[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On może cię jedynie posiniaczyć drewnianym mieczem, ale ona.Pewnego razu widziałam, jak zrobiła coś straszniejszego od zabicia i nigdy jej tego nie wybaczę.Po drugie, mój kochany, dostaniesz odpowiedź wprost, jeśli wprost zapytasz.A nie wiem, czy w ciągu całego życia choć raz zapytałeś o coś wprost.Zostawiła go z oburzonym zaprzeczeniem na ustach i paniką w sercu.Skoro ja jej nie znam, to skąd ona zna mnie? – dziwił się.– Kto powiedział, że to w porządku, by mnie znała? Nigdy się na to nie zgodziłem.– A potem pomyślał: – Teraz już chyba za późno.Na moją zgodę.Chyba.Julia nie wystąpiła z Ligi, ale brała udział w tak niewielu spotkaniach, że Farrell był lekko zaskoczony, gdy zgodziła się towarzyszyć mu na tańcach zorganizowanych z okazji przyjazdu króla i królowej Hyperborea, grupy z Sacramento.Wieczór minął bez szczególnych wydarzeń, jeśli nie liczyć nadwerężonych pleców króla Bohemonda z powodu podnoszenia królowej Hyperborea w czasie la volty.Aiffe i Nicholas nie pokazali się.Farrell i Julia wrócili do domu później niż planowali, po raz pierwszy od bardzo dawna śpiewając razem stare kawałki rhythm-and-bluesowe.Ulica Parnell wydawała się dziwnie spokojna, niczym plaża nocą przy odpływie.Wysoki, czarny mężczyzna, kołyszący się na przejściu dla pieszych, gdzie Farrell widział go po raz pierwszy, przypominał w swojej poplamionej djellabie plażowy parasol po zimie.Bez wątpienia przewróciłby się, nawet bez pomocy dwóch cieni, które ciągnęły go w dół.Jeden bujał mu się na szyi, a drugi kopał go zajadle w nogi.Samochód nadjeżdżający z przeciwka objechał ich szerokim łukiem, aby nikogo nie potrącić.Farrell zatrzymał Madame Schumann-Heink.Wysiadając z samochodu, każde z nich chwyciło co mu wpadło pod rękę.Napastnicy Micaha Willowsa spostrzegli dwie szarżujące na nich postacie.Były w rozwianych płaszczach, wysokich butach chrzęszczących i stukoczących po bruku, w kapeluszach z piórami na wpół zakrywającymi szalone twarze.Wymachiwały łyżką do zmiany opon i kluczem nasadowym.Napastnicy mieli już dość kłopotu z afrykańskim burnusem swej ofiary, który oplatał im ręce niczym morskie wodorosty.Nagle tego wszystkiego zrobiło się jak dla nich za wiele.Julia cisnęła za nimi najlepszym kluczem, którego Farrell już nigdy nie odnalazł.Zadrapanie na lewym policzku Micaha Willowsa krwawiło, poza tym nic mu nie było.Leżał na plecach, nie próbując się podnieść.Walił rękoma w chodnik, jakby powolnie odmierzał rytm.Farrell, równie łatwo jak napastnicy, uznał go za pijanego, ale nie czuło się od niego alkoholu.Julia próbowała unieść mu głowę.Wówczas Micah uniósł się na jednym łokciu i uśmiechnął z przerażającym triumfem, jakby wpadła właśnie w jego pułapkę.– Dłoń, która dotyka Mansa Musę – zaintonował tajemniczo.Wybuch śmiechu nie pozwolił mu dokończyć zdania.Machając z powolną, niedbałą, królewską wyniosłością, opadł z powrotem na chodnik i leżał prychając.– Jesteście pieprzonymi straceńcami.Julia powtarzała w kółko bezradnie jego imię.– Możesz wstać? – zapytał go Farrell.– Spróbuj się podnieść, dobra? – Ale on pozostawał jedynie chichoczącym bezwładnym ciężarem, niemożliwym do dźwignięcia, nie mówiąc już o zachowaniu wyprostowanej postawy.Julia zachęcała go i szlochała, a Farrell przeklinał ich oboje, zazdrosny o jej zatroskanie i wściekły na własną zazdrość.W pewnym momencie, gdy mężczyzna przewrócił się po raz trzeci, a wraz z nim Julia, skutkiem czego na chwilę straciła przytomność, Farrell dał za wygraną i odszedł.Odwrócił się, gdy Julia zawołała za nim.– Wiem, wiem, nie możemy go tu tak zostawić – powiedział, uprzedzając jej protest.– Ale on nie chce naszej pomocy, do diabła z nim.Idę zadzwonić po pogotowie.– Micah – nalegała Julia – chcesz byśmy kogoś sprowadzili? Chcesz lekarza, czy ktoś może ci pomóc? Rodneyu Micah, powiedz nam, kogo wezwać.Micah Willows leżał na boku z zamkniętymi oczyma.Farrell pomyślał, że zasnął.Ale gdy Julia delikatnie poruszyła jego ramieniem, zwinął się i poderwał na nogi w jednej chwili, niczym załamująca się fala lub podrywający się do ataku kot.Jego brązowe oczy zamieniły się w okna z widokiem na cierpienie, dla którego Farrell nie potrafił znaleźć słów.– Yoro Keita – wyszeptał czarnoskóry mężczyzna.– Yoro Keita, który dowodzi moimi jeźdźcami.Samory, Askia al.-Kati, Modibo Toure, który przemawiał za mną i słabo znał moją duszę.Al.-Haji Umar, który nawet nie był z mego ludu, tylko z Tukulorów.Och, Al.-Haji Umar! – Głos stawał się coraz bardziej wyrazisty, niczym słaby, stary, palący wiatr, strząsający zagubione imiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL