[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy mijaliœmy star¹ dzwonnicê, obejrza³am siê za siebie, byutrwaliæ w pamiêci jasny, œwietlisty punkcik.By³ tam, lœni¹c nad liœæ-mi k¹cicierni wychylaj¹cymi siê zza murków przydomowych ogródków.Przystanê³am na chwilê i bacznie popatrzy³am na klasztor.I wtedy œwia-te³ko do mnie mrugnê³o.914 grudnia 1930 r.Kolegium Œwiêtej Trójcy, OksfordMój Drogi i Nieszczêsny Nastêpco!Dokoñczê swoj¹ relacjê najszybciej, jak zdo³am, poniewa¿ musisz wy-ci¹gn¹æ z niej najwy¿szej wagi informacje, jeœli obaj mamy.och, co naj-mniej prze¿yæ.i to prze¿yæ w stanie dobra i ³aski.Ka¿dy historyk, kuswemu ¿alowi, dowiaduje siê w koñcu, ¿e ró¿ne s¹ rodzaje przetrwania.Najgorsze popêdy kieruj¹ce ludzkoœci¹ mog¹ bowiem, przetrwaæ przezca³e pokolenia, wieki, nawet tysi¹clecia.A najlepsze intencje i wysi³ki po-szczególnych jednostek umieraj¹ wraz z nimi, koñcz¹ siê wraz z indywi-dualnym kresem ¿ycia.Ale wracajmy do rzeczy: do mej podró¿y z Anglii do Grecji.By³ato jedna z najbardziej pogodnych wypraw, jakie odby³em w ¿yciu.Ju¿w porcie czeka³ na mnie dyrektor muzeum na Krecie.Poprosi³, bym poja-wi³ siê ponownie latem i uczestniczy³ w otwarciu grobowca kultury mi-nojskiej.Na dodatek w moim pensjonacie zatrzyma³o siê dwóch amery-kañskich k³asycystów, z którymi od lat chcia³em siê spotkaæ.Usilnienamawiali mnie, abym obj¹³ wakuj¹ce stanowisko wyk³adowcy na ichuniwersytecie - idealny etat dla naukowca o mojej przesz³oœci - zachwy-cali siê te¿ moimi osi¹gniêciami.Mia³em nieograniczony dostêp do ka¿-dej kolekcji, nawet do zbiorów prywatnych.Popo³udniami, kiedy muzeaby³y zamkniête, a miasto pogr¹¿a³o siê w sjeœcie, siada³em na swym ulu-11kiem.Gdy spogl¹da³em w lustro, widzia³em blad¹, wymizerowan¹ twarz.Ilekroæ podczas golenia zacina³em siê brzytw¹ — ci¹gle jej u¿ywam -mruga³em gwa³townie oczyma, przypominaj¹c sobie tamte na wpó³wygojone rany na szyi tureckiego urzêdnika i coraz bardziej w¹tpi¹cw realnoœæ w³asnych wspomnieñ.Czasami doznawa³em uczucia dopro-wadzaj¹cego mnie wrêcz do szaleñstwa, jakiegoœ celowego niespe³nienia.Mia³em wra¿enie, ¿e zaniecha³em wa¿nego zamiaru, którego formy nieumia³em zrekonstruowaæ.By³em samotny i przepe³niony têsknot¹.S³o-wem, tak fatalnego stanu psychicznego nigdy jeszcze nie doœwiadczy³em.Oczywiœcie, stara³em siê zachowywaæ normalnie, z nikim o ca³ej spra-wie nie rozmawia³em i ze zwyk³¹ starannoœci¹ przygotowa³em siê do nad-chodz¹cego semestru.Napisa³em do amerykañskich klasycystów, którychpozna³em w Grecji, daj¹c im do zrozumienia, ¿e sprawi³oby mi radoœækrótkie nawet spotkanie z nimi w Stanach Zjednoczonych, gdyby u³atwi-li mi tam przyjazd.By³em prawie gotów do obrony pracy doktorskiej,czu³em pal¹c¹ potrzebê, by zacz¹æ wszystko od nowa i wiedzia³em, ¿e wy-jazd do Ameryki dobrze by mi zrobi³.Opublikowa³em równie¿ dwa krót-kie artyku³y o archeologicznych i literackich zbie¿noœciach dotycz¹cychgarncarstwa na Krecie.Najwy¿szym wysi³kiem woli, z dnia na dzieñ, od-zyskiwa³em wrodzon¹ samodyscyplinê.Ka¿dy dzieñ przynosi³ mi corazwiêkszy spokój i ukojenie.Przez pierwszy miesi¹c po powrocie do Anglii robi³em wszystko, byzapomnieæ o nieprzyjemnej przygodzie w Stambule, dziwacznej ksiêdze,któr¹ odstawi³em na najwy¿sz¹ pó³kê, i o wszystkim, co ze sob¹ nios³a.A jednak, w miarê jak wraca³a mi pewnoœæ siebie, znów ros³a we mnieperwersyjna ciekawoœæ.Któregoœ wieczoru siêgn¹³em po ksi¹¿kê i ze-bra³em wszystkie notatki, jakie zrobi³em w Anglii i Stambule.Konsekwen-cje tego - od tamtej chwili zdajê sobie sprawê, ¿e s¹ to konsekwencje -by³y natychmiastowe, przera¿aj¹ce i tragiczne.Tu muszê przerwaæ, odwa¿ny Czytelniku.Chwilowo nie jestem w sta-nie zebraæ siê do dalszego pisania.Ale zaklinam Ciê, nie zaprzestawajdalszej lektury.Czytaj listy, a ja jutro przyst¹piê do dalszej pracy nadnimi.Twój, pogr¹¿ony w najg³êbszym smutku, Bartholomew Rossi8010Ju¿ jako osoba doros³a czêsto poznawa³am osobliw¹ schedê, jak¹ po-dró¿nikowi zostawia po sobie czas: têsknotê i chêæ ponownego odwie-dzenia miejsc, w których siê kiedyœ by³o, odbycia wêdrówki dawnymitropami, ponownego odkrywania czaru tamtych dawnych chwil.Czasamitrafiamy ponownie w miejsce, nieszczególnie zachowane w naszej pa-miêci, ale przez wzgl¹d na wspomnienia odczuwamy wielk¹ przyjem-noœæ powrotu w te strony.Lecz jeœli nawet odnajdujemy owe miejsca, s¹ju¿ one zupe³nie inne.Wci¹¿ tkwi¹ tam wielkie, z grubsza ociosane wro-ta, ale wydaj¹ siê nam o wiele mniejsze; dzieñ jest pochmurny, a nie jakwtedy - s³oneczny.Bardzo m³ody podró¿nik niewiele wie o takich rzeczach, ale zanimpozna³am je osobiœcie, dostrzeg³am to w moim ojcu w Saint-Matthieu--des-Pyrenees-Orientales.Bardziej czu³am, ni¿ rozumia³am ow¹ tajemni-cê powtórki, wiedz¹c ju¿, ¿e by³ w tym miejscu przed laty.A co dziw-niejsze, miejsce to powodowa³o u niego roztargnienie i brak skupienia,jakich nigdy nie okazywa³ w domu.W Emonie by³ raz, Ragusê odwie-dza³ czêœciej.Przez wiele lat sk³ada³ wizyty w kamiennej villa Massimai Giulii, gdzie spêdzali czas na rozkosznych, przyjacielskich kolacjach.Czu³am jednak, ¿e najbardziej têskni³ za Saint-Matthieu.Myœla³am o tymna okr¹g³o, lecz nie umia³am dojœæ prawdy.On przez wiêksz¹ czêœæ drogimilcza³.Odezwa³ siê na g³os tylko kilka razy: kiedy rozpozna³ ostatni za-krêt drogi, za którym natrafiliœmy na mur opactwa, a póŸniej na drzwiprowadz¹ce do sanktuarium, na kru¿ganku i w koñcu w krypcie.Jego pa-miêæ do szczegó³Ã³w nie by³a dla mnie czymœ nowym.Jeszcze jako dziec-ko widzia³am, jak zawsze trafia na w³aœciwe drzwi w starych, s³awnychkoœcio³ach lub ci¹gle skrêca we w³aœciw¹ stronê, by dotrzeæ do starodaw-nego refektarza, którego szuka³.Zawsze nieomylnie kierowa³ siê do war-towni przy wysypanym ¿wirem podjeŸdzie, gdzie sprzedawano bilety.Pamiêta³ nawet, w którym z lokalików podawano najlepsz¹ kawê.W Saint-Matthieu wykazywa³ niezwyk³e o¿ywienie, prawie pobie¿niebada³ œciany i zakamarki klasztornych kru¿ganków.Zamiast mówiæ dosiebie: „A.to ten przeœliczny tympanon nad drzwiami; myœla³em, ¿eznajduje siê po tej stronie", mój ojciec zdawa³ siê odfajkowywaæ po-szczególne widoki, tak jakby widzia³ je z zamkniêtymi oczyma.Docie-ra³o to do mnie stopniowo, zanim jeszcze skoñczyliœmy wspinaczkê stro-81mym, poroœniêtym cyprysami stokiem.Doprowadzi³ on nas do g³Ã³wnegowejœcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL