[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nareszcie zamykaj¹ ka¿dego osobno, zostawiaj¹cna pastwê bezczynnoœci, ¿alu i têsknoty.Pomiesz-czono mnie pod nr 23, a Chruckiego pod 22,obok komisji indagacyjnej.W kilka dni przy-wo³ano mnie przed komisjê.Zapytywano, robio-no zarzuty, jakie tylko z³oœliwoœæ wymyœliæ zdo³a,straszono, kopano, ku³ak pod nos podstawiano,s³owem rzucano siê na mnie, jak siê rzucaj¹ dzi-kie zwierzêta na niewinn¹ ofiarê.Nareszcie dalimi zapytania na piœmie.Jak siê nazywam? Czyby³em u spowiedzi? Co robi³em w czasie rewo-lucji? Na to ostatnie pytanie odpisa³em, ¿e w ga-zetach by³ og³oszony manifest z 1834 r., w któ-rym powiedziano, ¿e sprawy rewolucyjne wszyst-kie ukoñczone i ¿e nikt ju¿ za nie badanym niebêdzie, a zatem komisja nie ma prawa zapytaniatego robiæ.Ksi¹¿ê Golicyn przeczytawszy to, roz-gniewa³ siê okropnie, przyskoczy³ do mnie z ku-³akami, grozi³, u¿ywa³ najszkaradniejszych obelg,s³owem zmuszony by³em odpowiadaæ ustnie nato pytanie.Powiedzia³em, ¿e poniewa¿ wy¿szeszko³y by³y zamkniête, nie maj¹c nic do roboty,poszed³em do s³u¿by wojskowej.Na to mójszkolny kolega, W³adys³aw Bosakiewicz, proto-kolista komisji, odezwa³ siê: „£¿e, kto chcia³,chodzi³ do szkó³".Golicyn tryumfowa³, zarzuca³mnie obelgami, mówi¹c: „Oto twój kolega szkol-ny! On bêdzie cz³owiekiem, a ty so³datem!" Nato b¹kn¹³em: „Przecie¿ i so³dat cz³owiek." Pra-wie wœciek³y Golicyn wygna³ mnie z komisji, go-tuj¹c na póŸniej nowe mêki.Na piœmie wiêcejpytañ mi nie dawano, czêsto przywo³ywano dokomisji, drêcz¹c rozmaitymi podejrzeniami nie-s³usznymi i gro¿¹c, daj¹c czas do namys³u i przy-znania siê bez rózeg.G³Ã³wne pytanie by³o, ktowiedzia³ o moim oddaleniu siê za granicê.Wy-raŸnie potrzeba im by³o jeszcze wiêcej ofiar,a gdy utrzymywa³em stanowczo, ¿e nikomu z tymnie zwierza³em siê, mia³em byæ zmuszony g³odemdo przyznania siê.Kilka dni by³em ju¿ o chlebiei wodzie, gdy na nowo wezwano mnie przedkomisjê.Otrzyma³em zapytanie, pod jakim naz-wiskiem brat mój Micha³ przebywa w Galicji.Odpowiedzia³em szczerze, ¿e brat jest we Fran-cji w Albi, w departamencie du Tarn, ale Goli-cyn z najwiêksz¹ pasj¹ powiedzia³: „Wiemy do-brze, gdzie kto by³ i gdzie dziœ siê w³Ã³czy, ga-daj! albo ja ci dobêdê jêzyka!" Tu krzykn¹³ na¿andarmów, a¿eby przynieœli rózeg, a kiedy kilkapêków po³o¿ono na ziemi, rozpacz prawdziwamnie ogarnê³a, nie ufa³em sobie na tyle, a¿ebymw ch³ostach z bólu nie wyda³ niewinnych, poczci-wych ch³opców, którzy wiedzieli o mym wycho-dzeniu za granicê.Tu raptownie powzi¹³em za-miar rozbicia g³owy o œcianê, rozpêdzi³em siê wiêci z ca³¹ moc¹ uderzy³em o mur, trac¹c przytom-noœæ, nie na d³ugo co prawda.Wyprowadzonomnie z komisji i ju¿ nieprêdko wzywano.Prze-chorowa³em te¿ ciê¿ko tê rozpacz, apetyt zupe³-nie straci³em, a szczególnie na miêso patrzeæ nieby³em w stanie.Wiêzienia nasze czêsto zmienia-ne by³y, przenoszono nas z numeru do numeru,zapewne z ostro¿noœci, a¿eby kto, siedz¹c na jed-nym miejscu, nie zrobi³ sobie drogi do ucieczki.W koñcu lipca siedzia³em pod nr 2, do celi mo-jej przyszli Tañski, Leichte i Bosakiewicz z pa-pierami i zasiedli znów, aby spisywaæ protokó³,ju¿ nie tak gwa³townie, wymyœlaj¹c, ale zawszez szydercz¹ z³oœliwoœci¹.W tym czasie areszto-wano mnóstwo m³odzie¿y, miêdzy któr¹ bardzowielu by³o moich kolegów szkolnych.PóŸniej do-wiedzia³em siê, ¿e siedz¹ za Towarzystwo Demo-kratyczne.Rozmawialiœmy ze sob¹ za pomoc¹stukania, dowiedzia³em siê od s¹siada Rabcewi-cza, ¿e siedzi Brochocki, Micha³ Gruszecki, Lu-beracki, Morozowicz, Ambroziewicz, Wê¿yki wielu innych, dobrze mi znajomych.Wiêzieniaby³y zape³nione tak, ¿e ju¿ nie by³o miejsc dlanowych ofiar, trzeba je by³o powiêkszaæ.W tymcelu przyprowadzono budowniczego miasta Kro-piwnickiego dla obejrzenia wnêtrz.Ten, chodz¹cw towarzystwie cz³onków komisji od numeru donumeru, natrafi³ na moje schronienie.Zdziwi³ siêniezmiernie, zobaczywszy mnie zaroœniêtego i wy-nêdznia³ego, obróci³ siê do towarzysz¹cych muargusów z proœb¹ o pozwolenie pomówienia zemn¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL