[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.B³¹d groziwybuchem.Dziêki odpar³ Jan, wa¿¹c pude³eczko w d³oni.Czy jest coœ jeszcze?Spotkanie.Wiozê pana w³aœnie na umówione miejsce.Op³ata za przejazd wynosiosiemdziesi¹t funtów.Jan by³ pewny, z mê¿czyzna zosta³ op³acony z góry, a dodatkowa op³ata by³ajedynie form¹ zarobku na boku.Niemniej jednak wrêczy³ mu pieni¹dze.Przez pó³ godziny jechali nieŸle utrzyman¹ autostrad¹, a potem skrêcili najeden z nieoznakowanych szlaków, prowadz¹cych prosto na pustyniê.W chwilêpóŸniej dojechali do miejsca, które przypomina³o zapomniane pole bitwy.Wszêdzie dooko³a widnia³y wypalone szkielety czo³gów i porozbijane armaty.To ju¿ tutaj powiedzia³ kierowca i otworzy³ drzwi.Do œrodka wla³a siê fala gor¹ca.Jan wysiad³ i rozejrza³ siê dooko³a.Niedostrzeg³ niczego, za wyj¹tkiem pordzewia³ych wraków i samej pustyni.Odwróci³siê i spostrzeg³, ¿e jego baga¿e stoj¹ ju¿ na piasku, a kierowca wchodzi dosamochodu.Poczekaj krzykn¹³ Jan.Co dalej?Mê¿czyzna nie odpowiedzia³.Zamiast tego w³¹czy³ silnik i zakrêcaj¹c ciasnym³ukiem, pomkn¹³ w stronê autostrady.Wyrzucony spod kó³ piasek obsypa³ Jana,który kln¹c, uskoczy³ na bok i otar³ twarz wierzchem d³oni.Gdy odg³os silnikaumilk³ ju¿ w oddali, panuj¹ca wokó³ cisza przyt³oczy³a go.By³o w niej coœprzera¿aj¹cego.By³o tak¿e gor¹co, nieznoœnie gor¹co.Gdyby by³ zmuszony wracaæw stronê autostrady na piechotê, musia³by pozostawiæ baga¿e.W tej temperaturzedŸwiganie czegokolwiek by³o nieprawdopodobieñstwem.Po³o¿y³ metalowe pude³eczkow cieniu torby, maj¹c jedynie nadziejê, i¿ umieszczony w œrodku ³adunekwybuchowy nie jest wra¿liwy na ciep³o.Czy to ty jesteœ Kasjusz? zapyta³ niespodziewanie jakiœ g³os.Zaskoczony Jan odwróci³ siê i zamar³.Niedaleko zdewastowanego czo³gu sta³adziewczyna.Przez chwilê mia³ wra¿enie, ¿e patrzy na pustynny mira¿.Nie, tonie by³a Sara ona zginê³a, zamordowana na jego oczach, wiele lat temu.A jednakwidok tej smuk³ej, opalonej dziewczyny o d³ugich blond w³osach wstrz¹sn¹³ nim.Podobieñstwo by³o ogromne.A mo¿e po tych wszystkich latach jego pamiêæ zaczynamu ju¿ p³ataæ figle? By³a po prostu Izraelitk¹, tak jak Sara, to wszystko.Zorientowa³ siê, ¿e nie odpowiedzia³ jeszcze na pytanie.Przybywam od Kasjusza.Mam na imiê Jan.Dvora odpar³a.Podesz³a bli¿ej i ujê³a go za rêkê.Uœcisk jej d³oni by³ silny iciep³y.Od dawna podejrzewaliœmy, ¿e Kasjusz musi byæ kilkoma osobami.Leczporozmawiamy póŸniej, w jakimœ ch³odniejszym miejscu.Pomóc ci z baga¿em?Dziêkujê, poradzê sobie sam.Masz jakiœ œrodek transportu?Tak.Ustawi³am go za tym wrakiem, by nie by³ widoczny od strony autostrady.Dziewczyna przyby³a takim samym ³azikiem, jakich u¿ywali na polach naftowych.Jan rzuci³ swe baga¿e na tylne siedzenie, a sam usiad³ obok Dvory.Pojazd nieposiada³ drzwi.By³ otwarty, a ochronê przed s³oñcem stanowi³ metalowy dach.Dziewczyna wcisnê³a przycisk na kolumnie kierowniczej i pojazd z lekkim szumemruszy³ do przodu.Napêd elektryczny? zapyta³ Jan.Dvora skinê³a g³ow¹.Tak.Pod pod³og¹ znajduj¹ siê baterie o podwy¿szonej gêstoœci, wa¿¹ce przesz³oczterysta kilo.Lecz dziêki temu te wehiku³y s¹ niemal samowystarczalne.Dachwy³o¿ony jest ogniwami solarnymi najnowszej generacji wiêc energii starczy, byprzejechaæ pustyniê.Odwróci³a g³owê i napotkawszy jego natarczywe spojrzenie, skrzywi³a siê lekko.Przepraszam, i¿ tak ci siê przygl¹dam powiedzia³ zmieszany Jan.Przypominasz mijednak kogoœ, kogo zna³em wiele lat temu.Ona tak¿e by³a Izraelitk¹, tak samojak i ty.A wiêc by³eœ ju¿ kiedyœ w naszym pañstwie?Nie.To jest pierwszy raz.Ale j¹ pozna³em niedaleko st¹d, a potem spotkaliœmysiê jeszcze raz w Anglii.Mieliœcie wiêc szczêœcie.Bardzo niewielu z naszych ludzi podró¿uje zagranicê.Ona by³a jak by to uj¹æ bardzo utalentowan¹ osob¹.Na imiê mia³a Sara.Jest to bardzo pospolite imiê.Bardzo czêsto pojawia siê w Biblii.Tak, chyba masz racjê.Jej nazwisko us³ysza³em tylko raz.Giladi.Nazywa³a siêSara Giladi.Dvora nag³ym ruchem przekrêci³a kluczyk w stacyjce.£azik przejecha³ jeszczekilka metrów i zatrzyma³ siê.Dziewczyna, opieraj¹c ³okieæ o oparciefotela,spojrza³a na niego swymi ogromnymi, w tej chwili odrobinê smutnymi oczyma.Naszym œwiatem nie rz¹dzi przypadek, Janie.Teraz ju¿ wiem, dlaczego wys³ano pociebie mnie, a nie jednego z wyszkolonych agentów polowych.Ja tak¿e nazywamsiê Giladi.Sara by³a moj¹ siostr¹.A wiêc to tak.W³aœciwie sam powinien siê tego domyœleæ.Sposób poruszania siê,g³os.Sara nie ¿yje powiedzia³a Dvora zadziwiaj¹co opanowanym tonem.Wiedzia³eœ otym?W grymasie, który wykrzywi³ twarz Jana nie by³o ani cienia uœmiechu.By³em tam, gdy j¹ zabili.Byliœmy razem.Próbowaliœmy wydostaæ siê z Anglii.Toby³o takie g³upie.Ona nie powinna by³a umrzeæ.To straszne.Pamiêæ tej chwili powróci³a nag³¹, parali¿uj¹c¹ fal¹.Huk wystrza³Ã³w.Bezw³adnecia³o w ka³u¿y krwi.I obecnoœæ ThurgoodSmythe'a.Wszystko na jego rozkaz.Nieœwiadomie zacisn¹³ d³oñ na klamce.Nie powiedzieli mi ¿adnych szczegó³Ã³w.Dvora nie odrywa³a oczu od jegozbiela³ych k³ykci.Tylko to, ¿e poleg³a na s³u¿bie.Czy.czy kocha³eœ j¹?Czy to takie istotne?Dla mnie tak.Ja tak¿e j¹ kocha³am.Czy móg³byœ mi opowiedzieæ, jak to siêsta³o?Oczywiœcie.W³aœciwie, to bardzo proste.Próbowaliœmy wyjechaæ z kraju, lecznie mieliœmy na to nawet najmniejszej szansy.Zdradzono nas ju¿ na samympocz¹tku.Ona jednak o tym nie wiedzia³a.Zamiast poddaæ siê, otworzy³a ogieñ,zmuszaj¹c ich, by zrobili to samo.Pragnê³a w³asnej œmierci bowiem nie chcia³a,by cokolwiek uda³o im siê z niej wydobyæ.I to w³aœnie by³o najstraszliwsz¹pomy³k¹.Oni od dawna ju¿ znali wszystkie szczegó³y.Nic o tym nie wiedzia³am.To rzeczywiœcie straszne.I chyba nawet bardziej dlaciebie, poniewa¿ ty wci¹¿ musisz z tym ¿yæ.Tak, ale ostatecznie to ju¿ przesz³oœæ.Nie mo¿emy przywróciæ jej do ¿ycia.Nie chcia³ ju¿ wiêcej rozmawiaæ na ten temat.£azik drgn¹³ i ruszyli dalej.Jad¹c przez pustyniê, Jan nie móg³ uciec przed k³êbi¹cymi siê pod czaszk¹myœlami.Byæ mo¿e ThurgoodSmythe i S³u¿ba Bezpieczeñstwa unicestwi³a Sarêfizycznie, lecz ju¿ wczeœniej zosta³a ona zdradzona przez w³asnych ludzi, przezw³asn¹ organizacjê, tu, w Izraelu.Przynajmniej tak twierdzi³ ThurgoodSmythe.Gdzie le¿a³a prawda? Zanim zacznie z tymi ludŸmi wspó³pracowaæ, bêdzie musia³siê tego dowiedzieæ.Dalsza jazda by³a niezwykle wyczerpuj¹ca.Zatopieni we w³asnych myœlach,niewiele mieli sobie do powiedzenia.Piasek dooko³a z czasem zast¹piony zosta³ska³ami.Wkrótce zaczê³y pojawiaæ siê znaki drogowe w jêzyku hebrajskim i Janzorientowa³ siê, ¿e opuœcili ju¿ pustyniê Synaj znajduj¹c¹ siê w Izraelu.Jak daleko jeszcze?Pó³ godziny, nie wiêcej.Jedziemy do Beersheby.On ju¿ tam na ciebie czeka.Kto?Odpowiedzia³a mu cisza, która trwa³a nieprzerwanie, a¿ do koñca podró¿y.Jechali teraz brukowan¹ drog¹, mijaj¹c niewielkie, zakurzone wioski i poletkauprawne.Niespodziewanie pustynia skoñczy³a siê i wszystko dooko³a rozkwit³ozieleni¹.Przejechali dolinê i tu¿ przed nimi pojawi³o siê miasteczko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL