[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytwórczość, praca wydają mu się tylko drogą, wiodącą do spożycia, odrzuca więc on ją, jako nieistotną, nierzeczywistą.Robotnik wydaje mu się „opętańcem Mai”, „fanatykiem empirii”.I oto mamy zasadnicze nieporozumienie naszego momentu kulturalnego.Idzie tu o wyrównanie przepaści między psychologią spożywcy a psychologią wytwórcy.Spożywca miał zawsze co najwyżej uczynić zadość pewnym warunkom, aby mieć zapewnione spożycie, miał zasłużyć na nie, wytwórca musi je wytworzyć.I gdyby nikt niczego nie wytwarzał, nie mógłby już nikt na nic zasłużyć.Przez rozpowszechnienie typu myśli spożywcy, samo wytwarzanie pojmowane było jako pewien rodzaj zasługiwania.Tylko zasługiwanie i nic więcej.Zmienia się to wszystko, gdy wytwórca chce sam dla siebie tworzyć życie, nie otrzymywać go z góry; jako na zdobycz własną patrzy on na nie, jako na swe wydarte pozaludzkiemu, żelaznemu światu prawo.Nie zasługa już i nie łaska, w każdym razie nie odpowiedź na czysto psychiczne sposoby dosłużenia się; nie, coś wydartego siłą, wolą ludzką, coś, czego nie byłoby bez człowieka — oto jak określa się dziś życie.I w ten to proces wpada nowoczesny Hamlet i zapewnia, że nic, co jest ludzkim, nie jest rzetelną zasługą, że aby żyć naprawdę, żyć tak, jak to czyni on — Hamlet — trzeba nie kalać się żadnym przymusem, żadnym zetknięciem duszy z tym, co nią nie jest I Hamlet z litością spogląda na szamocących się robotników: — dlaczegóż nie mówią tym ludziom o jaźni, mogliby żyć tak, jak ja, swobodnie jak ja.Czy nie słyszeliśmy tych Hamletów, czy nie zabierają oni do dziś dnia głosu, coraz pewniejsi, że żadna z form mieszczańskiego, urzędniczego etc.życia — żadna stała kariera — zasługą nie są, nie wytrzymują tej miary, jaką oni stosować chcą wobec rzetelnych zasług.Nie wiedzą, że stała się rzecz co najmniej tak dziwna, jak ta, którą zwiastował Zaratustra259.Oto nie ma już śp.zasługi.Nikt nie prowadzi książek służbowych człowieka; nikt, jak tylko on sam w bardzo rzeczywistym podkładzie własnego swego życia: biologiczno-technicznej, ekonomiczno-prawnej jego istocie, że kto nie tworzy rzeczy nowych, zdolnych żyć — ten nie zasługuje już zaiste na nic, bo to jedno tylko jest, co tworzy dla siebie w sobie i poza sobą sam człowiek.Nie zasługa już, spływająca nań z nadziemskiej dziedziny, ale ta rzecz tutejsza, święcie ludzka: prawo.Tak i nie inaczej — ale nie ma istoty dalszej od zrozumienia prawa, niż wykolejony, zbuntowany przeciwko samemu sobie konsument.Nie trzeba tego pojmować w ten sposób, że sumienie i świadomość buntują się przeciwko swemu bezużytecznemu istnieniu na barkach innych.Nie.Taki sposób widzenia sprawy, po większej części niezmiernie jałowy, raczej wmówiony, niż szczery — zawdzięczający swe powstanie rożnym autosugestiom moralizatorskim — nie odgrywa tu prawie żadnej roli.Żadnej roli — przede wszystkim właśnie u natur psychicznie bogatych, które czują się przynajmniej in potentia zawsze czynnymi.Ale oto rzecz dziwna — bo oto tym poszukującym czynu sama możliwość dokonania go musi być dostarczona, wytworzona poza nimi.Sprawa jest niezmiernie charakterystyczna.Życie przedstawia się człowiekowi z warstw wytwarzających myśl jako pewna skomplikowana rzeczywistość psychicznie-społeczna, jako pewien zasób zadań do wykonania, uczuć do przeżycia — słowem jako pewna gleba duchowa, z której oni wydobyć muszą własne swe psychiczne i moralne istnienie.Ta gleba właśnie poczyna się im wydawać bezpłodną: nie znajdują naokoło siebie ani jednego sposobu przeżycia własnego życia, który by ich pociągał, przemawiał im do przekonania, wydawał się wartościowym.Życie własne, nim nawet nim żyć zaczną — ukazuje się im jako jakaś niezależna od ich woli, narzucona im, nie spowodowana przez nich, bezwartościowa rzeczywistość, jako coś, co wprawdzie wypełnia im treść istnienia, ale nie jest z nich, nie do nich należy.Świadomość dochodzi do przekonania, że to coś, co wytwarza życie, źle wywiązuje się ze swej roli, zaczyna powątpiewać o prawomocności tego coś, o jego istnieniu.Znamy rzeczywiste stosunki, jakie tu zachodzą, stosunki, które raz na zawsze zrozumieć potrzeba, jeżeli się nie chce swym istnieniem pomnażać i tak olbrzymiej, przytłaczającej masy fałszu i pozoru.— Życie — wiemy to — nie jest to coś gotowego, to nie żadna gotowa rzeczywistość, lecz walka i praca, nieustanne wydzieranie żywiołom każdego okrucha, każdego momentu ludzkiego istnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL