[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umys³u refleksyjnego nie mo¿e nie trapiæ pytanie, czy aby praca ta, w formiejak¹ jej dot¹d nadawano, mo¿e w ogóle przynieœæ owoce jadalne i nie robaczywe.Zanim dojdzie siê do przekonuj¹cej odpowiedzi na to pytanie, nie bêdzie rzecz¹oczywist¹, ¿e obserwowana dziœ powœci¹gliwoœæ ideologiczna jest spraw¹tchórzostwa i zdrady (o co pomawiaj¹ j¹ chwytaj¹cy za pióro krytycy krytyków,którzy zamilkli), a nie rozwagi, trzeŸwoœci umys³u i poczuciaodpowiedzialnoœci.Jak powiada Jean-Francois Lyotard, „po up³ywie dwóchostatnich stuleci jesteœmy bardziej wyczuleni na sygna³y zwiastuj¹ce ruch wprzeciwnym [do postêpowego] kierunku.Ani libaralizm, czy to gospodarczy czy topolityczny, ani mar-64ksizm w jego wielorakich wcieleniach, nie wysz³y z owych krwawych stuleciniezbrukane, wolne od oskar¿eñ o zbrodnie przeciw ludzkoœci".Dwie w¹tpliwoœci rani¹ dotkliwie godnoœæ moraln¹ i etyczn¹ pewnoœæ siebieZachodu.Po pierwsze - podejrzenie, jakiego ¿adn¹ miar¹ rozchwiaæ siê nie udaje, ¿eAuschwitz i Gu³ag (podobnie jak i póŸniejszy ju¿, w tym i ca³kiem nowy, nawrótnamiêtnej niechêci do obcych, w licznych formach, w jakich siê dziœ przejawia -poczynaj¹c od ogólnie potêpianej „czystki etnicznej", poprzez równie ogólnie,choæ pokryjomu oklaskiwane napady na cudzoziemców, i koñcz¹c na powszechnie ju¿i publicznie fetowanym „nowym i udoskonalonym" prawodawstwie wymierzonym wimigrantów i poszukiwaczy azylu) by³y i s¹ logicznym wytworem, a nie chwilow¹aberracj¹ myœlow¹ czy zb³¹kaniem nowoczesnej praktyki „dekretowania ³adu";podejrzenie, ¿e odwrotn¹ i oddzieliæ siê nie daj¹c¹ stron¹ „uniwersaliza-cji"jest mno¿enie podzia³Ã³w, duszenie wszystkiego, co siê jednoliceniu wymyka, ipêd do wy³¹cznoœci, i ¿e rzekomy „fundament uniwersalny" dekretowanego ³aduokazuje siê w praktyce podstaw¹ teoretyczn¹ dla nieto-relancji wobec tego, coodmienne, oraz baz¹ dla wypraw karnych przeciw tym, co obstaj¹ przy swejodmiennoœci; innymi s³owy, ¿e cen¹ nowoczesnej wersji humanizacji by³opoczêcie i intensyfikacja dzia³añ w skutkach swych nieludzkich.Mackiw¹tpliwoœci siêgaj¹ g³êboko: do samego serca „projektu Nowoczesnoœæ".Pytamydziœ, zmo¿eni niepewnoœci¹, czy aby ma³¿eñstwo miêdzy wzrostem kontroliracjonalnej a rozkwitem spo³ecznej i osobistej autonomii - ów postulat koronnystrategii nowoczesnej -nie by³o od pierwszej chwili mezaliansem, i czy aby,wbrew przechwa³kom, by³o ono kiedy skonsumowane.Druga w¹tpliwoœæ jest nie mniej zasadnicza.Dotyczy ona równie istotnejprzes³anki „projektu Nowoczesnoœæ" - tej mianowicie, ¿e nowoczesnoœæ jest zeswej natury cywilizacj¹ skazan¹ niejako na powszechnoœæ; pierwsz¹ chyba wdziejach ludzkoœci form¹ istnienia, jaka nadaje siê do uniwersalnegozastosowania.Wi¹za³o siê z tym za³o¿eniem œciœle wyobra¿enie o„unowoczeœnionej" czêœci globu jako o zaawansowa-n e j swoistej stra¿yprzedniej oddzia³u ludzkoœci, jaka toruje szlaki, którymi prêdzej czy póŸniejpod¹¿y reszta gatunku ludzkiego.Bezlitosne têpienie zastanych - „zacofanych" -sposobów ¿ycia mog³o byæ w œwietle tych za³o¿eñ postrzegane i przedstawianejako wprowadzenie do iœcie65powszechnej unii równych partnerów, swoistej civitas gentium Kanta, kierowanejprzez jus cosmopoliticum do federacji wolnych ludów uznaj¹cych te same wartoœcii przestrzegaj¹cych tych samych zasad moralnych.Rzecz w tym jednak, ¿ewszystkie te akty wiary i milcz¹ce za³o¿enia Ÿle znios³y próbê czasu.Mno¿¹ siêdziœ dowody, ¿e cywilizacja nowoczesna nie jest bynajmniej „z natury swej"powszechna; ¿e, co gorsza, nie nadaje siê ona do powszechnego zastosowania; ¿eniezbêdnym warunkiem jej rozkwitu na jednych terenach jest dewastacja ipauperyzacja innych terenów; i ¿e zabrak³oby jej potencji ekspansyjnej iimpetu, gdyby wyczerpa³ siê kiedy zasób œmietnisk, na jakie kraje„zaawansowane" wyrzucaæ mog¹ toksyczne odpady i produkty uboczne pozosta³e zbudowy ³adu i poskramiania chaosu u siebie w domu.Zacytujmy raz jeszczeLyotarda:ludzkoœæ podzielona jest na dwie czêœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL