[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kiedy zacząłeś usuwać brudy, które zostawiłeś za sobą?- Dwa dni temu.Jeżeli nie zdołam im dopomóc do wieczora, będzie za późno.Tyle zostało mi czasu.- Ona się nie zabije - powiedziała Peggy z pogardą.- Gdyby kobiety zabijały się przez wyrzuty sumienia, powinnam być martwa przynajmniej od lipca.- Zabije się, Peggy.Już by nie żyła, gdybym jej nie przeszkodził, a jeśli jej nie pomogę, jutro będzie na tamtym świecie.- A co to cię obchodzi?Nadal patrzyłem jej prosto w oczy.- Powiedziałem przecież, że usuwam brudy, które zostawiłem.- Masz na myśli ten brud.: w - Nie, wszystkie brudy.- Jest za późno, żebyś mógł usunąć niektóre z nich.- Być może.Ale zrobię wszystko, co w mojej mocy.- To coś nowego.- Nie wiem, Peggy.To coś nowego u mnie.W tej chwili robię tak, jak ludzie sobie tego życzą.Powiedziałem, żebyś postawiła swoje warunki.Peggy przypatrywała mi się przez chwilę.- Kto to jest ta dziewczyna?- Rennie Morgan.Jej mąż uczy historii w collegeu.Lecz Peggy najwyraźniej zajęta była sobą.- Sądzisz, że kiedykolwiek przerywałam ciążę? Przy puszczam, że z góry założyłeś, że tak.- Nie zakładam niczego z góry.Miałem nadzieje, że może znasz kogoś, kto przez to przechodził, albo słyszałaś o ja kimś lekarzu.- Przypuśćmy, że słyszałam.- Już powiedziałem, że nie ma powodów, abyś zechciała mi pomóc, a widzę, że Rennie Morgan jest ci obojętna.Może jej zresztą nie lubisz, nie wiem.Tyle tylko mogę ci powiedzieć, że jest to moja ostatnia szansa, aby uchronić ją od samobójstwa, i zrobi? wszystko, bylebyś tylko zdecydowała się pomóc.- Chyba ją bardzo kochasz.- Nawet jeśli tak, to nieświadomie.Czy słyszałaś o ja kimś ginekologu, Peggy?Po chwili powiedziała:- Tak, słyszałam.Dwa lata temu mnie samej był potrzebny.- Kto to jest?- Jeszcze nie zdecydowałam się, czy ci pomogę, Jake.- Posłuchaj - powiedziałem najuczciwszym tonem, na jaki się mogłem zdobyć - nie musisz przedstawiać mi swojego położenia.Znam je.Od niczego nie będę się wykręcał.Powiedziałem już, stawiaj warunki.- Mogłabym ci pomóc - powiedziała Peggy - ten człowiek mieszka nadal w tym mieście i podjąłby się tego.Bierze dwieście dolarów.Pomyślałem że wyglądałoby efektownie, gdybym stanął blisko, naprzeciw niej, ujął ją za ramiona i zajrzał jej głęboko w oczy.Tak też uczyniłem.- A jaka jest twoja cena? - zapytałem odpowiednio łagodnie.- Och, Jake, może być bardzo wysoka.Ty rozpaczasz od dwu dni, a ja od piętnastu lat!- Podaj cenę.- Po co? Jak tylko będzie po zabiegu, opuścisz mnie.- Chcesz, żebym się z tobą ożenił, Peggy?- Tak, to byłaby moja cena.- Zrobię to.- Prawdopodobnie zrobiłbyś.A co potem? Puścisz mnie kantem czy będziesz mnie torturował do końca życia?- Ani jedno, ani drugie nie wydaje się dobrą receptą na usuwanie brudów - roześmiałem się.- Najpewniej tylko byś mnie nienawidził.Żaden mężczyzna nie kochał nigdy kobiety, z którą zmuszony był się ożenić.- Spróbuj.Peggy była w najwyższym stopniu zdenerwowana, pod niecona tym, że trzymała mnie w garści, i niecą przerażona swoją lekkomyślnością.- Jakże mogę ci wierzyć, Jake? Nie uczyniłeś nic, co pozwoliłoby mi uwierzyć, że można mieć do ciebie zaufa nie.- Wiem o tym.- A teraz mówisz, że tym razem jesteś szczery?- To prawda.- Nie kochasz mnie.- Nie kocham nikogo.Ale byłem bardzo długo kawale rem i nawet bez tej historii z zabiegiem zawdzięczam ci tyle, że długo musiałbym to spłacać.Peggy odtrąciła moje ręce i pokiwała głową, zupełnie jak Rennie.- Co ty masz w sobie takiego? Nawet gdy jesteś uprzejmy, stawiasz mnie w fałszywej sytuacji.W upokarzającej sytuacji.- Już dobrze, uspokój się.Pozwól, że ci się oświadczę.Powziąłem decyzję, że chcę się z tobą ożenić.Jeżeli kiedykolwiek powiedziałem coś uczciwego, to właśnie teraz.- Nie powiedziałeś mi nigdy nic uczciwego, prawda, Jake?- Właśnie przed chwilą powiedziałem.Dziś weźmiemy ślub, jeśli mi wydadzą zezwolenie w niedzielę.Jeżeli nie, weźmiemy zezwolenie jutro i pobierzemy się we środę.- Powiedziałeś, że ona musi wiedzieć dziś wieczorem.- Tak, ale wystarczy, jak jej powiesz, że znasz odpowiedniego faceta.Możesz do niej teraz zadzwonić.To po winno ją przekonać.Powiedz jej, że z przyczyn osobistych będziesz jej mogła podać nazwisko tego człowieka dopiero we środę.Jeśli się zgodzi zaczekać, będę zadowolony.- A jeśli się nie zgodzi?Kolejne krytyczne pytanie, lecz tym razem odpowiedź była oczywista.- Jeśli się nie zgodzi, to nic więcej nie mogę dla niej zrobić, ale nie widzę powodu, by miało to zmienić moje zobowiązania wobec ciebie.Ty uczynisz wszystko, o co cię prosiłem, a ja uczynię wszystko, co obiecałem.Peggy zaczęła płakać trudno jej się było zdecydować.- Ożenię się z tobą i będę cię kochał tak bardzo, jak tylko potrafię, przez resztę mojego życia - przysiągłem.Płakała przez chwilę nie odpowiadając, aż zacząłem się niepokoić.Należało zrobić coś jeszcze natychmiast.Zastanawiałem się, czy jej nie objąć: jaki byłby skutek? Czy to ją przekona, czy zepsuje wszystko? Wiedziałem, że każdy ruch był krytyczny każde słowo, każde posunięcie - albo milczenie i bezruch - może ją nagle przekonać o mojej szczerości albo nieszczerości.Peggy Rankin! Przekleństwem moim była wyobraźnia zbyt bujna na to, aby mi umożliwić przewidywanie zachowań związanych ze mną istot ludzkich: obojętne, jak gruntowną wiedzę o nich posiadałem, zawsze byłem zdolny wyobrazić sobie i uzasadnić reakcje przeciw stawne do każdego możliwego sposobu ich zachowania.Za łóżmy, że ją teraz pocałuję czy potraktuje to jako oczywisty dowód, że szarżuję, czy jako oczywisty dowód, że jestem zbyt szczery na to, aby się przejmować tym, że ona może po myśleć, że jestem nieszczery? Jeżeli nie uczynię żadnego ruchu, to czy pomyśli sobie, że mój bezruch dowodzi, iż nie mogę łgać dalej, czy też że jestem tak pewny, iż połknęła haczyk, że nie muszę robić nic więcej, czy wreszcie, że moja głęboka szczerość nie pozwala mi wykonać żadnego ruchu, w obawie iżby nie pomyślała, że moje oświadczyny to tylko taktyczna zagrywka.Ująłem jej głowę w ręce i odwróciłem twarzą ku sobie.Wahała się przez chwilę, aż wreszcie pozwoliła na długi po, całunek.- Dzięki Bogu, że mi uwierzyłaś, Peggy - powiedziałem, spokojnie.- Nie uwierzyłam ci.- Co takiego?- Nie wierzę w ani jedno kłamstwo, które usłyszałam, odkąd tu wszedłeś.Powinnam była odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszałam twój głos.Proszę cię, wyjdź.- Dobry Boże, Peggy! Musisz mi wierzyć!- Jeśli nie wyjdziesz, zaczną krzyczeć.Naprawdę.- Nie wierzysz, że Rennie Morgan chce się zastrzelić? - krzyknąłem.Zaczęła wrzeszczeć i aby ją uciszyć, musiałem zatkać jej usta ręką.Kopała, biła na oślep pięściami i próbowała ugryźć mnie w rękę.Wtłoczyłem ją w krzesło, usiadłem jej na kolanach, żeby nie mogła wierzgać, a drugą ręką chwyciłem ją za gardło.Była stosunkowo silna, i nic więcej nie byłem w stanie zrobić - z Rennie nawet i to nie byłoby możliwe, - Niech to diabli! Jestem bardziej zdesperowany, niż sądzisz! Byłem taki, kiedy mówiłem, że się z tobą ożenię, i jestem taki sam, gdy mówię że jeśli mi nie pomożesz, to cię uduszę.Wytrzeszczyła oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL