[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hrabina podesz³a do balustrady.Patrzy³a na blisk¹ jej sercu trierê, na "swój"statek, jedyne, co we wspomnieniu o starym admirale nape³nia³o j¹ czymœ wrodzaju wdziêcznoœci.¯agle z powodu s³abego wiatru by³y opuszczone, a trierajak stunoga wodna pch³a œlizga³a siê po morzu.W ma³ym basenie portowym upodnó¿a twierdzy opuszczano ju¿ ze szczêkiem zwodzony most, tragarze zajêlistanowiska, sta³a przygotowana lektyka.Laurencja patrzy³a z trosk¹ na swegosyna, który zjawi³ siê tam, na dole.- Chcia³abym, panie, ¿ebyœcie porozmawiali z Hamonem - powiedzia³a doZygisberta, nie spuszczaj¹c oczu ze statku.- Ju¿ pora, ¿eby na parê latopuœci³ ten babiniec i w cudzoziemskich zamkach dosta³ do r¹k skórê i ¿elazo,zamiast tutaj trzymaæ siê mojej spódnicy lub bielizny Klarion.Skoñczy³szesnaœcie lat.Jest za delikatny, za miêkki, zbyt marzycielski.Musz¹ gowygarbowaæ piaski pustyni i morska sól.Musi nauczyæ siê walczyæ, Zygisbercie,bo nie utrzyma Otranto, kiedy mnie nie bêdzie!- Mogê go zabraæ do Starkenbergu - odpar³ rycerz otwarcie.- Ale pod warunkiem,¿e sam zechce.¯ycie w Ziemi Œwiêtej sta³o siê ciê¿kie, przynajmniej dla zakonukrzy¿ackiego, zw³aszcza ¿e Konrad dot¹d nie obj¹³ swego dziedzictwa i my,wierni cesarzowi, jesteœmy w mniejszoœci.Hamo musi wiêc byæ gotów do wyrzeczeñi surowych wymagañ.- Porozmawiajcie z nim, panie - powtórzy³a Laurencja i zniknê³a w zamku, abysprawdziæ, czy dom jest gotów na przyjêcie goœci.- Och - zawo³a³a Jeza - tych nawet bêd¹ nieœli! Czy oni ju¿ nie mog¹ chodziæ?Tragarze istotnie weszli na pok³ad i dwaj starsi ludzie wsiedli bezzw³ocznie dolektyki, kryj¹c siê przed spojrzeniami obcych.- Zobaczyli, jaka jesteœ wœcibska, dlatego siê schowali - dokucza³ ma³ejKonstancjusz, lecz Jeza nie da³a siê zbiæ z tropu.- Stamt¹d nie da siê trafiæ z kuszy w strzelnicê, a wiêc mnie te¿ nikt nie mo¿ezobaczyæ, a nie jestem przecie¿ taka g³upia, ¿eby siê pokazywaæ na górze.Ostatnie s³owa by³y skierowane pod adresem towarzysza zabaw, który wspi¹³ siêna blankê.Ch³opiec natychmiast jednak odpar³ atak:- Nigdy nie by³aœ na dole, bo nie wolno nam tam schodziæ, to sk¹d wiesz? Pozatym dziewczyny nie maj¹ czego szukaæ na murach.w czasie wojny!- Zygisbert wszystko mi wyt³umaczy³, a on zna siê na wojnie!- Przecie¿ nie mamy wojny - wmiesza³ siê do rozmowy Hamo, który zatrzyma³ siênie opodal.- I lepiej, ¿ebyœmy nie mieli - upomnia³ go Crean, lecz Hamo tupn¹³ nog¹.- Poszukam jej!Klarion, rozumiej¹c jego bojowy nastrój, po³o¿y³a mu d³oñ na ramieniu.- Nie opuszczaj mnie.Hamo jednak str¹ci³ jej rêkê.- Masz przecie¿ dostatecznie du¿o rycerzy, którzy rw¹ siê do tego, ¿eby ciêchroniæ!- Klarion! - rozleg³ siê nie dopuszczaj¹cy sprzeciwu g³os hrabiny.Dziewczynaoddali³a siê z grona otaczaj¹cych j¹ mê¿czyzn i uda³a siê przejœciem przezwie¿ê do zamku.Crean ruszy³ za ni¹ w nale¿ytym odstêpie, ju¿ choæby dlatego, aby na w¹skich,krêtych schodach nie znaleŸli siê sam na sam.Chcia³ zobaczyæ swego ojca, Jana,uœcisn¹æ go bez œwiadków, nim podda siê surowym wymaganiom bractwa, do któregonale¿a³.Siedemdziesiêciopiêcioletni Jan Turnbull, pozostaj¹cy w stanie spoczynkuambasador nadzwyczajny na dworze cesarza, honorowy komtur zakonu krzy¿ackiego wStarkenbergu, by³ posiadaczem niezliczonych odznaczeñ i przewa¿nie najwy¿szychtajnych urzêdów.Tytu³, który dla niego najwiêcej znaczy³ - a mia³ ich w swym¿yciu wiele - brzmia³: "Conde z Mont Sion".Drugim starcem, którego z Ziemi Œwiêtej przywioz³a triera, by³ bezpoœredniprze³o¿ony Creana, Tarik ibn-Nasir, kanclerz asasynów z Masnatu, gdzie syryjskaga³¹Ÿ sekty mia³a siedzibê.Ten zasuszony mêdrzec, nie by³ w ¿adnym raziecharyzmatycznym przywódc¹ jak Starzec z Gór, lecz co najwy¿ej zrêcznympolitykiem, odpowiednim dla tych czasów, kiedy w Ziemi Œwiêtej nie chodzi³o ju¿o podbój, uzyskanie i rozszerzenie w³adzy, lecz tylko o prze¿ycie.Kanclerz oczekiwa³ wiele po Creanie i wyró¿nia³ tego konwertytê szczególnymzaufaniem.Crean, nie chc¹c mu daæ powodu do nagany, zamierza³ spotkaæ siê zojcem sam na sam, by choæ przez chwilê okazaæ, jak bardzo siê cieszy, ¿ejeszcze go widzi ¿ywym.Umiejêtnoœæ t³umienia uczuæ by³a bowiem warunkiemuzyskania pierwszego stopnia wtajemniczenia w skomplikowanej i skostnia³ejhierarchii asasynów.Zamiast uczuæ wpajano ascezê, pobo¿noœæ i d¹¿enie doosi¹gniêcia ekstazy.Polecenie mistrza nie by³o prostym nakazem, lecz wzachwycie wype³nianym zadaniem.To przynios³o asasynom s³awê fanatycznej sektymorderców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL