[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast pojê³a, ¿e to jakaœ sprz¹taczka wpad³a dogabinetu McLeary'ego i wykorzystuje s³u¿bowy telefon do prywatnych rozmów zFloryd¹.To by t³umaczy³o wysokie koszty utrzymania szpitala.Rozmowa trwa³a prawie pó³ godziny.Po jej skoñczeniu sprz¹taczka opró¿ni³a koszna œmieci, zgasi³a œwiat³o i opuœci³a biuro.Ale Susan odczeka³a parê minut,zanim otworzy³a drzwi szafy.Kiedy sz³a w stronê kontaktu, zawadzi³a boleœnie owysuniêt¹ szufladê i zaklê³a, uœwiadamiaj¹c sobie, jak kiepski by³by z niejw³amywacz.Zapaliwszy œwiat³o, podjê³a poszukiwania.Z czystej ciekawoœci, ¿eby przyjrzeæsiê swojej kryjówce, zajrza³a do szafy.I tam, na najni¿szej pó³ce, pomiêdzypude³kami z materia³ami do pisania znalaz³a poszukiwane karty.Zastanawia³asiê, czy McLeary je tam ukry³.Ale nie zaprz¹ta³a tym sobie d³ugo g³owy, bo jaknajszybciej chcia³a opuœciæ gabinet.Wykorzystuj¹c swój wrodzony spryt, wrzuci³a karty do opró¿nionego niedawnokosza na œmieci, a potem otworzy³a zatrzaœniête drzwi, tak jak w akademiku,wk³adaj¹c miêdzy nie a framugê malutki zwitek papieru i wysz³a z biura.Z koszem w rêku dotar³a na czwarte piêtro i wesz³a do œwietlicy.Wyci¹gn¹wszyswój notes w czarnej ok³adce, nala³a sobie kawy, a potem wziê³a pierwsz¹ z karti zaczê³a robiæ notatki.Kiedy D'Ambrosio powróci³ do akademika studentek medycyny, nie mia³ w g³owie¿adnego konkretnego planu.Zwykle wymyœla³ sposób dzia³ania na poczekaniu,obserwuj¹c przez jakiœ czas swoj¹ ofiarê.O Susan Wheeler wiedzia³ dostateczniedu¿o.Po powrocie z miasta rzadko kiedy wychodzi³a drugi raz.By³ wiêc pewien,¿e j¹ zastanie w pokoju.Niewiadom¹ by³o tylko, czy zawiadomi³a w³adze o jegopierwszej wizycie.Wysz³o mu, ¿e ma równe szansê.Je¿eli zawiadomi³a, toistnia³o dziesiêæ procent szans na to, ¿e zostanie potraktowana powa¿nie, takprzynajmniej wynika³o z jego doœwiadczenia.Gdyby zaœ rzeczywiœcie potraktowanoj¹ serio, to mo¿liwoœæ, ¿e bêd¹ jej pilnowaæ, mia³a siê jak jeden do stu.Ryzykowa³ znacznie mniej ni¿ zwykle, tote¿ postanowi³ wróciæ do jej pokoju.Z naro¿nej apteki zadzwoni³ pod jej numer.Brak odpowiedzi o niczym nieœwiadczy, bo mog³a przecie¿ byæ w pokoju i nie podnieœæ s³uchawki.Zamek udrzwi nie przedstawia³ problemu, poradzi³ ju¿ sobie z nim po po³udniu.Alezasuwa? Prawdopodobnie zamknê³a siê na zasuwê, a to oznacza³o ha³as.Nale¿a³ojakoœ wywabiæ j¹ ze œrodka.Wróci³ na parking obok akademika.W pokoju Susan pali³o siê œwiat³o.Potem, takjak po po³udniu, przeszed³ przez dziedziniec, gdzie dosta³ siê otworzywszywytrychem k³Ã³dkê wisz¹c¹ w sklepionej bramie.Jej zamek mia³ zaledwie trzyz¹bki.Zdumiewaj¹ce, na czym zdecydowa³a siê oszczêdzaæ akademia.Szybko wspi¹³ siê po skrzypi¹cych drewnianych schodach.Choæ na to niewygl¹da³, by³ w znakomitej formie fizycznej.Wysportowany psychopata.Przemkn¹³obok drzwi Susan, nas³uchuj¹c.W œrodku by³o cicho.Zapuka³.By³ przekonany, ¿ezanim dziewczyna otworzy drzwi, odezwie siê.Przede wszystkim jednak chcia³ siêdowiedzieæ, czy jest w pokoju.Gdyby siê odezwa³a, zamierza³ udaæ, ¿e zawróci³i schodzi w dó³ po schodach.Ten fortel by³ zwykle skuteczny.W œrodku panowa³a cisza.Zapuka³ ponownie.¯adnej odpowiedzi.Otworzenie wytrychem zanika zabra³o mu kilka chwil.Drzwi otwarte.Rygielodsuniêty.Ani œladu Susan.D'Ambrosio zajrza³ do szafy.Wisia³y tam te same rzeczy, a dwie walizki, którewidzia³ poprzednio, sta³y na swoim miejscu.Zawsze by³ sumienny i to mu siêop³aci³o.Dawa³o mu to niemal pewnoœæ, ¿e nie wyjecha³a z miasta, i znaczy³o,¿e tu wróci.Postanowi³ wiêc czekaæ.Œroda, 25 lutegoGodzina 22.41Bellows czu³ siê wyczerpany.Dochodzi³a jedenasta, a jeszcze nie skoñczy³dy¿uru.Prawdê mówi¹c, czeka³ go obchód "czwórki".Musia³ go odbyæ przedpójœciem do domu.Ze stanowiska pielêgniarek zabra³ wózek z kartami pacjentów iruszy³ z nim do œwietlicy.Fili¿anka kawy powinna mu pomóc w uporaniu siê z t¹robot¹.Otworzywszy drzwi do œwietlicy, ujrza³ ku swemu ogromnemu zaskoczeniuSusan.By³a poch³oniêta prac¹.- Przepraszam.Musia³em pomyliæ szpital.Uda³, ¿e siê wycofuje, i ponownie spojrza³ na dziewczynê.- Susan, co ty tu robisz, do diab³a? Dano mi jasno do zrozumienia, ¿e jesteœpersona non grata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL