[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Adepcie Briu, czy mogê mieæ zaszczyt. Nnanji wykona³ salut. OdpowiedŸ Briu przesz³a bezpoœrednio w znak wyzwania.- Stój! - powiedzia³ Wallie.- Zabraniam ci na to odpowiadaæ. Usta Nnanjiego by³y ju¿ otwarte i przez chwilê tak pozosta³y. Jego twarz zaczerwieni³a siê jak jego w³osy i zwróci³ na swego senioraoburzone spojrzenie.- ¯yczê sobie zbadaæ tê sprawê honoru - powiedzia³ Wallie, nie œciszaj¹cg³osu.- Ty, adepcie Briu, mo¿esz nie byæ œwiadomy, ¿e czeladnik Nnanji odmówi³z³o¿enia midrugiej przysiêgi - pod mieczem - na podstawie tego, ¿e by³ ju¿zaprzysiê¿ony tobie.Ufam, ¿e jesteœ godny takiej lojalnoœci.- To by³ jego obowi¹zek, w³adco.- Briu równie¿ poczerwienia³.- I twoje brzemiê.Powinieneœ te¿ wiedzieæ, ¿e czeladnik Nnanji z³o¿y³ midrug¹ przysiêgê dopiero wtedy, gdy mu to rozkaza³em, gdy by³ ju¿ moim wasalem inie móg³ mi niczego odmówiæ. Widownia czeka³a przez chwilê na odpowiedŸ Briu.- Tak zosta³em poinformowany przez wiarygodnych œwiadków, w³adco. Tarru i reszta na schodach - mogli po ruchach rozpoznaæ, jakie przysiêgiby³y sk³adane.- Wiêc wina jest moja jako jego seniora - powiedzia³ Wallie.No, œmia³o,rzuæ wyzwanie! Briu spogl¹da³ beznamiêtnie.Po chwili lekko potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Poniewa¿ trzecia przysiêga koliduje z honorem jego mentora, nie mo¿e byæw ¿adnym wypadku z³o¿ona bez jego zezwolenia, w³adco. Wallie nie pomyœla³ o tym, a widzowie poruszyli siê trochê, jakby równie¿ unich wywo³a³o to pewne zaskoczenie.Czy¿by pamiêæ Shonsu go zawiod³a? ¯ebyzyskaæ czas na zastanowienie, uniós³ brew i zapyta³:- Naprawdê? W której sutrze jest to zastrze¿one? Briu zawaha³ siê.- W ¿adnej, z któr¹ jestem zaznajomiony, w³adco, i oczywiœcie poddajê siêtwojej wy¿szej znajomoœci sutr.Tu chodzi o interpretacjê. St¹d wiêc by³o tylko jedno wyjœcie.Jako najwy¿szy stopniem szermierz wdolinie Wallie móg³ po prostu powiedzieæ mu, ¿e jego interpretacja jestniew³aœciwa i ta opinia przewa¿y³aby.Upokarzaj¹ce rozwi¹zanie, chocia¿ tomog³o byæ wszystko na co móg³ liczyæ.- Przyznam, ¿e nie s³ysza³em, ¿eby ta sprawa by³a kiedykolwiek dyskutowana- powiedzia³ Wallie, maj¹c na myœli, ¿e Shonsu nie s³ysza³.- Fakt, ¿e sutrynie dostarczaj¹ wyraŸnych wskazówek, potwierdza, jak wyj¹tkowe jest towydarzenie.Mo¿e to dobry temat do rozmowy przy zimnym piwie w upalny dzieñ.Tojest twoja w³asna interpretacja? Teraz Briu uciek³ spojrzeniem w bok.- Przedyskutowa³em to z szermierzami wy¿szych stopni, w³adco, i ich opiniazgadza siê z moj¹. Oczywiœcie, to robota Tarru.On wszystko zorganizowa³ albo przynajmniejwiedzia³.o tym.Briu móg³ przedstawiæ pytanie najwy¿szemu stopniem, a tylkoTarru móg³ zarz¹dziæ, ¿eby wszyscy Pi¹ci opuœcili pomieszczenie.Bezczelnoœæ!Sytuacja prosi³a siê wrêcz o pokaz si³y.Prawie œwiadomym aktem woli, podobnymdo naciœniêcia prze³¹cznika, Wallie przej¹³ kontrolê nad Shonsu. Jego g³os zabrzmia³ teraz w tonie groŸby.- Wiêc wyzywasz Drugiego na œmierteln¹ walkê z powodu interpretacji, czytak, adepcie Briu? Myœlê, ¿e to nikczemnoœæ, ¿e to dzia³anie tchórza! Briu zako³ysa³ siê na piêtach i poblad³.Zdawa³o siê, ¿e wszyscy szermierzew sali równoczeœnie wci¹gnêli oddech.Wallie drwi¹co uniós³ brew. Sztywno i niechêtnie - jak cz³owiek id¹cy na œmieræ - Briu poruszy³ rêk¹ wznaku wyzwania.- Teraz! - rykn¹³ Wallie i doby³ miecza. Rêka adepta Briu zatrzyma³a siê w pó³ drogi do rêkojeœci.Szpic mieczaw³adcy Shonsu dotyka³ jego piersi, tu¿ przy sercu.W sali zapanowa³a kompletnacisza, przerywana tylko uderzeniem o pod³ogê ³apy drapi¹cego siê psa.Wkompletnym bezruchu jedynie poruszane przeci¹giem sztandary powoli falowa³y. Wallie wychyli³ siê lekko do przodu, lew¹ rêkê opieraj¹c na stole.Za Briuznajdowa³y siê sto³ki i kolejny stó³, a on prawdopodobnie nie by³ pewny, gdzieone s¹.Jeœli spróbowa³by siê cofn¹æ, to dotykaj¹cy go miecz móg³ natychmiastpójœæ do przodu na ca³¹ d³ugoœæ ramienia Walliego.Walliemu by³o przykro zpowodu Czwartego, jako ¿e najwyraŸniej by³ on dumnym zawodowcem, w swoimelegancko odprasowanym kilcie i naoliwionej do po³ysku uprzê¿y, jednak teraznarazi³ siê zarówno na niebezpieczeñstwo, jak i ca³kowite oœmieszenie. Pauza prawdopodobnie trwa³a tylko parê sekund, ale wydawa³o siê, ¿eup³ynê³a godzina zanim cz³owiek, na którego odezwanie siê wszyscy czekali,zdo³a³ wydobyæz siebie g³os.- Er.poddanie? - powiedzia³ skrzecz¹co Nnanji. Trzeci z niedowierzaniem wpatrywa³ siê w Briu i œmiercionoœn¹ smugê stali,która pojawi³a siê znik¹d.- Poddanie - zgodzi³ siê natychmiast, wygl¹daj¹c na równie wstrz¹œniêtegojak jego mocodawca. Ramiê Briu zdawa³o siê topnieæ i jego rêka opad³a.Miecz ci¹gle by³wymierzony w jego serce i teraz Briu nale¿a³ do Walliego, musia³by siê nawetpoddaæ rytua³owi upokorzenia, jeœli tego za¿¹da³by zwyciêzca.Musia³bypos³uchaæ albo zosta³by stracony.W jego oczach widaæ by³o przera¿enie i wstyd.- Powiedz mi, adepcie Briu - odeawa³ siê Wallie, ci¹gle wystarczaj¹cog³oœno, ¿eby publicznoœæ go s³ysza³a - czy kiedy uczy³eœ swojego podopiecznegoo drugiej i trzeciej przysiêdze, wyjaœni³eœ mu, ¿e trzecia nie mo¿e byæ z³o¿onabez pozwolenia mentora? Oczywiœcie Briu móg³ powiedzieæ "tak", ale nikt by mu nie uwierzy³ - sprawaby³a zbyt hipotetyczna i zawi³a.- Nie, w³adco -jego g³os brzmia³ ochryple.- Wiêc wina - jeœli tam by³a wina - nie spada na czeladnika Nnanjiego, alena niewystarczaj¹ce nauki, które otrzyma³ on od swego mentora? Usta Briu poruszy³y siê, ale nie wydoby³ siê z nich ¿aden dŸwiêk.Potemprze³kn¹³ dwukrotnie i powiedzia³:- Tak siê wydaje, w³adco. Wallie lekko cofn¹³ miecz.- Nie jestem pewien, czy wszyscy to us³yszeli.Og³oœ swój b³¹d.- W³adco Shonsu - powiedzia³ Briu g³oœniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL