nią uważnie.Anna nerwowo wykręciła palce.- Powiedział.powiedział, że teraz pracuje za biurkiem.- Za biurkiem? - Frank uśmiechnął się szeroko.- I pewnie jeszcze mówił, że odchodzi z pracy? - Zbliżył swoją twarz tak bardzo, że czuła zapach tytoniu.- Pozwoli pani, że coś powiem.Ludzie tacy jak Shaw nie rzucają pracy i nie przechodzą na emeryturę.Będzie pracował tak długo, aż zginie albo zostanie przez nas uznany za nieprzydatnego.Jeśli spróbuje odejść wcześniej, wyląduje w najbardziej wszawym więzieniu, jakie zdołam znaleźć.- Dlaczego pan przyszedł i mnie to mówi?- Bo pomyślałem sobie, że powinna pani znać całą prawdę.- Człowiek, którego pan opisał, to nie ten sam, którego znam ja.Ocalił mi życie w Berlinie.Jest najmilszym, najwspanialszym facetem, jakiego kiedykolwiek poznałam.- On zabija ludzi, pani Fischer.Złych ludzi, to prawda, niemniej zabija ich.Ja też zabijam.A właściwie zabijałem.Widzi pani, w tej chwili to ja pracuję za biurkiem.Pani narzeczony jest odważnym człowiekiem, muszę to przyznać.Ma nerwy ze stali.Ale widziałem też, jak patroszy ludzi.Odtąd dotąd.- Frank przeciągnął palcem od pępka po szyję.- Inna sprawa, że tamten sobie na to zasłużył.Frank przerwał, przyjrzał się jej uważnie, w kąciku ust błąkał mu się uśmiech.- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.Byłem przekonany, że rozpłacze się pani już pięć minut temu.- Kochał pan kiedyś kogoś, panie Wells? - zapytała nieoczekiwanie Anna.Frank zmrużył oczy, zniknął gdzieś jego żartobliwy ton.- Co?- Panu wydaje się to wszystko w jakiś sposób zabawne.Tak pana cieszy cierpienie innych? Tego właśnie szukacie w swoich pracownikach? Mają być bezduszni? Nie wiedzieć, co to współczucie?- Przyszedłem tu, żeby powiedzieć pani prawdę.Anna podeszła do drzwi i otworzyła je.Frank stał chwilę bez ruchu, a potem wzruszył ramionami.- W porządku.Proszę pamiętać, że panią ostrzegałem.Kiedy j ą mij ał, Anna zapytała:- Dlaczego tak go pan nienawidzi?- Strzelił mi w głowę, proszę pani!- To chyba nie jest jedyny powód.- Bawi się pani w psychoanalityka?- Nigdy pan nie miał nikogo w swoim życiu, prawda? Nikogo, o kogo musiałby się pan troszczyć? Nikogo, kto troszczyłby się o pana.- Tu nie chodzi o mnie!- Tylko pan jeden potrafi sobie odpowiedzieć na te pytania.Dobranoc, panie Wells.Anna zamknęła za nim drzwi, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać.Zadzwonił telefon.- Chciałbym rozmawiać z Anną Fischer - odezwał się głos w słuchawce.- Przy telefonie - odparła Anna z wahaniem.- Kto mówi?- Zna pani człowieka o nazwisku Shaw? Anna zesztywniała.- Dlaczego pani pyta?- Jest wysoki, ma ciemne włosy i błękitne oczy?Poczuła, że coś ściska ją za gardło.Boże, proszę, tylko nie to.To zbyt wiele dla mnie.- Tak.Znam - zdołała wykrztusić.- W takim razie musimy się spotkać.- Czy wszystko z nim w porządku?- Kiedy się z nim żegnałam, był cały, ale teraz nie wiem.- Co to ma znaczyć? Kim pani jest?- Nazywam się Katie James
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL