[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siostry zaczęły się za nią modlić.Zapalały świece, a każdą modlitwę kończyły słowami: „Dobry Boże, pomóż Sofii wspiąć się na wzgórze”.Wstawała przed świtem, kiedy niebo było ciemne i usiane gwiazdami.Nie mogła jeszcze wyjść z pokoju, więc wkładała kolczugę, nagolenniki i kaptur, i krążyła po celi, ucząc się swobodnego poruszania rękami i zginania nóg.Kładła się na łóżku, a potem zmuszała do płynnego wstania w zbroi.Kiedy już jej się to udawało, kładła się na podłodze i ćwiczyła wstawanie.Minęły ponad dwa tygodnie od dnia świętego Michała.Liście na drzewach zaczynały przybierać złocistobrązowe barwy jesieni.Kwitły stokrotki, a nocami zdarzały się przymrozki.Zakonnice z Grace Dieu zajęte były przyrządzaniem cydru.Siostra Judith przebywała w spiżarni, nadzorując wyciskanie soku z jabłek, kiedy zaniepokoiło ją jakieś poruszenie na zewnątrz.Zmarszczyła czoło.- Co się tam dzieje? - mruknęła pod nosem, wytarła ręce w ścierkę i chwyciła kulę.Zdążyła jednak zrobić zaledwie jeden krok, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i trzasnęły o ścianę.Na progu stanęła Sofia w starej zbroi Judith; popołudniowe słońce odbijało się w metalowych kółkach kolczugi.Sofia stała wyprostowana i oddychała bez wysiłku.- Szczęść Boże, siostro Judith - zagadnęła wesoło i weszła do spiżarni pewnym krokiem dumnego rycerza.Ramiona zwisały jej luźno wzdłuż ciała, z wyjątkiem chwili, gdy położyła dłoń na nisko zawieszonej krokwi i płynnie pod nią zanurkowała.Potem długo przechadzała się po pomieszczeniu, wykonując najprzeróżniejsze ruchy, chcąc zyskać pewność, że Judith widzi, z jaką łatwością porusza się w ciężkiej zbroi.Pochyliwszy się, złożyła dłonie w rękawicach na kolanach, zajrzała pod prasę, popatrzyła na sok jabłkowy i znów się wyprostowała.Judith nie odzywała się, więc Sofia rozejrzała się po spiżarni, oparła rękę o biodro i spojrzała na przełożoną.- Czy ten kosz z jabłkami będzie siostrze potrzebny?- Tak, dziecko, ale.- Przyniosę go.- Chwyciła koszyk za rączki, uniosła wysoko i oparła na ramieniu.Odwróciła się bez wysiłku; nawet się nie skrzywiła.- Gdzie mam go postawić? - zapytała.Judith roześmiała się.- Po prostu postaw go na podłodze, Sofio.Udało ci się mnie przekonać.- Wsparła się na kuli i uniosła ręce na znak, że się poddaje.- Wygrałaś.- Naprawdę? - Sofia popatrzyła na Judith z niedowierzaniem.- Tak.Uczciwie na to zapracowałaś - powiedziała Judith, kierując się do drzwi.Sofia znieruchomiała.- Dokąd siostra idzie?- Na dwór.- Judith odwróciła się i uważnie popatrzyła na Sofię.- Idziesz ze mną?- Tak.- Sofia niemal przebiegła przez spiżarnię.- Dokąd idziemy?- Do stajni, gdzie będziesz mogła mi pokazać, jak radzisz sobie z konną jazdą.- Judith pochyliła się w drzwiach i wykuśtykała na rozświetlony słonecznym światłem dziedziniec, gdzie zgromadziły się wszystkie siostry z Grace Dieu, z zaciekawieniem i niepokojem oczekując wiadomości.Judith popatrzyła na nie, odwróciła się w stronę Sofii, która wychodziła ze spiżarni w pełnej zbroi, prezentując się bardzo efektownie.Jej błyszczące czarne włosy odrosły aż do brody, a po ćwiczeniach wydawała się jeszcze wyższa i dostojniej sza.Była wojownikiem w każdym calu.Judith skinęła głową; Sofia uniosła dłoń zaciśniętą w pięść, jak czynili to rycerze po zwycięstwie w turnieju, a po chwili wydała radosny okrzyk triumfu.- Udało mi się! Wygrałam! Wygrałam!Wiwatujące siostry słychać było chyba aż w Londynie.Matko Święta! Ten miecz waży chyba tyle co mój koń! Siostra Judith uśmiechnęła się.- Tak, bo to miecz do ćwiczeń.Waży dwa razy tyle co zwykły miecz.Sofia jęknęła.- Dlaczego?- Żeby łatwiej ci było potem władać normalnym mieczem i żebyś szybko wzmocniła siłę mięśni ramion.No, proszę.To jest pal.- Wygląda jak drewniany słup.- Bo to jest właśnie drewniany słup.A teraz musisz go zdobyć.To twój przeciwnik.Ćwicz!Judith cofnęła się, oparła o mur obok stajni i czekała.Sofia zrobiła dokładnie to, co przewidziała Judith.Wysoko uniosła miecz, tak jak Judith za pierwszym razem, i z boku uderzyła w pal.Judith niemal poczuła ból, jaki musiał przeszyć ramię Sofii.Dziewczyna zaklęła tak szpetnie, że Judith omal nie zwiędły uszy.- O Boże! - Przeżegnała się i zmierzyła dziewczynę surowym spojrzeniem, lecz Sofia tego nie zauważyła.Siedziała na ziemi, ręka zwisała jej bezwładnie, miecz leżał obok.Chwyciła się za nadgarstek i przez chwilę nim kołysała.Przykuśtykała Judith.Sofia miała w oczach łzy.Och, Judith dobrze pamiętała ten ból.Uniosła miecz i zwróciła rękojeścią do Sofii.- Jeszcze raz.Dwa tygodnie później Judith uczyła Sofię strzelać z łuku, po miesiącu zajęły się maczugą, aż wreszcie nadszedł dzień, gdy Judith zawiesiła kukłę do ćwiczeń z kopią.Sofia siedziała na koniu, stopy w trzewikach trzymała mocno w strzemionach.- Trzymaj kopię trochę niżej.Teraz dobrze.Mocniej ściśnij broń.O, tak.Kopia musi być dobrze osadzona pod ramieniem.- Judith cofnęła się.- A teraz musisz po prostu uderzyć w kukłę! Nacieraj!Sofia zmusiła konia do biegu i pochyliła się.Pchnęła kukłę, po czym odwróciła się i szeroko uśmiechnęła do Judith.Kukła okręciła się dookoła osi, nabierając szybkości, uderzyła Sofię w plecy i zrzuciła ją z konia.Leżała z twarzą w piachu, trzęsąc się na całym ciele.Judith popatrzyła na nią z niepokojem, myśląc, że dziewczyna doznała poważnych obrażeń, skoro tak mocno szlocha.Utykając, podeszła do niej i przyklękła obok.- Sofio? - Judith położyła dłoń na ramieniu dziewczyny.- Zapomniałam się uchylić - odpowiedziała Sofia, zanosząc się nie płaczem, tylko śmiechem, jakby upadek z konia na twarz był najśmieszniejszą rzeczą na świecie.Zrobię to jeszcze raz, teraz na pewno nie zapomnę się uchylić! - Sofia wspięła się na konia, odjechała na pewną odległość, nastawiła kopię i ponownie natarła.Perfekcyjnie pchnęła kukłę, po czym uchyliła się i jechała dalej, aż do chwili, gdy mogła bezpiecznie zawrócić wierzchowca.Dziewczyna była wspaniałym jeźdźcem, lepszym od Judith i z pewnością radzącym sobie w siodle lepiej niż większość mężczyzn.Judith nigdy nie widziała tak płynnej jazdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL