[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dzień setki oczu z całego wybrzeża ślizgały się niedbale po tym okręcie, choć wątpię, by te szczury lądowe zadawały sobie jeszcze fatygę spoglądania nań: lecz być obserwowanym to rzecz zgoła inna.Zresztą, nie przywiązuję szczególnej wagi do tego wszystkiego.Porucznik odzyskiwał równowagę po swej nagłej myśli:- Papiery w mojej kieszeni - mamrotał do siebie.- To byłby doskonały sposób.- Wpółotwarte jego wargi zamknęły się w lekko sarkastycznym uśmiechu, którym odpowiedział na błysk zdumienia w ukośnym spojrzeniu Peyrola, wywołany zagadkowością tych słów.- Założę się - rzekł porucznik - że od pierwszej chwili, gdy się tu pokazałem, nieustannie łamał pan sobie siwą głowę, by przeniknąć moje motywy i intencje.Peyrol odparł z prostotą:- Pierwszy raz przybył pan tu służbowo, a wracał pan dlatego, że nawet w tulońskiej flocie oficer może uzyskać kilkudniowy urlop.Co do pańskich intencji, to nic o nich nie mogę powiedzieć, szczególnie o intencjach pańskich względem mnie.Ktoś, patrząc na nas przed dziesięcioma minutami, powiedziałby, że w każdym razie nie są one przyjazne.Porucznik usiadł raptownie.Angielska korweta oddaliła się od lądu.Widać ją teraz było nawet z miejsca, gdzie siedzieli.- Patrz pan! - zawołał Réal.- Zdaje się posuwać pomimo ciszy morskiej.Peyrol przeniósł wzrok z brzegu na morze i ze zdumieniem zobaczył „Amelię” poza zrębem zasłaniającego ją dotąd urwiska.Posuwała się przez cieśninę.Dwie minuty uważnej obserwacji wystarczyły Peyrolowi, by się przekonać, że nie tkwiła w miejscu, choć wszystkie łodzie miała u burt.- Żegluje! Pakt niezaprzeczony.Żegluje.Widzi pan białą plamę tego domu na Porquerolles.Tam! Dotyka go teraz bukszpirem* [*Drugi dalszy pień poziomego masztu na przedzie bukszprytu].Za chwilę zasłoni go przednimi żaglami.- Nigdy bym nie uwierzył - mruknął porucznik po chwili wpatrywania się w korwetę.- I patrz, Peyrol, patrz pan, jak okiem sięgnąć ani jednej zmarszczki na wodzie.Peyrol, który zasłonił się od słońca, odjął teraz rękę od oczu.- Tak - rzekł - tchnienie dziecka ruszyłoby ją z miejsca.Anglicy poznali się na niej od razu.Pochwycili ją w Genui w parę miesięcy po moim powrocie i zainstalowaniu się tutaj.- Nie wiedziałem - mruknął młody człowiek.- Aha, poruczniku - ciągnął dotykając palcem jego piersi - od takich rzeczy boli tu, w sercu? Bije ono dla Francji, nieprawdaż? Czy pan sądzi, że rad widzę tę flagę na rei? Teraz mamy ją przed oczyma w całej okazałości.Spójrz pan na jej banderę zwisającą, jak gdyby nie było tchnienia wiatru.- Tu raptem tupnął nogą.- A pomimo to żegluje! Panowie z Tulonu, którzy chcą ją dostać żywą lub umarłą, trudne będą mieli zadanie.Muszą mądrze obmyślić plan i znaleźć nie byle jakich wykonawców.- Mówiono o tym w tulońskim Urzędzie Admiralicji - rzekł Réal.Peyrol potrząsnął głową.- Mogli pana tu nie posyłać - powiedział.- Obserwuję już od miesiąca korwetę i człowieka, który nią dowodzi.Przez ten czas poznałem wszystkie jego fortele, wszystkie nawyki i wszystkie wykręty.To dobry marynarz, muszę mu przyznać, ale mogę z góry powiedzieć, co zrobi w tym lub owym wypadku.Porucznik Réal znów się położył na wznak, podsunąwszy splecione dłonie pod głowę.Myślał, że słowa tego starego człowieka nie są pustą przechwałką.Rzeczywiście, zna się on na okrętach angielskich.Gdyby powstał plan schwytania korwety, warto by zasięgnąć jego zdania.Niemniej, porucznik Réal, mając do czynienia ze.starym Peyrolem, doznawał sprzecznych uczuć.Rodzice Réala należeli do drobnej szlachty prowincjonalnej i zginęli na szafocie w ciągu jednego i tego samego tygodnia.Miejscowy delegat Komitetu Rewolucyjnego oddał go na wychowanie pewnemu stolarzowi, człowiekowi biednemu, lecz szlachetnego serca.Na posyłkach u stolarza Réal biegał boso, opiekun nie miał za co kupić butów swemu arystokracie, lecz traktował go na ogół życzliwie.Rok nie upłynął, a już osierocony Réal uciekł i wstąpił na okręt republiki francuskiej, wyruszający w daleką podróż.Na morzu znalazł się w innym środowisku uznającym inne wartości.W ciągu jakichś ośmiu lat, głusząc w sobie uczucia miłości i nienawiści, Zasługą wyłącznie zdobył stopień oficerski.Nauczył się oceniać ludzi sceptycznie, traktować ich bez szczególnej pogardy czy szacunku.Hołdował na wskroś zasadom zawodowym i nigdy w życiu z nikim się nie przyjaźnił, bardziej upośledzony pod tym względem od Peyrola, którego, bądź co bądź, łączyły z ludźmi więzy urągającej prawu organizacji Braterstwa z Wybrzeża.Oczywiście, Réal był bardzo zamknięty w sobie.Zadomowiony na cyplu Peyrol, którego zastał tam najniespodziewaniej w świecie, był pierwszą istotą ludzką mającą szansę przebicia się przez zaporę wyuczonej powściągliwości, do której sierotę po ofiarach rewolucji zmusiła nie trwałość wszystkiego pod słońcem.Réal, zaintrygowany wybitną indywidualnością Peyrola, czuł do niego pewną skłonność z domieszką pogardy doktrynera.Nie ulegało wątpliwości, że człowiek ten w tym czy owym okresie swego życia był rozbójnikiem morskim czy czymś w tym rodzaju - nieszczególna rekomendacja w oczach oficera marynarki.Jednakże Peyrol przełamał powściągliwość Réala, a przez ten wyłom znalazły do porucznika dostęp pozostali mieszkańcy farmy i właściwe im dziwactwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL