[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyglądało na to, żeby zawierały broń nuklearną.Wyciągnął z pochwy na udzie nóż i podważył nim pokrywę.Skrzypnęły gwoździe.Zajrzał do środka.To były pieniądze.Mnóstwo pieniędzy.Dochód z cierpień ludzi, który miał być przeznaczony na zadanie im kolejnych cierpień.Zamiast tego – spojrzał na zegarek – za pół godziny, będzie z nich konfetti.Mieli zamiar jechać przez jakieś dwadzieścia minut, pokonując dystans, który nie pozwoli Rosjanom dobiec do pociągu przed eksplozją.Z miejsca, w którym zostawią wagony, ruszą na lądowisko, jak jedyni sprawiedliwi ocaleni z Sodomy i Gomory.Ruszył do drzwi oddzielających jego wagon od wagonu Newmeyera.Zamykał je właśnie za sobą, wychodząc na śliską platformę nakrywającą sprzęg, gdy do jego uszu dobiegł odgłos strzałów.Co jeszcze dziwniejsze, dochodził od strony lokomotywy.Do czego lub do kogo miałby strzelać Grey? A może to nie on, tylko do niego?Krzyknął do Newmeyera, żeby poszedł za nim, i ruszył z powrotem przez pierwszy wagon.Otworzył przednie drzwi i w twarz buchnął mu obłok czarnego dymu, porwanego przez wiatr znad komina.Ostrożnie zaczął się wspinać po szczeblach drabinki na wierzch tendra.Zdążył wystrzelić tylko krótką serię, ale wiedział, że Amerykanin dostał.Nic innego tak by nie szarpnęło jego ramieniem.Ruszył szybko naprzód, aby wykorzystać zaskoczenie napastnika i zdążyć opanować kabinę, zanim nadejdzie odsiecz.Doszedł do niej.Złapał za rurę wodną i podciągnął się przez okno do środka.Wewnątrz nie było nikogo.Oczy Nikity gorączkowo sprawdzały zakamarki kabiny, oświetlane pomarańczowym blaskiem z paleniska.Podniósł oczy akurat w momencie, gdy w oknie pojawiły się na chwilę zarys głowy i ręka.Zdążył jeszcze zanurkować na podłogę, gdy rozległy się strzały.Amerykanin strzelał trochę na oślep, ale w zamkniętym pomieszczeniu o metalowych ścianach, któryś pocisk lub rykoszet musiał trafić i trafił.Rosjanin poczuł uderzenie w prawe biodro.Krew zaczęła spływać nogawką i Nikita z grymasem bólu na twarzy ścisnął ręką biodro powyżej rany, żeby zatamować krwawienie.Rana zaczynała boleć coraz bardziej, noga zesztywniała, ale Nikitę bardziej teraz obchodziło to, że nie przewidział, że Amerykanin może ukryć się na dachu.Dobra, przechytrzył mnie i pies go trącał, pomyślał.Co teraz?Przewrócił się na lewy bok i podczołgał do dźwigni przepustnicy.Teraz najważniejsze było zatrzymać pociąg, by jego żołnierze mogli ponownie go opanować.Zbliżał się do dźwigni, czujnie spoglądając na okna, z palcem na spuście podniesionej w góry broni.Amerykanin mógł się tu dostać tylko przez któreś z okien.Nagle kabina rozświetliła się serią oślepiających błysków i rozrywających bębenki eksplozji granatu ogłuszającego.Ciasna kabina jeszcze spotęgowała jego działania.Puścił broń i nogę, by obydwiema rękami zasłonić uszy, skuliwszy się na podłodze, klnąc w duchu swą bezbronność.Nie chciał strzelać na oślep, bojąc się rykoszetów.To się nie może tak skończyć, pomyślał.Gdy tylko eksplozje ustały, spróbował odepchnąć dźwignię nogą.Nie dał rady.Potem spróbował stanąć i sięgnąć ręką, ale stracił oparcie, gdy lokomotywa podskoczyła na nierównym torze i opadł na kolana.Znowu sięgnął ręką do dźwigni i tym razem udało mu się ją ruszyć.Ledwie ją puścił, czyjaś noga kopniakiem przestawiła dźwignię w poprzednie położenie.Nikita próbował ją złapać, ale trafił w powietrze.Porwał z podłogi Kałasznikowa i wystrzelił serię, omiatając rogi kabiny.Nagle w blasku księżyca, który przedarł się przez chmury, zauważył sylwetkę w rogu.Wycelował w głowę, zakładając, że napastnik ma pewnie na sobie kamizelkę kuloodporną.–Nie rób tego – powiedział zza niego jakiś głos po angielsku.Nikita nie zrozumiał, ale zaskoczony obejrzał się i w oknie zobaczył wycelowaną w swoje czoło lufę Beretty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL